[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaskoczony Bonaf� próbował dojść do siebie,poprawił na sobie ubranie, kiedy ostatnie pchnięcie wyrzuciło go prosto przez otwartedrzwi na ulicę.Torebka, którą nosił na pasku zaczepionym na nadgarstku, upadła naziemię.Quart pochylił się, żeby ją podnieść, i rzucił pod stopy Bonaf�, na chodnik.  Nie chcę pana więcej widzieć  powiedział. Nigdy.W świetle latarni ulicznej widać było, że dziennikarz próbuje odzyskać swojągodność.Trzęsły mu się dłonie, miał potargane włosy, był biały ze wstydu i poniżenia. Ja jeszcze z księdzem nie skończyłem  w końcu udało mu się wydusić z siebie.Głos łamał mu się w niemal kobiecym szlochu. Sukinsyn!Nie był to pierwszy raz w życiu, kiedy Quarta nazywano w ten sposób, wzruszyłwięc tylko ramionami.Potem, uznając sprawę za zamkniętą, odwrócił się i ruszyłprzez hali w stronę swojego pokoju.Za ladą w recepcji, trzymając jeszcze dłoń kołotelefonu, bo chwilę wcześniej zastanawiał się nad możliwością wezwania policji,nocny portier oczy miał okrągłe jak spodki.Jakbym nie widział, tobym nie uwierzył,mówił jego wzrok, mieszanina zaskoczenia i szacunku.Ale ksiądz.Poza spuchnięciem i zdartą skórą na kostkach prawej dłoni nie było to nicgroznego, Quart mógł poruszać palcami.Przeklinając w głos własną głupotę, zdjąłmarynarkę i poszedł do łazienki, żeby przemyć ranę wodą utlenioną.Następnieprzyłożył do ręki chusteczkę wypełnioną całym lodem, jaki znalazł w minibarzeswojego pokoju.Przez chwilę stał w oknie, patrząc na plac Virgen de los Reyes i naoświetloną katedrę, nad dachem Arcybiskupstwa, nie mogąc przestać myśleć oHonorato Bonaf�.Kiedy lód się roztopił, ręka była już w dużo lepszym stanie.Podszedł domarynarki, wyjął całą zawartość kieszeni i zanim powiesił ją na wieszaku w szafie,ułożył wszystko na komodzie: portfel, długopis, wizytówki na notatki, papierowechusteczki, pojedyncze monety.Pocztówka kapitana Xaloca leżała widokiem do góry,stara, pożółkła fotografia przedstawiała kościół, woziwodę z osiołkiem, rozmytym,jakby był duchem, w jasnym dymie, który otaczał cały widok.I wkrótce pojawił sięobraz, głos, zapach Macareny Bruner.Nadeszła chwila, kiedy pękły tamy i wszystkosię przelało.Kościół, jego misja w Sewilli, Bonaf�  rozmyły się tak samo, jak sylwetkawoziwody na pocztówce, a wszystko w jednej chwili stało się nią: zarysem jejuśmiechu w półmroku nabrzeża nad Gwadalkiwirem, miodowymi refleksami w jejciemnych oczach, ciepłym zapachem jej bliskości, skórą na udzie, na którym Carmenw fabryce cygar skręcała wilgotne liście tytoniu, z podwiniętą spódnicą.NagaMacarena w upalne popołudnie, jej sylwetka odcinająca się od bieli prześcieradła, podsłońcem padającym poziomymi smugami między listewkami żaluzji, z drobnymikropelkami potu u nasady czarnych włosów i na ciemnym łonie, i na rzęsach.Nadal było bardzo gorąco.O prawie pierwszej w nocy otworzył prysznic i powolirozebrał się, upuszczając ubranie na podłogę.Kiedy to robił, lustro szafy ukazało muodbicie kogoś nieznajomego: wysokiego mężczyzny o posępnym spojrzeniu, któryzdjął buty, skarpetki i koszulę, a potem, już z nagim torsem, pochylił się, żeby rozpiąć pasek, i czarne spodnie opadły na podłogę.Białe bawełniane slipy zsunęły się wzdłużud, ukazując członka pobudzonego myślą o Macarenie.Przez chwile Quart przyglądałsię nieznajomemu, który patrzył na niego z uwagą z drugiej strony lustra.Szczupły, opłaskim brzuchu i wąskich biodrach, silnej klatce piersiowej, z wyraznymzaokrągleniem muskułów na ramionach i barkach.Niezle wyglądał ten milczący facet,przypominający żołnierza bez wieku i poza czasem, pozbawiony kolczugi i broni.Izastanowił się, po co mu ten wygląd.Szum wody i świadomość własnego ciała przywołały wspomnienie innej kobiety.Działo się to w Sarajewie, w sierpniu 92, podczas krótkiej i pełnej przygód podróży dobośniackiej stolicy, żeby wynegocjować uwolnienie Jego Ekscelencji Franjo Pavelićia,chorwackiego arcybiskupa, wysoko cenionego przez Ojca Zwiętego.Jego życiezagrożone było z jednej strony przez bośniackich muzułmanów, a z drugiej przezSerbów.Przy tej okazji wystarczyło 100000 niemieckich marek, przywiezionych przezQuarta na pokładzie helikoptera z barwami Narodów Zjednoczonych, w walizeczceprzypiętej łańcuszkiem do jego nadgarstka i pod eskortą francuskich niebieskichhełmów, aby obie strony zgodziły się na ewakuację prałata do Zagrzebia, tak by niezastrzelono go na ulicznym posterunku, jak to się stało z arcybiskupem Jesićiem,zabitym przez snajpera.To był najcięższy etap w dziejach Sarajewa, z atakamibombowymi na kolejki stojące po wodę i chleb, codziennie dwudziestu, trzydziestuzabitych i setki rannych, stłoczonych, bez światła ani lekarstw w szpitalu w Kosewie.Zabrakło już miejsca na cmentarzu i ofiary grzebano na stadionie piłkarskim.Jasminanie była właściwie prostytutką.Należała do dziewczyn, które wynajmowały się w rolitłumaczek dziennikarzom i dyplomatom w hotelu Holiday Inn i często wymieniały znimi coś więcej niż tylko słowa.Cena Jaśminy była równie względna, jak wszystko wtamtym mieście: puszka konserwy, paczka papierosów.Podeszła do Quarta,zachęcona jego duchownym strojem, i opowiedziała mu historię, która w tymoblężonym mieście nie była zbyt oryginalna: ojciec inwalida, bez papierosów, wojna,głód.Quart obiecał jej znalezć papierosy i coś do jedzenia, a ona wróciła wieczorem,ubrana na czarno, żeby ukryć się przed snajperami.Za kilka marek Quartowi udałosię zdobyć pół kartonu marlboro i kilka wojskowych racji żywności.Tamtej nocy wpokojach była bieżąca woda, a ona poprosiła o zgodę, żeby się wykąpać po razpierwszy w tym miesiącu.Rozebrała się przy świetle świecy i weszła pod strumieńwody, podczas gdy on przyglądał się jej zafascynowany, oparty plecami o framugędrzwi.Była jasnowłosa, miała jasną skórę i duże, twarde piersi.Kiedy woda spływałapo jej skórze, odwróciła się do Quarta z zachęcającym, pełnym wdzięcznościuśmiechem.On jednak nie ruszył się, tylko odwzajemnił uśmiech.I nie była to tymrazem sprawa zasad.Po prostu pewnych rzeczy nie można robić w zamian za półkartonu papierosów i racje żywnościowe.Kiedy już była sucha i ubrana, zeszli do hotelowego baru i przy świetle kolejnej świecy wypili pół butelki koniaku, podczas gdyna zewnątrz dalej spadały serbskie bomby.Potem, trzymając papierosy i jedzenie,Jasmina szybkim pocałunkiem musnęła wargi księdza i pobiegła w ciemność.Cienie i twarze kobiet.Zimna woda spływając po twarzy i ramionach bardzodobrze robiła Quartowi.Okaleczoną rękę trzymał poza strumieniem wody, opartą okafelki na ścianie, i przez chwilę stał tak, nieruchomo, z gęsią skórką.Następniewyszedł spod prysznica, woda ściekała z całego ciała i pozostawiała ślady na kafelkachpodłogi.Wytarł się lekko ręcznikiem i położył na łóżku na wznak.Twarze kobiet icienie.Jego nagie ciało odbiło swój kształt na prześcieradle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire