[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niechumrze! Niczego już nie może oczekiwać! Nie odziedziczy żadnego majątku! Nie potrzebanam tu żadnych dzieci!  krzyczał na nic niepomny. Zabierajcie je! Zabierajcie do domupodrzutków!Z tymi okropnymi słowy pan Kenwigs usiadł na krześle i zaczął urągać akuszerce, która cotchu schroniła się do sąsiedniego pokoju, skąd wróciła wnet na czele oddziału matrontłumacząc im, że pan Kenwigs bluzni przeciw własnej rodzinie, niezawodnie więc musiałpostradać zmysły.Pozory stanowczo nie przemawiały na jego korzyść, bo twarz mu pośmiała z wysiłku, by wtym wielkim wzburzeniu mówić tak cicho, żeby lamenty te nie sięgnęły uszu pani Kenwigs;niezależnie zaś od tego rysy jego wprost niewiarygodnie obrzmiały i napęczniały skutkiemwzruszeń wywołanych uroczystą chwilą oraz skutkiem niezwykłej obfitości rozmaitychmocnych specjałów, którymi chwilę ową czcił należycie.Ale Nicholas i doktor  którzyzrazu zachowywali się biernie, gdyż mieli zastrzeżenia co do przytomności pana Kenwigsa wzięli sprawę w swoje ręce i wyjaśnili bezpośrednią przyczynę wzburzenia gospodarza,dzięki czemu współczucie zajęło miejsce oburzenia i damy zaczęły usilnie błagać panaKenwigsa, by zechciał spokojnie położyć się do łóżka. Całe uszanowanie. mówił pan Kenwigs rozglądając się wokół z zatroskaną miną .całe uszanowanie, jakie okazywałem zawsze temu człowiekowi! Wszystkie ostrygi, którezjadł, i wszystkie kwarty piwa, które wypił w tym domu. Wiemy, że to bardzo bolesne i ciężkie  przerwała mu jedna z zamężnych dam. Alepomyśl pan o swej ukochanej, najukochańszej żonie! Tak, tak! I o tym, co dzisiaj przeszła!  zawtórowały liczne głosy. Pomyśl pan tylko!Bądz dobrym mężem!  Te prezenty  ciągnął pan Kenwigs odzyskując powoli spokój fajki, tabakierki, kauczukowe kalosze za sześć i pół szylinga. Ach, doprawdy! Nie warto o nich myśleć!  zawołały damy. I tak dostanie za swoje,nie obawiaj się pan! Pan Kenwigs spojrzał posępnie na damy, jak gdyby wolał, żeby to on sam dostał za swojepieniądze te prezenty, które w obecnych warunkach już się zupełnie nie kalkulowały.Nicjednak nie odrzekł, podparł tylko głowę dłonią i zapadł w coś w rodzaju drzemki.Damy zaczęły się znowu rozwodzić nad celowością położenia zacnego dżentelmena do łóżka,twierdząc, że nazajutrz będzie mu już lepiej, oraz że doskonale wiedzą, jak zabójczo działa naumysł niektórych mężów takie wydarzenie, jak to, które dzisiaj przytrafiło się pani Kenwigs;dowodziły, że objawy te przynoszą mu tylko zaszczyt i że bynajmniej nie ma się czegowstydzić  wręcz przeciwnie! Mówiły, że z przyjemnością patrzą się na jego zachowanie, bodowodzi ono tylko dobroci serca.Jedna zaś z dam przytoczyła analogiczny przypadek,wspomniała bowiem, że jej małżonek szaleje z niepokoju w podobnych sytuacjach, pewnegozaś razu, kiedy narodził się mały Johnny, upłynął niemal cały tydzień, nim jego ojciecprzyszedł do siebie, a przez ten czas dżentelmen ów nic nie robił tylko krzyczał:  Mam syna!Mam syna!" głosem przejmującym słuchaczy do głębi serca.Morleena (która zapomniała jakoś o swym zemdleniu, gdy spostrzegła, że nikt nie zwraca nanią uwagi) oznajmiła wreszcie, że przygotowano pokój dla jej zbolałego rodzica.PanKenwigs omal nie zadusił w gorących uściskach czwórki swoich córek, potem zaś przyjąłramię doktora z jednej strony, a pomoc Nicholasa z drugiej i został zaprowadzony na górę dosypialni przygotowanej tam dla niego ze względu na niecodzienne wydarzenie.Nicholas poczekał, aż pan Kenwigs spokojnie zaśnie, kiedy zaś usłyszał jego zupełniezadowalające chrapanie, patronował podziałowi zabawek, ku nieskończonej radości małychKenwigsiątek, a następnie pożegnał całe zgromadzenie.Damy odchodziły również jedna podrugiej, z wyjątkiem sześciu czy ośmiu najbliższych przyjaciółek, które postanowiły czuwaćcałą noc.Zwiatła w domu stopniowo gasły.Ukazał się ostatni biuletyn donoszący, iż paniKenwigs czuje się tak dobrze, jak to tylko w tej sytuacji możliwe, po czym cała rodzina udałasię na spoczynek. ROZDZIAA XXXVIIW KTRYM NICHOLAS ZYSKUJE DALSZE WZGLDY PANW CHEERYBLE IPANA TYMOTEUSZA LINKINWATER, A BRACIA WYDAJ BANKIET DLAUCZCZENIA PEWNEJ DONIOSAEJ ROCZNICY, W KTRYM RWNIE%7ł PANINICKLEBY CZYNI SYNOWI WA%7łNE I TAJEMNICZE WYZNANIA,BEZPOZREDNIO PO JEGO POWROCIE ZE WSPOMNIANEGO BANKIETUPlacyk, przy którym mieściła się firma  Bracia Cheeryble", nie odpowiadałby zapewnepięknym wyobrażeniom, jakie powziąć by mógł ktoś, kto go nie widział, a wysłuchałpłomiennych pochwał głoszonych na cześć tego ustronia przez Tima Linkinwater; niemniejjednak był do dość miły zakątek w sercu ruchliwego, wielkiego Londynu i zajmowałpoczesne miejsce w życzliwej pamięci kilkunastu zamieszkałych opodal poważnychobywateli, chociaż wspomnienia ich były o wiele świeższej daty, a patriotyzm lokalnyznacznie mniej gorący niż wspomnienia i patriotyzm entuzjasty Tima.Niechaj jednak ci londyńczycy, których wzrok nawykł do wspaniałych placów, doarystokratycznej powagi Grosvenor Square i Hanover Square, wytwornego wdowiego chłoduFitzroy Square lub do żwirowanych ścieżek i ogrodowych ławek Russel czy Euston Square niechaj nie sądzą, że plac ten zawdzięcza przywiązanie Tima Linkinwater, czy innychskromnych swych miłośników, zielonym liściom, choć tak bardzo zakurzonym, i trawie, choćtak bardzo ubogiej.Placyk w City nie miał ogrodzonego skweru  ogrodzono tam jedynieumieszczoną na środku latarnię; nie miał też trawnika, prócz chwastów obrastających słup tejlatarni.Owo spokojne, mało uczęszczane, zaciszne ustronie sprzyja melancholijnemuskupieniu i spotkaniom, na które długo trzeba czekać; czekający zaś może całymi godzinamiwędrować leniwie tam i z powrotem, tam i z powrotem wzdłuż wszystkich chodnikówplacyku i budząc echa miarowym dzwiękiem kroków po gładkich, wydeptanych kamieniachliczyć najprzód okna, a potem nawet cegły wysokich, cichych domów, otaczających go zewszystkich stron.Zimą śnieg pokutuje tam długo, chociaż już dawno stopniał na gościńcach ibardziej ożywionych ulicach.Letnie słońce zagląda na ten plac z niejakim szacunkiem iostrożnie rzuca wesołe promienie, zachowując cały swój żar i jaskrawy blask dla dzielnicbardziej hałaśliwych i mniej onieśmielających.Jest tu tak cicho, że można niemal usłyszećtykanie własnego zegarka, gdy dla ochłody i orzezwienia przystanąć na chwilę.Ciszy niezakłóca żaden dzwięk prócz monotonnego odgłosu  nie brzęczenia owadów wprawdzie,lecz turkotu przejeżdżających w oddali pojazdów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire