[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstawiam kolację.191Zastanowiła ją ta niespodziewana rozmowa.Thomasa poznałajeszcze przed wojną w Anglii.Był przystojnym absolwentem fizykio rozwianych włosach, ciągle zagubionym i rozważającym jakieśnadzwyczajne problemy naukowe, które kiedyś usiłował jej wytłu-maczyć.Nigdy nie pozwoliłby sobie na składanie wizyt w środkunocy i w dodatku bez zapowiedzenia, o ile niespodziewany telefonod człowieka zagubionego gdzieś w Normandii można było trakto-wać jako zapowiedz odwiedzin.Nie wiedziała, skąd jechał i dlacze-go nagle po latach do niej zadzwonił.Równie ciekawe było, skądznał jej adres i numer telefonu, które stanowiły tajemnicę dostępnątylko nielicznym.Jean-Paul stał wciąż w drzwiach, gdyż nie rozumiał, o czym Jo-anna rozmawiała po angielsku.-W porządku? - zapytał, orientując się, że Joanna nie zwracauwagi na jego dyskretną obecność.-Ach, tak, dziękuję Jean-Paul.Za pół godziny będzie tu Anglik.Wpuść go, nie robiąc mu krzywdy.Jean-Paul podniósł dłoń do daszka wymiętej czapki, której nig-dy nie zdejmował, i zniknął w mroku sieni równie bezgłośnie, jaksię pojawił.Wkrótce warkot samochodu przed bramą i skrzypienie otwie-ranych wierzei wskazały, że Thomas szybciej odnalazł drogę, niżsię spodziewała.Wyszła przed drzwi, zaciekawiona, jak wyglądadawno niewidziany znajomy.Niewiele się zmienił, choć bujnaczupryna zmniejszyła się do skromnego jeża, co bez wątpieniawynikało z konieczności założenia munduru.Przybywał w stopniuporucznika British Army.Joanna pomyślała, że wcielono go dowojska siłą, gdyż tylko w ten sposób można było wytłumaczyć, żeściął włosy.W dłoni trzymał doniczkę, którą zapewne zdjął z parapetu ja-kiegoś normandzkiego domu.- Nie myśl tak - krzyknął, widząc, że Joanna zaskoczona patrzy na kwiaty.- Nie ukradłem, lecz kupiłem.Słowo ci daję!Objęła go z taką serdecznością, że aż zerknął na nią zdumiony.Nie mógł wiedzieć, że nagle odżyły wspomnienia najpiękniejszegoczasu w jej życiu.Przed wojną, gdy żył Herbert, a Natalia była na-stolatką, często wyjeżdżali do Londynu, a spotkania z Thomasem192i jego zwariowanymi przyjaciółmi były najbardziej beztroskimczasem w jej życiu.-Dawno się nie widzieliśmy.- Miała łzy w oczach, czego nawetnie starała się ukryć.-Bardzo dawno, Joanno.Podczas wojny czas biegnie dwa razyszybciej.Jak Herbert?Joanna opuściła głowę.-Nie żyje.Zamordowali go w gestapo.Zamęczyli.-Przepraszam.Przepraszam, nie wiedziałem.Wyjęła doniczkę z jego dłoni i wskazała na drzwi do normandz-kiego domku.- Chodz, kolacja gotowa.Thomas nie dał jej długo czekać na wyjaśnienie celu niespo-dziewanej wizyty.Zresztą gdy tylko podała pieczoną kaczkę, na-tychmiast zapytała, jak ją odnalazł na normandzkiej wsi.-Aaron - odpowiedział krótko.-Czyli znowu tajne służby Jego Królewskiej Mości.Musiał usłyszeć niechęć w jej głosie, gdyż natychmiast wy-jaśnił.-Cowgill powiedział mi, że zgodziłaś się podjąć misję, więcdlatego jak w dym.-Zgodziłam się? Niech tak będzie.Mów dalej.- Po kolei.Zostałem włączony do misji ALSOS.Wstrzymał głos, czekając czy Joanna zapyta, co to takiego.Niezapytała, gdyż dobrze wiedziała, że to grupa amerykańskich naukow-ców poszukująca niemieckich uczonych i dokumentów związanychz bronią nuklearną.Skinęła głową, dając znać, że wie o co chodzi.- Dwudziestego szóstego kwietnia dotarliśmy do Stadtilm.Tej nazwy nie znała.- Miasto w rejonie Erfurtu i Jeny.W czasie wojny jedna zgrupniemieckich atomistów miała tam swój ośrodek badawczy.Weszliśmy do niego.Najwyrazniej był bardzo głodny, gdyż ani na chwilę nie prze-stawał jeść, a kaczka traciła mięso w zadziwiającym tempie.Rów-nie często sięgał po kieliszek czerwonego wina, na który Joannamusiała mieć baczne spojrzenie, aby napełniać równie szybko, jakznikała jego zawartość.193-.i zastaliśmy pustkę.Jakiś dwóch mało ważnych facetów,trochę dokumentów, równie nieistotnych.Esesmani wszystko wywiezli.Joanna miała już na końcu języka pytanie, czy po to, żeby topowiedzieć, jechał do niej z południowych Niemiec, ale w tymsamym momencie Thomas przerwał jedzenie i pochylił się nadstołem.-.z wyjątkiem betatronu.Be-ta-tronu - powtórzył, akcentującsylaby, widocznie po to, aby zapamiętała tę trudną nazwę.-Wyjaśnisz, co to takiego?-Pewnie - Thomas zamilkł, najwidoczniej szukając sposobu jaknajprostszego wytłumaczenia istoty działania betatronu.-Więc - zaczął po chwili - aby zapoczątkować reakcję nukle-arną, trzeba zderzyć dwie cząstki atomu.Przerwał, patrząc bacznie na Joannę, czy nadąża za jego wyja-śnieniami.Ona uśmiechnęła się i skinęła głową, potwierdzając, żejak dotąd wszystko rozumie.- Wszystkie, poza neutronami, są naładowane, a więc dwiecząstki o ładunku, powiedzmy, dodatnim zostaną od siebie odepchnięte z siłą odwrotnie proporcjonalną do odległości.Joanna nie czekała już, aż przerwie, sprawdzając, czy rozumiejego wywód, lecz kiwała potakująco głową, więc Thomas mówiłdalej.-.Należy cząstkom nadać prędkość, dzięki której pokonają tęodpychającą siłę.I to właśnie robi betatron.To po prostu próż-niowa rura w kształcie pierścienia, w której w polumagnetycznym krążą naładowane cząstki, nabierając corazwiększej prędkości, aż uzyskawszy odpowiednią energię,kierowane są na materiał tarczowy, wytwarzając strumieńwtórnych fotonów.-Możesz powtórzyć? - przerwała mu Joanna.-Nie, zbyt dużo wysiłku to mnie kosztuje.Powiem inaczej, ażmateriał tarczowy zamienia się w materiał radioaktywny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]