[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko w nim krzyczało: ten facet nigdy nie traci rezonu.Jorge podszedł do niego.- Siema.Jet-set Carl obejrzał się zdziwiony.- To ty jesteś Jet-set Carl?Facet robił, co mógł, żeby się uśmiechnąć.- Owszem.Tak mnie nazywają moi znajomi.- Akcent na słowo: znajomi - sygnał dlaJ-boya - kimkolwiek jesteś, TY się do nich nie zaliczasz.- Sporo dobrego o tobie słyszałem.Nie tylko że fajnie prowadzisz ten lokal i zajebistyz ciebie facet.Jeszcze inne rzeczy.Jet-set Carl położył mu rękę na ramieniu.Byli równego wzrostu.- Wybacz, nie wiem, o czym mówisz.- Słyszałem o tobie i o Jonte.%7łe czasem urządzacie przyjemne melanże.Coś w oku Jet-set Carla.Jakiś szelmowski błysk.Potem wrócił do swego zwykłegojowialnego ja.- Przepraszam cię, miło cię było poznać.Ale ja, niestety, muszę pracować.Pogadamywięcej przy okazji.%7łyczę miłego wieczoru.Jorgelito zbity z pantałyku.Mimo to w oku jet-set-faceta coś dostrzegł.Wysłał kolejnego SMS-a do Fahdiego.Dostał odpowiedz: Dziś mam farta.Allah zemną.Idę z superlalą.Fahdi ma branie.Gratulacje.Jorge dołączył do chłopaków przy stole z drinkami.Dochodziła druga.Kokainowyrausz dogasał.J-boy wszedł do toalety.Ułożył trzydzieści miligramów lodu.Walnąłciężkiego snifa.Kop go kopnął.Energia fantazji.Dopalacz na full.Wyszedł na salę.Znów podszedł do Jet-set Carla.- Możemy sekundę pogadać?Jet-set Carl zrobił zakłopotaną minę.- Niestety, muszę pracować.Może pózniej? - Wykonał gest dłonią.Jorge chciał gadać teraz.Basta.Za pózno.Poczuł, jak ktoś z tylu go podnosi.Chciał się odwrócić, ale głowa jak w imadle.Gruberamiona.Rękawice wykidajły.Wrzasnął.Ponieśli go.Na zewnątrz.Myślał, naspidowany: gdzie jest, kurwa, Fahdi? Jak potrzebny, to go nie ma.*Jorgelito na bruku.Nabuzowany loser z plamą na honorze.Brudasie w Kharmie,beware.Właściwie jesteś tu intruzem.Rozgłoś to innym.Ale wiedział jedno - jego godności już nie będą szargać żadni jugole ani ich sługusy.Kokainowy kop jak dzwon.Jorge się nie poddał.To jego noc.Noc jego projektu.Ten cwel Radovan popamięta.Jet-set Carl czy nie Jet-set Carl.Chuj mu w dupę.Jorgei tak się dowie, czego trzeba.Musiał tylko pogadać jeszcze z Nadją.Dostał numer Zlatka Petrovicia od Fahdiego.Jorge próbował złapać gościa ileś razy,bezskutecznie.Stał na środku Stureplanu.W tle: sprzedawcy kiełbasek z grilla, naprane nastolatki,marznący bratsi, czterdziestoletni goście pod gazem.Wyjął telefon.Nie było nowych SMS-ów od Fahdiego, co oznaczało, że gra z laską mecz wyjazdowy.Wybrał numer alfonsa, Zlatka.Monotonny sygnał oczekiwania.Wreszcie, po raz pierwszy pod tym numerem, ktoś odpowiedział.- Halo?- Cześć, chcę się zabawić dzisiaj w nocy.- No to dobrze trafiłeś.A masz jakieś imię?Jorge podał alias Fahdiego.Zlatko odpowiedział:- All right.Pewnie, że da się coś załatwić.- Dobra, chcę się spotkać z Nadją.Cisza po drugiej stronie słuchawki.Jorge powtórzył:- Słyszysz? Mnie się podoba ta Nadja.- Nie wiem, czego ty chcesz.Ale jej u nas już nie ma.Sorry.Chłód w głosie Zlatka zimniejszy niż zmrożona wódka.- To gdzie ją mogę znalezć? Ona była świetna.- Ty, słuchaj no.Przestań już pytać o Nadję.U nas jej nie ma.Ja wiem, kto ty jesteś.Jeszcze jedno słowo o tej kurwie Nadji, to cię załatwimy.Rozmowa skończona - Zlatko nacisnął na czerwony guzik.*Jorge siedział w taksówce, w drodze do domu Fahdiego.Przerażony.Na koksowymtripie.Obraz przed oczami: Paola i Nadja.I tamci: Mrado, Ratko, Radovan.Spali ich.Pomści siebie.Pomści Nadję.Radovan zapłaci dziurami od kul w oczodołach.Wpierdol naskraju lasu.Skrzywiona strachem twarz Paoli.Chaotyczne fragmenty egzystencji.Nienawiść.Paola.Nienawiść.Pizdzielec Radovan.Pendejo.Szofer przyglądał mu się z niepokojem. Mam cię odprowadzić na górę, kolego?Jorge podziękował.Poprosił, by taksówka zaczekała.Na górę, do Fahdiego.Jorge zawsze miał przy sobie klucze do niego - musiał miećdostęp do kluczy do składów, foliowych torebek i wag, które tam przechowywali.Otworzył.Zawołał.Nikogo.Modły Fahdiego pewnie zostały wysłuchane.Do szafy.Jorge wiedział, czego szuka.Fahdi zademonstrował z dumą swój arsenał jemu i JWmiesiąc temu.Zajrzał do środka.Pogrzebał.Wyciągnął śrutówkę.Złamał ją, odciągając blokadę.Załadował dwa czerwone naboje,duże jak paczki dropsów.Garść nabojów wcisnął do przedniej kieszeni dżinsów.Mocno sięwybrzuszyła.Włożył strzelbę pod kurtkę.Nic nie było widać.Z obrzynkiem wygodnie.Taryfa czekała na dole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]