[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale pan zabił zzimną krwią osobę, która była pańską wspólniczką w niezliczonych przestępstwach&Pana zdjęcia staną się dowodami rzeczowymi i pewien jestem, że nie ujrzy pan już nigdydrzewa ani łąki.Kara śmierci została zniesiona, ale dożywotnie więzienie jest chybagorsze niż ona.Nie chcę rozwodzić się nad zniszczonym życiem Amandy&Siedzący przed nimi człowiek poderwał się jak dzikie zwierzę.Parker rozkrzyżowałręce i zasłonił sobą drzwi.Ale Tyler w dwóch skokach znalazł się przy wąskichdrzwiczkach prowadzących na wieżę. Zatrzymaj go! krzyknął Parker.Joe ruszył w chwili, gdy Tyler otworzył drzwiczki i zniknął.Wypadli za nim. Biegnie w górę! powiedział Joe Nie ucieknie! Słyszał nad sobą krokibiegnącego, Spiralne schodki wirowały przed nim.Nagle Alex potknął się, a biegnący zanim Parker wpadł na niego.Podnieśli się i ruszyli słysząc wysoko nad sobą trzaskotwieranej klapy.Ostatnie stopnie.Uderzył w nich wiatr.Joe wysunął głowę nadpowierzchnię wieży i zobaczył biały dres Tylera, który stał na obramowaniu, patrząc nanich. Stój! zawołał Parker, Tyler odwrócił głowę, spojrzał w dół i skoczył.Podbiegli do obramowania; podnimi w ciemności, która zaczynała już szarzeć, fale wściekle tłukły w wystrzępione zębyskał.Bliżej można było dostrzec białą nieruchomą plamę. To chyba on& powiedział Parker przekrzykując szum wiatru.Joe bez słowa skinął głową. Może żyje& ? Parker wyjrzał raz jeszcze. Nie! zawołał Alex przekrzykując huk tłukących w skały fal. Nikt by tego nieprzeżył! I nie dotrzemy tam przed odpływem& Jeżeli woda go nie zabierze wcześniej&Parker otworzył usta, ale nie odpowiedział.I on miał absolutną pewność, że FrankTyler zginął na miejscu. Deszcz przestał padać powiedział Joe. Tak.Przeszli wokół obwodu wieży, smagani wiatrem.Teraz naprzeciw nich zamigotałylatarnie przy wiejskiej uliczce.Bliżej także były światła, reflektory kilku aut, stojącychna krawędzi drogi u wylotu grobli, przez którą przewaliła się właśnie wysoka falawzbijając obłok piany.Ale biegnąca aż ku zamkowi poręcz była już częściowo widoczna.Parker zawrócił i zaczął schodzić.Alex poszedł za nim nie zamykając klapy.Uczułnagłe zmęczenie.Znalezli się przed drzwiczkami prowadzącymi do biblioteki. Porozmawiajmy chwilę, a pózniej spróbujemy napić się kawy& mruknął Alex może jest jeszcze ciepła w tych termosach? A co z Harcroftem? zapytał Parker. Nic.Nie wie przecież, że chcesz go aresztować. Tyler też nie wiedział.Dlaczego mu powiedziałeś, że wiesz o nim wszystko?Joe nie odpowiadał, Nagle uniósł głowę. Słuchaj, to okropne.Ten Harcroft ma żonę i dwóch synów.Zabił, bo chciałuchronić ich szczęście.O mały włos, a udałoby mu się. O mały włos& Parker westchnął. Myślę, że jednak powinniśmy z nimporozmawiać nie czekając na pojawienie się tych ludzi z Devonu. Właśnie chciałem ci to zaproponować. Chodzmy Parker skinął głową. Gdybym nie był policjantem, przeklętympolicjantem, który musi stać na straży prawa bez względu na to, co prywatnie myśli& nie dokończył. Co byś zrobił wówczas? Nie pytaj mnie o to.Wiemy przecież, że ten człowiek nigdy już nie popełniżadnego przestępstwa, a jego ofiara była w pewien sposób jego katem& Parkermachnął ręką Chodzmy.Cokolwiek myślę, wiem jedno: człowiek nie może braćprawa we własne ręce i wymierzać wyroku śmierci innemu człowiekowi, choćbynajgorszemu.Zgoda na to zniszczyłaby porządek cywilizowanego świata.Wstał ciężko i ruszył ku drzwiom.Kiedy znalezli się przed drzwiami Harcrofta, Joe cofnął się o pół kroku robiąc miejsceprzyjacielowi.Parker zastukał raz, cichutko, a pózniej nacisnął klamkę.Weszli.Pokój byłpusty.Joe zajrzał do łazienki. Nikogo& powiedział półgłosem gdzie on jest? Może poszedł sprawdzić, czy pani Wardell śpi? szepnął Parker Ale w takimrazie&Zawrócił szybko ku drzwiom.Ruszyli krużgankiem.Joe cicho otworzył drzwi pokojustarej damy.Siedziała przy stole tak jak ją pozostawili.Ale nie sama.Naprzeciw niej siedział doktor Harcroft
[ Pobierz całość w formacie PDF ]