[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chcesz się od niego uwolnić, lepiej wyjedź ze mną.Zawsze będziesz słyszał jego zew, gdy zapragniesz szybko zdobyć pieniądze.— Nie mógłbym wyjechać.Muszę zadbać o matkę.— Jak chcesz.Ja cię ostrzegłem.— Po chwili Kruk zapytał: — A co z Asa? Będzie z nim problem.Stróże nie zaprzestaną poszukiwań, dopóki nie znajdą ludzi, którzy obrabowali Katakumby.On stanowił słabe ogniwo.— Dam sobie z nim radę.— Mam nadzieję, Szopa.Mam nadzieję.Zniknięcie Kragego wywołało wiele hałasu w Koturnie.Szopa udawał zdumionego.Twierdził, że nic nie wie, wbrew plotkom, które głosiły coś wręcz przeciwnego.Uwierzono w jego opowieść.Był Szopą Tchórzem.Jedyny człowiek, który wiedział, że jest inaczej, nie zaprzeczył jego słowom.Najtrudniejsze było stawienie czoła matce.Stara Czerwiec nie powiedziała nic, lecz jej ślepe spojrzenie oskarżało go.Sprawiła, że poczuł się złym człowiekiem oraz odszczepieńcem.Wyrzekła się go w sekretnych zakamarkach swego umysłu.Pojawiła się pomiędzy nimi przepaść nie do przebycia.JAŁOWIEC: PASKUDNA NIESPODZIANKAWół sam mnie znalazł, gdy następnym razem zapragnął wyruszyć na dół.Może po prostu potrzebował towarzystwa.Wśród miejscowych nie miał przyjaciół.— Co się dzieje? — zapytałem, gdy wpadł do mojego małego gabinetu połączonego z ambulatorium.— Łap za płaszcz.Znowu pora na Koturn.Zaraził mnie swym zapałem, z tego tylko powodu, że byłem znudzony Eternitem.Było mi żal moich towarzyszy.Nie mieli jeszcze okazji przespacerowania się na zewnątrz.Ten zamek był jak pańszczyzna.A więc wyszliśmy.Gdy schodziliśmy w dół, już za Klauzurą, zapytałem:—Skąd to zamieszanie?—Właściwie nie zamieszanie — odparł.— Najpewniej to nie ma nic wspólnego z nami.Pamiętasz tego słodziutkiego lichwiarza?— W bandażach?— Aha.Kragego.Zniknął.On i połowa jego chłopaków.Wygląda na to, że zasadził się na faceta, który go pochlastał.I od tego czasu go nie widziano.Zmarszczyłem brwi.To nie wyglądało na rzecz godną uwagi.Gangsterzy ciągle znikają, a potem znowu się pokazują.—Tutaj.— Wół wskazał palcem na chaszcze rosnące wzdłuż muru Klauzury.— Tędy nasi ludzie dostali się do środka.— Następnie wskazał na kępę drzew rosnących po drugiej stronie uliczki.— Tam zaparkowali wozy.Mamy świadka, który je widział.Mówi, że były całe załadowane drewnem.Chodź, pokażę ci.Wszedł pomiędzy zarośla i opadł na ręce i kolana.Podążyłem za jego przykładem, narzekając głośno, że cały się przemoczę.Północny wiatr w najmniejszym stopniu nie poprawił sytuacji.Wnętrze Klauzury było bardziej zarośnięte niż obszar po zewnętrznej stronie muru.Wół pokazał mi kilka tuzinów naręczy drewna znalezionych w krzakach w pobliżu dziury.— Wygląda na to, że zabierali go mnóstwo.—Myślę, że było im potrzebne, żeby ukryć zwłoki.Ścinali je tutaj.— Wskazał na drzewa rosnące ponad nami, bliżej Eternitu.Zamek rysował się na tle pióropuszy chmur, jak szara kupa kamieni, którą tylko jeden wstrząs dzielił od zawalenia się.Przyjrzałem się naręczom.Współpracownicy Woła ściągnęli je w jedno miejsce i ułożyli w stos, co mogło nie być inteligentnym posunięciem detektywistycznym.Miałem wrażenie, że rąbano je i układano na przestrzeni wielu tygodni.Niektóre końcówki były bardziej zwietrzałe od pozostałych.Napomknąłem o tym Wołowi.— Zauważyłem.Myślę sobie, że ktoś zbierał drewno regularnie.Na Katakumby natrafili przypadkowo.Wtedy zawładnęła nimi chciwość.—Ehe.— Spojrzałem na stos drewna.— Myślisz, że je sprzedawali?— Nie.To wiemy na pewno.Nikt nie sprzedawał drewna z Klauzury.Zapewne jakaś rodzina albo grupa sąsiadów zbierała je dla siebie.— Sprawdziliście w wypożyczalniach wozów?— Czy wyobrażasz sobie, że mogliby być aż tak głupi, żeby wypożyczyć wóz do skoku na Katakumby?Wzruszyłem ramionami.— Liczymy na to, że jeden z nich okaże się głupcem, prawda?— Masz rację — przyznał.— Należy to sprawdzić.Trudno jednak to zrobić, gdy jestem jedynym, komu nie brak odwagi, by udać się osobiście do Koturnu.Mam nadzieję, że poszczęści nam się w jakimś innym miejscu.Jeśli będę musiał, załatwię to, kiedy nie będzie nic bardziej pilnego.— Czy pokażesz mi miejsce, w którym dostali się do środka? — zapytałem.Chciał powiedzieć „nie", lecz zamiast tego stwierdził: — To spory kawałek.Trzeba by poświęcić na to godzinę.Wolałbym powęszyć wokół sprawy Kragego, póki jest jeszcze gorąca.Wzruszyłem ramionami i powiedziałem:— A więc innym razem.Dotarliśmy do terytorium Kragego i zaczęliśmy się po nim kręcić.Wół wciąż jeszcze zachował trochę kontaktów z lat dzieciństwa.Jeśli ich odpowiednio ugłaskać i wydać kilka gerszy, byli gotowi mówić.Mnie nie pozwolono być przy tym obecnym.Spędziłem ten czas, sącząc piwo w tawernie, w której obsługa na przemian skakała wokół mnie ze względu na moje pieniądze i zachowywała się, jakbym miał dżumę.Gdy mnie pytano, nie zaprzeczałem, że jestem inkwizytorem.Wół przyłączył się do mnie.— Chyba jednak nic nie mamy.Krążą najróżniejsze plotki.Jedna twierdzi, że wykończyli go jego właśni ludzie.Druga, że to konkurencja.Lubił się wpychać na terytoria sąsiadów.Przyjął kubek wina na koszt firmy, czego nigdy wcześniej u niego nie widziałem.Złożyłem to na karb zamyślenia.— Jest jeden aspekt, który możemy sprawdzić.Miał obsesję na punkcie rozprawienia się z pewnym cudzoziemcem, który publicznie zrobił z niego durnia.Niektórzy mówią, że to ten cudzoziemiec go pochlastał.— Wyciągnął listę i zaczął ją studiować.— Nie wydusimy z tego chyba zbyt wiele.Tej nocy, gdy zniknął Krage, była wielka chryja.Rzecz jasna, nie ma żadnych naocznych świadków — uśmiechnął się.— Naoczni świadkowie twierdzą, że była to regularna bitwa.To sprawia, że skłaniam się ku teorii przewrotu pałacowego.— Co tam masz?—Listę ludzi, którzy być może sprowadzali drewno z Klauzury.Niektórzy z nich mogli się widzieć nawzajem.Myślałem, że może dowiem się czegoś ciekawego, gdy porównam ich opowieści.— Skinął ręką, by dolano mu wina.Tym razem zapłacił, za pierwszy kubek również, choć firma była gotowa mu to darować.Odniosłem wrażenie, że mieszkańcy Jałowca byli przyzwyczajeni dawać stróżom wszystko, czego ci zażądali.Wół po prostu miał poczucie etyki, przynajmniej w stosunku do ludzi z Koturnu.Nie chciał uczynić ich życia trudniejszym, niż już było.Nie mogłem nic poradzić na to, że pod pewnymi względami go lubiłem.— A więc nie masz zamiaru zbadać sprawy Kragego?—Nie, nie, oczywiście, że mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire