[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim zdolal cokolwiek zrobic, bystre zwierzatko smignelo w gore po pniu.Dopiero wtedy dotarlo don, ze znajduje sie na zewnatrz chatki.Gdy ocknal sie calkowicie, zauwazyl, ze tuz obok lezy Erik, przykryty czystym kocem i pograzony w glebokim snie.Jego twarz wygladala zdrowo, a obok glowy lezal dziwny przedmiot.Roo, rowniez zawiniety w ciezki koc.odkryl obok siebie podobny pakunek.Ze zdumieniem stwierdzil, ze sa to dwa podrozne worki.Jego wlasne biesagi gdzies przepadly.Otwarl szybko nowy, myslac, ze go okradziono.Wewnatrz znalazl jednak czysta koszule, kurtke i spodnie, swieza bielizne i skarpety, a na dnie lezala jego sakiewka z pieniedzmi.Policzywszy szybko monety, odkryl z radoscia, ze dwadziescia siedem zlotych suwerenow i szesnascie srebrnych rojalow bylo na miejscu.Wstal doskonale wypoczety.Po chatce nie bylo ani sladu, przepadla gdzies nawet halda popiolow z pieca.Roo wiedzial, ze wszystko to powinno go powaznie zaniepokoic, lecz zamiast tego byl dziwnie wesoly, niemal szczesliwy.Przyklekajac nad Erikiem, sprawdzil bandaze.Byly czyste i wygladaly tak, jakby niedawno je zmieniano.Roo lagodnie dotknal ramienia przyjaciela.- Eriku.- powiedzial.Erik otworzyl oczy, przez chwile mrugal powiekami, potem usiadl na poslaniu.- Co sie stalo?-Nic takiego.chcialem tylko spytac, jak sie czujesz.Erik rozejrzal sie dookola.- Gdzie my jestesmy? Ostatnia rzecz, jaka.pamietam, to.-Chatka i stara baba?-Aha.- Erik kiwnal glowa.- I jeszcze ktos.choc nie moge sobie przypomniec, kto.-Miranda.Powiedziala, ze tak brzmi jej imie, choc Gerta upierala sie, ze jej nie zna.Roo wstal i wyciagnal dlon do Erika.Mlody kowal przyjal pomoc i pozwolil, by przyjaciel dzwignal go na nogi.Spodziewal sie zawrotow glowy, odkryl jednak szybko, ze w zasadzie czuje sie calkiem dobrze.-Jak ramie?-Troche sztywne - odparl, poruszywszy ostroznie barkiem.- Ale lepiej, niz sie spodziewalem.-Nie ma chatki.-mruknal Roo, rozgladajac sie dookola.- Przepadl gdzies piec, przepadla Gerta.i wszystko inne.-A to? - spytal Erik, wskazujac dwa lezace w trawie tobolki.-Ktos zadal sobie sporo trudu i zadbal, bysmy w nocy nie zmarzli.i zostawiono nam czysta bielizne.Erik zerknal na wlasne ubranie, rozpial kurtke i powachal koszule.- Po calym dniu powinna bardziej smierdziec.Poza tym ta koszula jest czysciutka.Roo podejrzliwie zbadal wlasna odziez.- Chyba nie sadzisz, ze Gerta nas wykapala.- Jego beztroski nastroj zaczal ustepowac zaniepokojeniu.-Nie wiem, co o tym myslec - Erik potrzasnal glowa i rozejrzal sie po otaczajacym ich lesie.- Sadzac po polozeniu slonca na niebie, jest gdzies po dziewiatej.czwarta czesc dnia mamy wiec za soba.Lepiej bierzmy nogi za pas - nie mam pojecia, czemu ci wojacy nie znalezli nas w chacie, ale mozemy byc pewni, ze wkrotce tu wroca i poszukaja jeszcze raz.-Zajrzyj do swego tobolka i zobacz, co jest w srodku - poradzil mu Roo.Erik poszedl za rada przyjaciela i znalazl w wezelku to samo - czysta bielizne, spodnie, koszule, kurtke i skarpety.Oprocz tego odkryl kawalek suchego chleba i jakies pismo.Rozwinawszy cienki pergamin, przeczytal na glos: - Na razie jestescie bezpieczni.Eriku, ruszaj prosto do Krondoru, tam spytaj o Sklep Kawowy Barreta.Jestes teraz cos winien mnie i Gercie.Miranda.Roo potrzasnal glowa.- No tak.Nie dosc, ze scigaja nas ludzie milosciwie nam panujacego Krola, to jeszcze zaciagnelismy dlug wdziecznosci u dwu czarownic.-Czarownic?-A jakzeby inaczej? - rzekl przyciszonym glosem Roo, rozgladajac sie niepewnie dookola, jakby spodziewal sie, ze lada moment spod ziemi wyloni sie jakis demon, ktory sypiac iskrami, porwie go do piekla.Nagle zbladl okropnie.- Spojrz lam! To ten sam niewysoki grzbiet, przez ktory musielismy przeleze, by dotrzec do tej chaty! Byla tu chatka, smolarnia.a teraz nie ma nawet znaku, ze cos tu w ogole sie znajdowalo.- Podszedl do miejsca, gdzie sial piec do wypalania wegla.- Popatrz tylko, nie ma popiolow i sadzy.Nawet gdybys chcial to wszystko gdzies przeniesc, to, psiakrew, nie dalbys rady tego sprzatnac bez sladu!-Pochylil sie nad ziemia, a potem kucnal.- Musialo cos zostac!-Przemawial coraz glosniej, jakby rozjuszony taktem, ze i chatka, i kobieta znikly bez sladu.- Do diabla! Eriku! Ktos nas rozebral, wykapal, wypral nasza odziez, ubral nas ponownie.a mysmy sie nawet nie obudzili! Cozby innego to sprawilo, jak nie magia? - Wsial, podszedl do Erika i polozyl mu dlonie na ramionach.- Jestesmy zwiazani dlugiem wdziecznosci wobec dwu wiedzm! - Mowil coraz glosniej, i Erik zrozumial, ze przyjaciel lada moment popadnie w histerie.-Spokojnie - rzekl, sciskajac go za rece.Podszedl do miejsca, gdzie przedtem stal piec i rozejrzal sie dookola.- No, rzeczywiscie, nie zostawiono nic, co by wskazywalo, ze cokolwiek tu bylo.- Potarl dlonia policzek.- Moze ta Gerta nie byla pieknoscia, nie wyczulem w niej jednak niczego zlego.-Wierz mi, kazdy, kto ma tak paskudny pysk jak ona, musial pokumac sie z czartem.- rzekl Roo, uparcie obstajac przy swoich teoriach.Erik skwitowal to usmiechem.- Tajemnicza to sprawa, przyznaje, i ja tez czuje sie nieswojo, ale nie uczyniono nam przeciez najmniejszej krzywdy.Poza tym zadna wiedzma nie moglaby nas zmusic, abysmy jej ulegli wbrew naszej woli.Malo sie na tym znam, kaplani jednak utrzymuja, ze zlu mozna sluzyc jedynie dobrowolnie, bo tylko wtedy ma ono z nas pozytek.Nikt tez nie jest zobowiazany do odplaty za przysluge, o ktora nie prosil.zwlaszcza jesli zazadaja od niego zrobienia rzeczy nikczemnych.-Wszystko, co mowisz, brzmi bardzo prawdziwie.gadasz jak prawnik na procesie.i moze nawet uda ci sie to powtorzyc, kiedy demony beda cie niosly do Siedmiu Dolnych Piekiel.ale wiedz, ze gdy dotrzemy do Krondoru, pojde prosto do swiatyni i poprosze o ochrone!Erik potrzasnal ramieniem przyjaciela.- Nabierz powietrza i policz do dziesieciu; odpoczniemy jeszcze chwile, a potem ruszamy w droge.Jesli - przypadkiem! - masz racje i jesli naprawde potrzebna nam ochrona, to i tak najpierw musimy dotrzec do Krondoru.Nasi przesladowcy moga sobie myslec, ze zmierzamy na poludnie, do Doliny Marzen, ale obecnosc tego patrolu tutaj wskazuje na to, ze sprawe wzieli sobie do serca i szukaja wszedzie.Roo pochylil sie, by zwinac koc i wziac swoj tobolek, gdy nagle cos spostrzegl.- Eriku?-Co znowu?-Widzisz, te psie odchody.o, tam?Erik popatrzyl, znowu nieco rozbawiony.- Owszem.i co?-Zwrocilem na nie uwage wczoraj wieczorem, kiedy wyszedlem pogadac z Gerta.przyjrzyj no im sie, laskawco.Mlody kowal przykucnal i spojrzal na wyschnieta kupke.- Leza tu juz od kilku dni.Sadzac z wygladu, od trzech lub czterech.- dodal, patrzac takze na konskie lajno, ktore rozpadlo sie w proch, gdy tracil je obcasem.-Spalismy tyle dni?!-Na to wyglada - wzruszyl ramionami Erik.-Mo.mozemy ruszyc stad natychmiast?Erik usmiechnal sie, choc wcale nie bylo mu do smiechu.Schylil sie, podniosl koc, zwinal go i przytroczyl do biesagow.Przerzuciwszy calosc przez ramie, rzekl spokojnie: - Mysle, ze to najlepsze, co mozemy w tej sytuacji zrobic.Roo tez zebral swoj nowy ekwipunek podrozny i wepchnal niedbale koc do wora, ktory zarzucil sobie na plecy.Bez dalszych dyskusji obaj chlopcy ruszyli na zachod.Erik podniosl dlon.Od trzech juz dni wedrowali przed siebie, przekradajac sie lasami lezacymi na polnoc od Krolewskiego Traktu.Unikali zabudowan, na ktore niekiedy sie natykali, zywili sie zas jagodami oraz chlebem, jaki znalezli w workach.Twardy i suchy, byl jednak niezwykle pozywny i utrzymywal ich w zupelnie dobrej kondycji.Ramie Erika szybko odzyskiwalo dawna sprawnosc - choc mlody kowal byl nieco zaskoczony, ze dzialo sie to tak predko.Niewiele rozmawiali podczas drogi, gdyz obawiali sie, ze zostana odkryci, poza tym nie mieli ochoty roztrzasac tajemnicy, z jaka zetkneli sie w lesnej smolami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]