[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie przytomnie rozejrzała się wokół.Notak, zboczyła z drogi, dotarła aż na Great Russell Street.Te okolice nie cieszyły się dobrąsławą, samotne kobiety powinny ich unikać, jednak było stąd blisko na jedną z głównychulic, gdzie łatwo znalezć dorożkę.Wyczerpana i zziębnięta ruszyła w przeciwną stronę.Joanna i Tess niedługo za-rządzą przygotowania do kolacji, a przed położeniem się spać, jak to miały w zwyczaju,poplotkują o znajomych i podyskutują o modzie.Nikt w całym domu nie zrozumie jejuczuć, nikt ich nie będzie dzielił.Wątpiła nawet, by ktokolwiek zauważył, że jest dzisiajjakaś inna.Wszyscy będą szczęśliwi, bo Alex wreszcie zyska środki na konieczne inwe-stycje w szkockim majątku oraz na posag dla Chessie, a Tess kupi sobie jeszcze więcejfatałaszków.Merryn wlokła się noga za nogą.Kiedy dotarła do rogu ulicy, usłyszała dziwnydzwięk, który przypominał uderzenie pioruna.Nie urwał się jednak, tylko wciąż trwał,narastał, a ziemia zadrżała pod jej stopami.Usłyszała własny krzyk, zdążyła obrócić sięw stronę, z której dobiegał grzmot, i coś walnęło w nią z potworną siłą, powaliło na zie-mię.Merryn potoczyła się niczym szmaciana lalka.Oślepiła ją woda, a raczej coś, comiało konsystencję wody, ale dziwnie pachniało.Gdy otworzyła usta, poczuła smak pi-wa.Wypluła je szybko, nie wierząc własnym zmysłom.A fala narastała, za chwilę mogłają zatopić.Jakoś udało jej się wygrzebać i przepełznąć na położone wyżej schody.Usiadła nanich i zaczęła kaszleć, czując ból w piersi.Cała była mokra i cuchnęła piwem.Obrzy-dliwy odór był wszechobecny, a jego wezbrana fala niosła wszystko, co znajdowało sięna ulicy: przeróżne brudy, porwane parasolki, nawet zdechłego kota.Merryn patrzyła nato niewidzącym wzrokiem.Była tak zaszokowana, że nie miała pojęcia, co dalej robić.Wydawało jej się, że to jakiś senny koszmar, który za chwilę się skończy.RLT A potem do jej uszu dobiegł kolejny grzmot.Kiedy tam spojrzała, zobaczyła, że wjej stronę sunie wielka czarna ściana.Patrzyła na nią z otwartymi ustami, a wtedy ktoś jąchwycił i zasłonił własnym ciałem.Merryn krzyknęła dziko, ale fala i tak zagłuszyła jejkrzyk i przewaliła się przez nich niczym anioł śmierci.I znowu trzask.Kiedy uniosła głowę, zobaczyła, że budynek, na progu któregosiedziała, zaczyna się walić.I pochłonął ją mrok.Wokół było ciemno, zimno i mokro.Garrick nic nie widział, ale mógł się poruszaći oddychać.Cały był obolały, wyglądało jednak na to, że jakimś cudem nic sobie niezłamał.Merryn, którą trzymał w ramionach, też przeżyła.Z niewysłowioną ulgą wsłu-chiwał się w jej oddech, chociaż z troską myślał o tym, że jest cała przemoczona i potłu-czona, a on nie jest w stanie jej pomóc.Na szczęście dotarł w samą porę, tuż przed ude-rzeniem głównej fali.Bogu dzięki! Dotknął ustami jej włosów, ale też były wilgotne ipachniały piwem.Nieważne, czuł olbrzymią potrzebę, by ją chronić.Wiedział, że zrobiwszystko, by ją ocalić.Ostrożnie tak ją przesunął, by mieć głowę Merryn na ramieniu.Instynktownieprzytuliła się do niego, a on znowu poczuł, że pragnie ją pocałować.Ale to nie był dobryczas na pocałunki.Był strasznie poobijany, nie wiedział, co dalej robić i skąd spodziewaćsię pomocy.Bolała go głowa.Zdrowo oberwał, gdy dom się zawalił.Zacisnął ramionawokół Merryn i znowu poczuł ból, tym razem w klatce piersiowej.Poruszyła się i jęknęła, powoli wracała do świadomości.- Gdzie jestem? - szepnęła przerażona.Nic nie widziała, w powietrzu unosił się ceglany pył.- Wszystko w porządku - zapewnił czule.- Jesteś bezpieczna.- Zakaszlał, usta miałpełne pyłu.- Był tu browar.Myślę.- To ty? - Rozpoznała jego głos i wcale nie była zachwycona ponownym spotka-niem.Wiedział, że jeszcze nie dotarło do niej, co się stało.Jak zareaguje, gdy uświadomisobie, w jakiej znalezli się sytuacji?RLT Merryn znów się poruszyła, chciała wstać, ale jeszcze głębiej osunęła się w jegoramiona.Poczuł na kolanach krągłe pośladki.Oboje jęknęli, ale z różnych powodów.Ona z bólu, on z pożądania, które na moment ból wyparło.- Co tutaj robisz? - spytała.- Znowu mnie śledziłeś?- Tak.- Nie miał zamiaru udawać, sytuacja była zbyt poważna.Znalezli się w pu-łapce, bez światła i być może bez szans na wydostanie się na zewnątrz.- Pomyliłaś dro-gę, niepokoiłem się o ciebie, Merryn.Bałem się, że wpadniesz w kłopoty, to niebez-pieczna dzielnica [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire