[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie oczekiwałeś, że udział w badaniu wymagać będzie znoszenia bólu, przemyka Ci więc przez głowę myśl, by czym prędzej się wycofać.Potem jednak myślisz, że będzie na to jeszcze czas, najpierw jednak trzeba zobaczyć, jak silne będą te wstrząsy.Gdy już nauczyłeś się par słów z listy dostarczonej Ci przez badacza, ten przytwierdza elektrody do Twojej ręki, czemu przygląda się Twój "nauczyciel".Cokolwiek zdenerwowany zapytujesz, jak bolesne będą te elektryczne szoki.Dowiadujesz się, że szoki mogą być nawet bardzo bolesne, choć, jak niezbyt zachęcająco powiada badacz, "nie spowodują trwałego uszkodzenia tkanek".Następnie badacz i nauczyciel wychodzą do sąsiedniego pokoju, z którego "nauczyciel" zaczyna - za pośrednictwem interkomu - sprawdzać stopień, w jakim wyuczyłeś się kolejnych par słów.Szybko orientujesz się, na czym polega cała sprawa: "nauczyciel" podaje jedno słowo z listy, a Twoim zadaniem jest odpowiedzieć drugim słowem, które tworzyło z nim parę.Za każdym razem, kiedy odpowiesz błędnym słowem, nauczyciel ogłasza, ile woltów będzie miał szok elektryczny i przyciska dźwignię, w wyniku czego następuje wstrząs.Najbardziej niepokojący jest przy tym fakt, że przy każdym kolejnym Twoim błędzie wielkość szoku rośnie o 15 woltów.Na początku wszystko toczy się gładko.Wstrząsy elektryczne są nieprzyjemne, ale do wytrzymania.Jednak, w miarę narastania liczby błędów, kolejne szoki stają się coraz boleśniejsze, uniemożliwiając Ci koncentrację uwagi i prowadząc do popełniania kolejnych błędów, a to skutkuje jeszcze silniejszymi szokami.Na poziomie 75, 90 i 105 woltów szoki wydobywają z Ciebie słyszalne odgłosy bólu.Przy 120 woltach mówisz do interkomu, że szoki naprawdę zaczynają boleć.Otrzymujesz jeszcze jeden i postanawiasz, że więcej już nie wytrzymasz.Kiedy "nauczyciel" serwuje ci 150 woltów, krzyczysz: "Mam już dosyć, słyszy pan? Dosyć! Wypuście mnie stąd!"Jednak zamiast zapewnienia, że już Cię wypuszczają, "nauczyciel" zadaje Ci jedynie następne pytanie.Zaskoczony mamroczesz coś pod nosem, a że - oczywiście - nie jest to właściwa odpowiedź, otrzymujesz jeszcze jeden wstrząs, tym razem 165 woltów.Krzyczysz raz jeszcze, żeby Cię wypuścili, ale "nauczyciel" znowu zadaje kolejne pytanie i kolejny szok, kiedy Twoja odpowiedź okazuje się niewłaściwa.Nie możesz już powstrzymać paniki.Wstrząsy stają się tak silne, że jęczysz i dostajesz drgawek, kopiesz w ścianę i błagasz "nauczyciela", żeby Cię wypuścił.Nic jednak się nie zmienia, nadchodzą kolejne pytania i kolejne, coraz okropniejsze wstrząsy elektryczne - 195, 210, 225, 240, 255, 270, 285 i 300 woltów.Już wiesz, że nie będziesz w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie, więc krzyczysz z rozpaczą do mikrofonu, że przestajeszodpowiadać.I znów nic się nie zmienia."Nauczyciel" traktuje twoje protesty jako brak poprawnej odpowiedzi i posyła Ci następny szok.Koszmar trwa dalej, dopóki nie stajesz się na wpół sparaliżowany, nie jesteś w stanie już dalej krzyczeć i walczyć.Wszystko, co czujesz, to tylko kolejne uderzenia prądem.Gdzieś tam jeszcze błąka się w Tobie nadzieja, że twoja bierność przekona "nauczyciela", by przestał.Nie może być już żadnego powodu do kontynuowania eksperymentu, choć "nauczyciel" nadal bezlitośnie ogłasza coraz większe wstrząsy (już ponad 400V) i pociąga za dźwignię.Kim trzeba być, żeby tak się zachowywać, zastanawiasz się.Dlaczego mi me pomoże? Dlaczego on nie przestaje?Siła nacisku autorytetuDla większości z nas taki scenariusz wygląda niczym koszmarny sen.Jeszcze bardziej koszmarne jest to, że w pewnym sensie wszystko to zdarzyło się naprawdę, w eksperymencie, a nawet całej serii eksperymentów amerykańskiego profesora psychologii, Stanieya Milgrama (1974).Uczestnicy tych badań wszyscy pełnili rolę "nauczyciela", posyłając wstrząsy elektryczne "uczniowi", który prosił, by przestać, krzyczał, wierzgał.Tylko w jednym względzie to, co się działo, było nieprawdziwe: w rzeczywistości nikt nie otrzymywał żadnych wstrząsów elektrycznych.Błagająca o litość ofiara w rzeczywistości nie była po prostu drugim badanym, lecz wynajętym aktorem tylko udającym ból.Rzeczywisty cel badań Milgrama nie miał więc nic wspólnego z wpływem kar na uczenie się.Dotyczył zupełnie innej sprawy - jak wiele bólu niewinnej ofierze są w stanie zadać zwyczajni ludzie, kiedy takie jest ich zadanie i rozkaz?Odpowiedź na to pytanie okazała się nad wyraz niepokojąca.W warunkach, w których wszystko przebiegało dokładnie według opisanego już koszmarnego scenariusza, typowy "nauczyciel" zadawał Bogu ducha winnemu "uczniowi" tyle bólu, ile tylko można było.Zamiast ulec prośbom ofiary, niemal dwie trzecie badanych posłusznie zadawało jej 30 kolejnych, coraz silniejszych szoków, dopóki eksperymentator nie zakończył badania.Jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że niemalże nikt spośród 40 uczestników badania nie wycofał się z roli nauczyciela - i całego eksperymentu - w momencie, kiedy ofiara zażądała, żeby już przestać.Niemalże nikt nie wycofał się też wtedy, kiedy ofiara zaczęła o to błagać, ani nawet wtedy, kiedy jej reakcja na każdy szok zamieniła się "w jęk wyraźnie pełen bólu", jak to określił Milgram.Wyniki te zaskoczyły wszystkie osoby związane z eksperymentem, nie wyłączając samego Milgrama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]