[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu podniósł wzrok.Maggie nadal bacznie goobserwowała.- No i co? - zapytał.- Gdzie jest krew?O tym przecież rozmawiali w sypialni.Na ubraniu Tommy'egonie było żadnych plam.Drew spojrzał ponownie na zdjęcia i nagle goolśniło.Przy ciele ofiary nie było widać kałuży krwi.Płótno niezakrywało ziemi wokół zwłok na tyle, by ją zasłaniać.A na fotografiiz wyrysowanym kredą konturem nie było praktycznie żadnych śladówkrwi.Nie podnosząc wzroku Drew podszedł z fotokopią pod lampę.Asfalt, na którym wyrysowano kredą kontury zwłok, byłniejednolitego koloru, ale nie dostrzegł na nim wielkiej ciemnejplamy, która musiałaby tam pozostać wskutek ran zadanych ofierze.Musiałaby być widoczna nawet gdyby ktoś przesuwał ciało,próbując reanimować Charliego Brundridge'a.Kiedy ma się wielkądziurę w piersi, rozerwaną arterię i ranę od kuli w głowie, człowiekkrwawi jak diabli.- On nie zginął w tym zajezdzie - wyszeptał Drew, pojmującnagle wszystko.- A niech to szlag! Zabili go gdzie indziej i przywiezlitam jego zwłoki.125RS ROZDZIAA DZIEWITYDrew znowu siedział przy kuchennym stole, tym razemsporządzając listy.Być może były one bezwartościowe, chciał jednakspisać wszystko, co należało sprawdzić, przeglądając ponownieinformacje na temat Charliego Brundridge'a.Zapoznawał się teraz znimi o wiele dokładniej niż za pierwszym razem.To, że Brundridge'a zabito w innym miejscu, a potem jego ciałoprzywieziono do zajazdu, mogło być bez znaczenia.Ale równiedobrze mógł to być klucz, którego poszukiwał, odkąd dowiedział się ośmierci Tommy'ego Cannona.Może znalazł właśnie sposób, bywyśledzić człowieka, który chciał go zniszczyć.Ktoś przywiózł zwłoki Brundridge'a do  Dyliżansu".Możezrobił to Tommy Cannon.Jeśli tak, Drew byłby znowu w ślepymzaułku.Wiedział jednak z doświadczenia, że jeden człowiek miałbytrudności z przeniesieniem zwłok.Widział na procesie, że Cannon niebył zbyt dobrze zbudowany.Szczupły i o wiele niższy niż Drew,potrzebowałby pomocy, żeby przenieść ciało Brundridge'a z miejscazbrodni na parking, gdzie znalazła je policja.Gdyby Drew trafił naślad człowieka albo ludzi, którzy mu pomagali.- Chyba wreszcie zasnęła - oznajmiła Maggie.Drew popatrzył na nią zaskoczony.Był tak pochłoniętymyślami, że nie zauważył, kiedy Maggie i Laurie zniknęły.Najwyrazniej opuściły go jakiś czas temu.Rzuciwszy okiem nasporządzaną przez siebie listę, stwierdził, że zajmuje już całą stronę126RS żółtego papieru, który dała mu Maggie, zanim poszła położyć córkęspać.- Spójrz na to - powiedział, podsuwając jej kartkę.Maggiewiedziała w końcu o tym okręgu o wiele więcej niż on.Mogła muudzielić potrzebnych informacji.Podeszła do stołu.Obserwował, jak przegląda uważnie listę.- Wiesz coś na temat tych osób? - zapytał, odczekawszy chwilę.- Wymieniano ich nazwiska w gazetach.O niektórych słyszałamwcześniej, o innych nie.- Zacznij od tych, których znasz.- Donald Raster.- Koroner.- I właściciel zakładu pogrzebowego.- Chcesz powiedzieć, że okręgowy koroner jest równocześniegrabarzem?Skinęła głową, wpatrując się nadal w kartkę, najwyrazniejnieświadoma znaczenia tej informacji.Koroner nie był nawetlekarzem, co zapewne w tych stronach nie należało do rzadkości.I zpewnością nie był specjalistą w dziedzinie medycyny sądowej.- Emmitt Grimes - kontynuowała Magie.- Kończył szkołę razemz Tommym.Dwa lata przede mną.- Grimes był jednym z zastępcówszeryfa, którzy przyjechali tamtej nocy na wezwanie do  Dyliżansu".- A ten drugi policjant? Thompson? Znasz go? Maggie pokręciłagłową.127RS - Chyba nie.Kiedy czytałam pierwszy raz te wycinki,rozpoznałam od razu nazwisko Emmitta.Próbowałam przypomniećsobie, kim jest ten drugi, ale.chyba o nim nie słyszałam.- Czy to znaczy, że nie jest stąd?- Mógł mieszkać w dzieciństwie poza granicami okręgu.Nienależałby wtedy do naszego rejonu.Ostatnio zbudowano w okolicynową szkołę, ale za moich czasów chodziliśmy wszyscy do liceum wokręgu Cooper.- Mów dalej - ponaglił ją.Maggie znowu spojrzała na listę.- Słyszałam o tej firmie - stwierdziła, wskazując palcem nakartkę.- Ale za Boga nie mogę sobie przypomnieć, gdzie i kiedy tobyło.Na liście figurowała tylko jedna firma.Zakłady UtylizacjiOdpadów w Edgemont.Charlie Brundridge pracował tam jakospecjalista od inżynierii systemów.Co to, do cholery, mogłooznaczać? Komputery? Drew wiedział, że to także musi sprawdzić.- Może znasz tę firmę z gazet? Albo z radia?- Możliwe.W pobliżu Jefferson jest miasteczko Edgemont.Może dlatego ta nazwa brzmi znajomo.- Czy tam jest siedziba firmy?- Nie wiem.- Masz książkę telefoniczną?Przytaknęła, nadal wpatrując się w kartkę.W końcu podniosłagłowę i napotkała jego wzrok.Przez ułamek sekundy widział w jejspojrzeniu, że nie zapomniała, co zaszło między nimi minionej nocy.Potem ukryła oczy za zasłoną długich rzęs.128RS Drew zastanawiał się, czy wspomina ich pocałunek.On myślał onim niemal przez cały dzień, choć emocjonowała go nieuzasadnionazapewne nadzieja, że dowie się wreszcie, przez kogo trafił dowięzienia.Był ciekaw, czy Maggie pamięta, że zamierzał tej nocy odejść.Iczy nadal tego od niego oczekuje.Miał wrażenie, że jej dzisiejszeodkrycie wszystko zmieniło.Zeszłej nocy zupełnie stracił nadzieję.Maggie odmówiła mu pomocy i nie widział szans na oczyszczenie sięz zarzutów.Pozostała mu tylko ucieczka.Ale teraz.- Chcesz, żebym znalazła adres tej firmy? - zapytała.Uniósłgłowę i zauważył, że znów na niego patrzy.W jej oczach nie dostrzegłjuż jednak wspomnień minionej nocy.Były szeroko otwarte i niczegonie ukrywały.- Tak, bardzo proszę - odpowiedział.Skinęła głową i spojrzała raz jeszcze na listę.Gdy odezwała sięponownie, jej słowa nie miały nic wspólnego z firmą, o którejrozmawiali ani z jego zapiskami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire