[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miał cierpliwości, by dłużej czekać.Z największą ostrożnością starał się unikać trzeszczącychdesek w podłodze.Był boso, ale żałował, że nie włożyłskarpetek.Wilgotne stopy odrywały się od drewnianej podłogiz lekkim ssącym odgłosem.Nawet jeśli Fayed go nie usłyszy, toprzecież dziewczynki, zwłaszcza Louise, mają bardzo lekki sen.Tak było od śmierci ich matki, która nastąpiła dziesięć potrzeciej w listopadową noc.Na szczęście poprzedniego wieczoru zdołał nad sobązapanować.Chociaż słowa Fayeda o matce na łożu śmiercikompletnie wytrąciły go z równowagi, poszedł do łazienki itam obmył dłonie i twarz lodowatą wodą.Potem był już wstanie zejść ponownie do brata i córek; w miarę przytomnieprzetrwał ten wieczór.Wysłał dziewczynki do łóżek o dziesiątejbez większych protestów z ich strony i ucieszył się, gdy Fayedzaledwie pół godziny pózniej oznajmił, że też chciałby siępołożyć.Al Muffet zbliżał się do drzwi pokoju, w którym spał brat.Matka nigdy nie pomyliła swoich dwóch synów.Różnica wieku to raz.Poza tym Ali i Fayed mieli zupełnieróżne osobowości.Al wiedział, że matka uważała, iż onbardziej przypomina ją samą, jest życzliwy, otwarty na różnesprawy i ludzi.Fayed był trochę jak kukułcze pisklę.W nauce zdolniejszy odbrata, w zasadzie najzdolniejszy w całej szkole, jako pomocnikw warsztacie był beznadziejny.Ojciec wcześnie uznał, że nie masensu zmuszać Fayeda do pracy.Mały Ali natomiast doskonaleznał zasady działania silnika samochodowego, jeszcze zanimskończył osiem lat.Kiedy w wieku szesnastu lat zrobił prawojazdy, skonstruował sobie własny samochód ze starych części,które dał mu ojciec.Nieufne usposobienie brata wywarto wpływ również na jegofizjonomię.Na świat zerkał spod oka, co sprawiało, że ludzie naogół wątpili w to, czy ich słucha.Poza tym chodził z lekkowysuniętym ramieniem, jakby stale spodziewał się ataku ichciał być na niego przygotowany, zawczasu nastawiając barku.Z twarzy jednak byli do siebie bardzo podobni.Ale matka ni-gdy ich z tego powodu nie pomyliła.To niemożliwe, pomyślałAl Muffet, ostrożnie przekręcając gałkę.Gdyby naprawdę tak się stało na minuty przed jej śmiercią,gdyby straciła jasność widzenia i myślenia, mogłoby tooznaczać prawdziwą katastrofę.Pokój był pogrążony w całkowitym mroku.Al przez kilka se-kund czekał, aż wzrok mu się przyzwyczai.Wreszcie na tleściany zarysowały się kontury łóżka.Fayed leżał na brzuchu, zjedną nogą wysuniętą poza krawędz łóżka i z lewą rękąwciśniętą pod głowę.Pochrapywał miarowo.Al z kieszonki na piersi wyjął latarkę.Zanim ją włączył,stwierdził, że walizka brata stoi na niskiej komodzie przydrzwiach do najmniejszej w całym domu łazienki.Zasłonił światło palcami.Jedynie wąska smuga padła napodłogę, umożliwiając mu zbliżenie się do walizki bezpotknięcia się o coś.Walizka była zamknięta.Spróbował jeszcze raz.Szyfrowy zamek nie dawał się otwo-rzyć.Fayed zachrapał głośno i się odwrócił.Al znieruchomiał.Niemiał nawet odwagi zgasić latarki.Przez kilka minut wsłuchiwałsię w oddech brata, który znów stał się rytmiczny i spokojny.Walizka była zwyczajna, czarna, marki Samsonite, średniejwielkości.Zwyczajny zamek może mieć najzwyczajniejszy szyfr zewszystkich.Zwykły szyfrowy zamek, pomyślał Al i obrócił kółeczka tak,by cyfry ułożyły się w datę urodzenia brata.Kliknięcie.Powtórzył kombinację cyfr na lewym zamku.Pokrywa dałasię otworzyć.Uniósł ją powoli, bez najmniejszego szmeru.Zobaczył ubrania.Na wierzchu dwa swetry, pod nimi spodnie,kilka par slipów i trzy pary skarpetek.Wszystko staranniepoukładane.Al włożył rękę pod ubrania i odsunął je na bok.Na dnie walizki leżało osiem telefonów komórkowych, laptopi terminarz.Nikt nie potrzebuje ośmiu komórek, chyba że się utrzymuje zich sprzedaży, pomyślał Al.Poczuł, że puls jeszcze bardziej muprzyśpiesza.Wszystkie telefony były wyłączone.Przez momentkusiło go, by zabrać komputer i przyjrzeć mu się bliżej, aleszybko z tego pomysłu zrezygnował.Prawdopodobnie i tak jestpełen zabezpieczeń, których nie umiałby złamać, aryzykowałby, że brat się obudzi, zanim on odłoży laptop namiejsceTerminarz był z czarnej skóry, zamykany na pętelkę nazatrzask, stanowiący jednocześnie uchwyt na eleganckidługopis.Al wziął latarkę do ust, skierował światło naterminarz i otworzył go.To był zwyczajny filofax.Strony po lewej podzielono na polaprzeznaczone na trzy pierwsze dni tygodnia.Cztery pozostałedni mieściły się po prawej stronie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]