[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Powiedz miconiunctivus imperfecti od czasownika laudare. Laudaverem, laudaveres, laudaveret. stękał młodzian, zaciskając ręce, aż stawy trzeszczały.Trzej łacinnicy skrzywili się.yle orzekł proboszcz.Następnie, zwracając się do trzech chłopców, dodał: Wy zaśnie róbcie głupich min.Już przeszło dwa lata męczę się z wami.Pomóż mu, Piotrze.Niczym strzał z pistoletu padła odpowiedz z ust Deschampsa: laudarem, laudares,laudaret. No widzisz, Jasiu, to jest dosyd proste podjął proboszcz. Bierzeszinfinitivus od laudare, dodajesz na koocu m i masz imperfectum coniunctivi.Vianney spuścił smutno głowę. On nie dostanie jabłka zawołał triumfalnieJakub, wycierając łakomie usta. Ale ja dostanę jeszcze jedno za odpowiedz o Atalii wtrącił jego brat.I nie czekając na decyzję księdza, chwycił ostatnie jabłko i podał jemłodemu Vianneyowi. Masz to ode mnie. Ależ ja nie zasłużyłem wymawiał się Jan-Maria. Wez, wez rzekł zuśmiechem ksiądz Balley. Nie wolno odmawiad przyjęcia podarunku. Byłoby toobrazą dla ofiarodawcy dodał poważnie młodszy Loras.Jan-Maria roześmiał się iprzyjął owoc z wdzięcznością. Kim właściwie była Atalia? zapytał Maciek, żądnywiedzy. Odpowiedz znajdziesz w IV Księdze Królewskiej.Była to królowa judzka, którakazała wymordowad wszystkich następców tronu. O zgrozo! Czy królowa Karolina Neapolitaoska była takim samym potworem? zapytał Piotruś. Nie.Owszem był nim Konwent Paryski, który zgilotynował naszegoojca odparł młodszy Loras, zgrzytając zębami.33 Muszę iśd do chorego przerwał proboszcz, żeby zmienid temat rozmowy.Zanim wrócę, możecie iśd do ogrodu i pobid się śnieżkami, ale uważajcie na szyby.Przecież wiecie, że cesarz nie podwyższył pensji dla duchowieostwa.Chłopcy z okrzykami radości wybiegli na podwórko.Jedynie Jan-Maria orzekł, żemusi jeszcze raz i drugi odmienid czasownik laudare. Głupstwo! zawołał Maciek.Pomogę ci, jak wrócimy.Zobaczysz, pójdzie jak po maśle. Tak, tak, idz przewietrzydgłowę dodał proboszcz. Potem pójdzie ci o wiele łatwiej.Trzej chłopcy byli już w ogrodzie, gdy tymczasem ksiądz proboszcz zatrzymał nachwilę młodego Vianneya. Słuchaj, Jasiu, twoja ciocia, pani Humbertowa, była tu umnie ze skargą, że przy stole nic prawie nie jadasz.Jesz tylko zupę, do której ona musidolewad wody.A jeżeli doda odrobinę masła, wtedy grymasisz.Co się z tobą dzieje?Chłopak w twoim wieku powinien jeśd jak wilk.Jan-Maria spuścił oczy zakłopotany. Zwięci bardzo pościli rzekł w koocu.Oczywiście.Czytamy o tym we wszystkich ich żywotach.Ale można przesadzad.A mamwrażenie, że święci w dwudziestym roku życia dawali dowody wilczego apetytu.Niedziwię się, więc, że nie możesz wyuczyd się łacioskich odmian, skoro żołądek krzyczy ci zgłodu.Powiem mojej siostrze, żeby ci dała pajdę chleba z masłem i filiżankę gorącegomleka.Masz nic nie zostawid.Potem pójdziesz pobid się z kolegami śniegiem i zobaczysz,że po tym wszystkim o wiele łatwiej dasz sobie radę z odmianami czasownika laudare.Na przyszłośd masz jeśd wszystko, co ci ciocia poda.Ja ci to nakazuję, rozumiesz? Takjest, księże proboszczu odrzekł niepewnie Jan- Maria.Poczciwa ciotka Małgorzata szczerze się ucieszyła stwierdziwszy przypołudniowym posiłku, że jej siostrzeniec je z apetytem, a mąż zauważył z zadowoleniem: No, wreszcie! Zdaje się, że śnieg wyleczył cię z braku apetytu. To ksiądz proboszcz, który mi kazał jeśd więcej wyjaśnił nieco zmieszany Jan-Maria. Głód czy posłuszeostwo, wszystko jedno.Grunt, że jesz przyzwoicie. Ale jestteraz Wielki Post dodał chłopak na swoje usprawiedliwienie. Gdy zostanieszksiędzem, wtedy będziesz mógł pościd do woli rzekł ze śmiechem Franciszek Humbert. Na pewno to będę robił odrzekł z przekonaniem Jan-Maria.Zima ustąpiła miejsca wiośnie i przez otwarte okna plebanii widad było białe odkwiatów drzewa wiśniowe.Trzej młodzi uczniowie tłumaczyli po kolei wyjątki z Selectaee Veter i Testamento historiae, zbioru opowiadao, zaczerpniętych ze StaregoTestamentu.Jedynie Jan-Maria stale tkwił jeszcze pogrążony w swoich koniugacjach, aim bardziej usiłował je sobie przyswoid, tym większy zamęt powstawał mu w głowie.Capio, capis, capit., Biedny Jan-Maria! Niewątpliwie nauka szła mu nieco łatwiejod czasu, gdy na polecenie księdza proboszcza zaspokajał głód przynajmniej raz na dzieo.Mając jednak dwadzieścia lat, był już za stary na to, by móc pakowad do głowy to, czegojego młodsi koledzy uczyli się jakby się bawiąc.34Capiebam, capiebas, capiebat., powtarzał Jan-Maria, wsłuchując się jednymuchem w to, co Piotruś Deschamps tłumaczył głośno: Wtedy ukazał mu się Pan wpłomieniach ognia, ze środka krzewu.Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem, a niespłonął od niego. O Boże! pomyślał Jan-Maria, dlaczego tylko w cierniach sięukrywasz? Całym sercem czuł pociąg ku świętym przybytkom, lecz przystęp zagradzałmu nieprzebyty gąszcz deklinacji i koniugacji łacioskich.Płonęły, a nie spalały się, mimotysięcznych wysiłków, by jakoś przez nie przebrnąd. O mój Boże, dlaczego ukrywasz sięw płonącym krzewie? jęczał powtarzając od nowa z trudem: capiam, capies, capiet.Tymczasem Maciek z zapałem tłumaczył dalej: Mówil Pan: Dosyd napatrzyłemsię na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekao jego na ciemięzców,znam, więc jego uciemiężenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]