[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktos opowiadal o Zabojcy Harfiarzy – nawet w tym bezpiecznym miejscu goscie wydawali sie zaniepokojeni makabrycznymi wiesciami.–Byla napietnowana, napietnowana na tylku jak dobra krowa…–Mowia, ze asasyn przeniknal przez straze w Zamku Waterdeep i…–Gdybym byl Harfiarzem, to siedzialbym w najciemniejszym kacie…Arilyn nie uslyszala niczego ciekawego, ale z przerazeniem przekonala sie, jak wyolbrzymione sa plotki o Harfiarskim Asasynie.W kacie daly sie slyszec coraz glosniejsze oklaski, uciszajac szmer rozmow.Krzesla szuraly po podlodze, kiedy odsuwano je, chcac zrobic miejsce na srodku sali.Dwoch kelnerow przynioslo wielka harfe, stawiajac ja na srodku prowizorycznej estrady.Wysoki, szczuply mezczyzna podszedl niesmialo do instrumentu i zaczal go stroic.– Ach, teraz uslyszymy prawdziwego barda – zauwazyl dosadnie Elaith.Danilo odwrocil glowe, spogladajac na srodek karczmy.–Czyzby? Kto to jest?–Rhys Kruczywiatr – powiedziala Arilyn.Pamietala barda ze swoich wypraw do Suzail.Choc mlody i niesmialy, spiewal wspaniale.–Hmm.Zastanawiam sie, czy nie moglibysmy wystapic we dwojke, jako… au! – Danilo spojrzal z wyrzutem na Arilyn, po czym schylil sie i zaczal rozcierac golen, w ktory go kopnela.Arilyn odpowiedziala mu kladac palec na ustach.Gest nie byl potrzebny.Po kilku pierwszych dzwiekach cala gospoda zamarla, oczarowana moca muzyki barda.Ci, ktorzy przyszli tu jedynie po to, by czcic kunszt gorzelnikow, sluchali niczym najwieksi znawcy.Odwiedzanie karczm przez muzykow nie bylo niczym nowym, ale w Domu Dobrych Trunkow rzadko zdarzalo sie goscic takiego barda.Nawet Elaith i Danilo zapomnieli o swojej sprzeczce i chloneli stara piesn ku czci Swieta Ksiezyca.Brawa, jakimi nagrodzono barda, byly dlugi i glosne.Mlodzieniec zaintonowal z niesmialym usmiechem nowa piesn, wzruszajaca ballade o dawnej milosci i przygodzie.Do gospody wsliznal sie nowy gosc.Zatrzymal sie na chwile u drzwi, chcac wybrac sobie miejsce, po czym przeszedl bezszelestnie przez sale i usiadl w kacie niedaleko Arilyn.Polelfka zauwazyla przybycie nieznajomego i obserwowala go z uwaga.Byl chyba jednym z wyzszych gosci, ale poruszal sie z gracja kocura.Jak wiekszosc podroznych dla ochrony przed zimnem otulal sie w plaszcz.W przeciwienstwie do innych wchodzac do karczmy nie zdjal ani okrycia, ani nawet kaptura.Usiadl przy stojacym w cieniu stole, tuz za rzucanym przez ogien kregiem swiatla, ciagle nie zdejmujac plaszcza.Wziawszy pod uwage panujace w sali cieplo, jego zachowanie wydalo sie Arilyn dziwne.Kelner przyniosl nowo przybylemu puchar z miodem i kiedy obcy odchylil glowe, by pociagnac lyk, Arilyn zdolala dostrzec jego twarz.Byl to czlowiek mlodosc majacy juz dawno za soba, choc prawdopodobnie ciagle krzepki.Mial pospolite rysy, za wyjatkiem silnie zarysowanej, kwadratowej szczeki.Cos w tym mezczyznie wydawalo sie Arilyn znajome, choc moglaby przysiac na wszystkich bogow, ze nigdy go nie spotkala.Obserwowala nieznajomego przez kilka chwil, ale jej podejrzliwosc tylko wzrosla.Zadowolony, siedzial w cieniu sluchajac barda, jedzac obiad i popijajac miod.Arilyn poczula ulge, kiedy bard skonczyl wreszcie spiewac, a mezczyzna wstal i wyszedl.Widze niebezpieczenstwo w kazdym kacie, zbesztala sie.Niedlugo bede szukac ogrow pod lozkiem, jak jakies nastraszone dziecko.Absolutnie potrzebuje wypoczynku.W tej samej chwili wyrwalo sie jej ziewniecie, a podjeta wlasnie na nowo rozmowa miedzy Danilem i Elaithem zamarla.–To byla ciezka podroz – przeprosila.Elaith podniosl reke.–Nic nie mow.To niedopuszczalne, zebym zatrzymywal cie tak dlugo.Moze w ramach przeprosin pozwolisz mi zalatwic sprawe z wlascicielem?–Dziekuje – odparla Arilyn, kolejnym kopnieciem powstrzymujac Danila od wszczynania klotni.–Mam nadzieje, ze jeszcze sie spotkamy? – zapytal Elaith.–Tak – odparla krotko.Pochylila glowe i wyciagnela obie rece w oficjalnym gescie elfiego pozegnanie.Zlapawszy Danila za ramie pociagnela za soba, zanim zdazyl sie odezwac.–A wiec, gdzie jest ten pokoj? – zapytala zrezygnowanym glosem.Danilo poprowadzil ja niewielkimi schodami na tyly karczmy.–Nie jest to najlepszy pokoj w zajezdzie – choc tylko ten byl wolny – wiec nie oczekuj luksusow.–Oby tylko bylo w nim lozko – wymamrotala, zdretwiala ze zmeczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]