[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Davey powiedział to bardzo cicho.Oczy miał pełne łez.- Tak.Taka właśnie była - przyznał David z twarzą szarą jakpopiół.Davey wpatrywał się w stół.- Tak mi jej brak, tato.Przepraszam, ale tak bardzo mi jej brak.Kate czekała, co będzie dalej.Po policzkach spływały jej łzy.Dłonie zacisnęła w pięści i szeptała bezgłośnie: proszę, och, proszę.Wreszcie ochrypłym i rwącym się co chwila głosem Davidwykrztusił:- Mnie też jej brak, synku.Davey głośno załkał i rzucił się ojcu w ramiona.SpojrzenieDavida starło się z jej spojrzeniem.W jego wzroku było coś bardzobliskiego nienawiści.A potem coś wyszeptał do Daveya i w ogóleprzestał na nią patrzeć.Odrętwiała z bólu Kate zostawiła ich samych, znalazła w pokojugościnnym torebkę i pobiegła do swego auta.Dopiero gdy samochódzjechał ze wzgórza i oddalił się wystarczająco daleko od ich domu,zjechała na pobocze i pozwoliła swobodnie płynąć swym własnymłzom.Rozdział 14Kate wciąż bolało serce.Co pewien czas powtarzała sobie, żezrobiła to, co musiała.Popchnęła Davida i Daveya do mówienia oAlicji.Ich wzajemne stosunki z pewnością ulegają teraz poprawieznacznie szybciej, a w końcu tylko w tym celu wkroczyła w ich życie.Przynajmniej tak to się wszystko zaczęło.Potem, gdzieś podrodze, zakochała się w Davidzie.Dopuściła do tego, że ojciec i synznalezli się w jej sercu, że wpletli się w tkankę jej życia.Ale choćczęsto sobie powtarzała, że jej odejście było najlepszym wyjściem, bólnie ustawał.Od początku przewidywała, że David jej tego niewybaczy, ale jego nieobecność bolała ją nawet bardziej, niż sięspodziewała.Machinalnie wykonywała wszystkie swe zwykłe czynności.Piładzbankami napar z truskawek, jakby to mogło złagodzić jej cierpienia.Chodziła do sądu, jak zwykle dobrze przedstawiając tam sprawyswych klientów.Pocieszała klientki wahające się z podjęciem decyzji,czy walczyć o utrzymanie małżeństwa, czy odejść.Teraz częściej, niżrobiłaby to parę tygodni przedtem, zachęcała je, by walczyły o swójzwiązek.Chcąc ustrzec się przed wspomnieniami, dbała o to, byzawodowe zajęcia absorbowały ją od rana do póznej nocy.Ale chociaż dni były pełne zdarzeń, jej życie było puste.Po razpierwszy od lat dokonywała oceny swych własnych potrzeb ioczekiwań na podstawie zupełnie innej hierarchii ważności.Proces tenrozpoczął się tuż przedtem, zanim poznała Davida.Jego rola polegałatylko na wyolbrzymieniu zmian, które i tak postanowiła wprowadzić,bo wiedziała, że inaczej nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwa.Popychając go w kierunku jedynej rzeczy, która rzeczywiście sięliczyła, odkryła potrzebę uczynienia tego również we własnym życiu.Siadywała teraz w swym gabinecie pod koniec dnia pracy,zatopiona w myślach, i usiłowała odnalezć jakieś pozytywne cechy tejzabagnionej sytuacji, w jakiej się znalazła.Zrobienie takiegoremanentu było dobrą rzeczą.Winna jest Davidowi Winthropowiprzynajmniej wdzięczność za to, że zmusił ją do intensywnegozastanawiania się nad sobą samą.Niestety, to, co przy tym zobaczyła, niezbyt jej się podobało.Wszystkie sukcesy wydały się jej nagle mało ważne, skoro nie byłonikogo, z kim mogłaby je dzielić.Wiedziała, że matka jest z nichdumna i że Ellen chwilami nawet jej zazdrościła kariery zawodowej.Jej koledzy szanowali ją, a klienci uważali, że czyni cuda.Wszystkoto jednak zdawało się nie mieć żadnego znaczenia.No, możeniezupełnie tak.W każdym razie znaczenie tego wszystkiegowyraznie zmalało.Chciała jakiejś przeciwwagi w postaci życiaosobistego, chciała mieć kogoś w rodzaju Davida, z kim mogłaby siędzielić swymi problemami i sukcesami i kto pocieszałby ją lubradował się wraz z nią.Nie owijajmy niczego w bawełnę, powiedziała do siebie zniesmakiem.Chciała dzielić życie z Davidem Winthropem, a nie zkimś takim jak on.Chciała, by pokazał jej, jak można kochać takmocno, że nawet śmierć nie rozrywa tych więzów.Któregoś dnia, póznym wieczorem w piątek, Kate spojrzała nastos akt na swym biurku i pomyślała, że czeka ją jeszcze jedensamotny, przeładowany pracą weekend.Przypomniała sobie ostro, żejest to droga, jaką sama wybrała, i zaczęła wsuwać te wszystkiepapierzyska do teczki.- Sortowanie tego wszystkiego zajmie ci pół nocy - skomentowałktoś od progu niskim, lekko schrypniętym głosem.Spojrzenie Kate pomknęło w górę.- David! - wykrzyknęła wibrującym z radości głosem.Patrzył na nią posępnie.- Cześć, Kate!Miała nadzieję, że nie słyszy gwałtownego bicia jej serca, i samapragnęła nie odczuwać tak tych uderzeń.Kiedy zgłodniałymwzrokiem szukała przeżyć wypisanych na jego twarzy, zauważyłatylko zmęczenie w oczach i zmarszczki na czole.Nie wyglądał naczłowieka, którego życie wróciło na normalne tory.Nie dostrzegła teżżadnego śladu złości i zaskoczyło ją to.- Co cię tu sprowadza? - spytała, nie pozwalając sobie nanajmniejszy cień nadziei.- Musimy porozmawiać.Potrząsnęła przecząco głową.- Nie sądzę.- Czy nie chcesz wiedzieć, jak Davey i ja dajemy sobie radę?- Oczywiście, że chcę, ale.- To zjedzmy razem kolację.Nie mogła przechodzić przez to wszystko jeszcze raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]