[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę, niepowtarzajcie ich poza tą salą.Chociaż to prawda, że nam, amerykańskimpisarzom, nie udało się zmienić biegu wojny, to mamy powody, bypodejrzewać, że zatruliśmy umysły tysięcy, a może nawet milionówmłodych ludzi w Ameryce.%7ływimy nadzieję, że dzięki tej truciznie będągorzej niż bezużyteczni w niesprawiedliwych wojnach.Zobaczymy.Niestety, pozostaje jeszcze wielu Amerykanów, którzy niewieleczytają i mało myślą, oni będą niezwykle użyteczni w prowadzeniuniesprawiedliwych wojen.Na myśl o tym dostajemy mdłości.Zrobiliśmywszystko, co w naszej mocy.Większość znanych mi pisarzy na całym świecie robi, co w ich mocy.Muszą.Nie mają wyboru.Wszyscy artyści to wyspecjalizowane komórkiw wielkim organizmie, jakim jest ludzkość.Te komórki muszą się takzachowywać, podobnie jak komórki w naszych sercach czy czubkachpalców zachowują się zgodnie ze swym przeznaczeniem.Na tej sali zebrało się trochę wyspecjalizowanych komórek.Naszezadanie polega na tym, by ludzkość zdała sobie sprawę z siebie samej i zeswej złożoności oraz aby snuć jej marzenia.Nie mamy wyboru.Ale nasza sytuacja jest bardziej skomplikowana.W tym gronie chyba możemy przyznać się przed sobą, że naprawdę nie piszemy tego, copiszemy.A przynajmniej nie robimy tego najlepiej.Najlepsze teksty biorąswe elementy składowe, energię i pełnię spoza nas.Tak się składa, żerzezbiarze czują to silniej od pisarzy.Każdy znany mi rzezbiarz czuł, żejakiś duch brał we władanie jego ręce.Skąd pochodzą te zewnętrzne impulsy? Myślę, że z innych,wyspecjalizowanych komórek organizmu.Wszystkie pozostałe komórkidają nam energię i elementy składowe, by dzięki nam wzrosłasamoświadomość organizmu i by snuł swe marzenia.przekonaniujesteśmy niesłychanie wpływowi, chociaż większość szefów państw,również USA, pewnie nie słyszała o większości z nas.Nasz wpływ jestsubtelny i powolny, a głównie odczuwa go młodzież.Aakną mitów, którewspółgrają z misteriami ich czasów.Dajemy im te mity.Będziemy wywierali wpływ, gdy słuchający naszych mitów staną sięwpływowi.Ludzie rządzący nami teraz żyją zgodnie z mitamistworzonymi dla nich przez pisarzy za ich młodości.Wyraznie widać, żenasi liderzy nie kwestionują tych mitów nawet przez chwilę wyrwaną zpełnej zajęć codzienności.Módlmy się, aby ci straszliwie wpływowipisarze, którzy stworzyli naszych wodzów, byli ludzcy.Dziękuję.Ale jeśli cały organizm sądzi, że to, co robimy, jest ważne, todlaczego nie wywieramy większego wpływu? W moim24 CHOROBA POLITYCZNA *M,Lartwię się o zdrowie dr.Huntera Thompsona.Myślę, żepowinienem tak się zachować.Wydaje się, że z grona NowychDziennikarzy właśnie on najbardziej cierpi na twórcze szaleństwo inadwrażliwość, a w tekście umieszcza tu i ówdzie alarmujące informacje oswym zdrowiu.Jego choroby nie są wymyślone.W swej ostatniej książceprzytacza opinię lekarza:  Nie widział wcześniej tak fatalnego przypadkunerwicy lękowej.Powiedział, że jestem o krok od całkowitegoumysłowego, fizycznego i emocjonalnego załamania.Dlaczego nam o tym pisze? Cóż to może być innego, jak tylkowołanie o pomoc? I jak mu możemy pomóc? Oczywiście on sam próbujesobie pomóc.Zupełnie nie przypomina George a Orwella, który podobnoobojętnie podchodził do walki z chorobą.Thompson, jeśli mu wierzyć,wypróbował całą gamę legalnych i nielegalnych środków, podejmującheroiczne próby polepszenia samopoczucia.W innej książce,  Fear andLoathing in Las Vegas ( Strach i nienawiść w Las Vegas ) pisze, żebagażnik wynajętego czerwonego chevroleta kabrioletu: .wyglądał jakpolicyjne laboratorium narkotyczne na kółkach.Mieliśmy dwie torbytrawki, siedemdziesiąt pięć drażetek wyciągu z agawy, pięć płatkówsprasowanej meskaliny o wy-* Recenzja książki  Fear and Loathing: On the Campaign Trail  72( Strach i nienawiść: na szlaku kampanii  72 ) dr.Hubtera S.Thompsona.sokim stężeniu, pół solniczki kokainy i całą tęczę wielobarwnych pigułek: uspokajających, na pobudzenie, rozpacz i radość,a także kwartę teąuili, kwartę rumu, skrzynkę budweisera, pół kwarty nieoczyszczonego eteru i dwa tuziny amytalu.Powtórzę pytanie: jak mu możemy pomóc? Znam go tylko dziękijego książkom, które są świetne, szlachetne i wrażliwe.Na ich podstawiemożna stwierdzić, że rzeczywistość go zabija, bo jest tak brzydka itandetna.W ostatniej książce wyobraził sobie, że rzeczywistość, a potemjego zdrowie, ulegnie poprawie, jeśli urzędy w tym kraju obejmą zacniludzie i zajmą się sumiennie rozwiązywaniem problemów naszych czasów.Tak pisał zbierając siły do śledzenia ostatniej kampanii prezydenckiej: Odbyłem już trzy kampanie prezydenckie, ale minęło dwanaście latod chwili, gdy patrzyłem na kartę do głosowania i widziałem nazwisko, naktóre chciałem oddać swój głos.Teraz, kiedy zanosi się na kolejną,pozorowaną wielką potyczkę, już mogę wyczuć smród kolejnego łajdaka.Opisywał kampanię dla pisma  Rolling Stone.Jego koszmaryilustrował Ralph Steadman, który magicznie stał się tak samo integralnączęścią pracy Thompsona, jak sir John Tenniel w książkach  Alicja wkrainie czarów i  Po drugiej stronie lustra.I kiedy kampania sięzakończyła, Thompson był bardziej wykończony niż zwykle,stwierdziwszy, że McGovern był zbyt pospolitym Demokratą, za bardzoszedł na kompromis, by porwać Amerykanów marzeniami o wielkości,odrodzeniu i reformie.Dla Thompsona zamykającym wydarzeniem byłSuper Bowl.Kiedyś był sprawozdawcą sportowym, jak James Reston,którego nazywa  tańczącym kalwinistą , i jego najlepsze metaforywywodzą się z zawodów sportowych.Tak się składa, że Duane Thomas, niemy, czarny, bezrobotny obrońca stanowi wedle Thompsona naprawdęwspaniały przykład obywatela amerykańskiego.I kiedy zakończył się Super Bowl, a także kampania oraz książka okampanii, Thompson pochopnie zadzwonił z kpinami do FrankaMankiewicza, najbardziej entuzjastycznego stratega McGoverna.i wtedy: Odłożyłem słuchawkę i napiłem się jeszcze dżinu.Potem włączyłempłytę Doiły Parton i patrzyłem, jak wiatr targa drzewami za balkonem.Koło północy, kiedy przestało padać, założyłem moją specjalną koszulęnocną z Miami Beach i poszedłem wzdłuż La Cienega Boulevard paręprzecznic do Klubu Przegranych.Wierzą, że Amerykanie z łatwością i w sposób naturalny zachowująsię sprawiedliwie i po bratersku.To złudzenie - jeśli jest złudzeniem -stanowi podstawę dobrego samopoczucia intelektualnego NowegoDziennikarza.Jakiekolwiek odejście od tej normy jest postrzegane jakozadawanie ran lub choroba.Dlatego obecna atmosfera w Ameryce wydajeim się słynną torturą opisaną przez Orwella, kiedy ofierze krępuje się ręcei głowę umieszcza w klatce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire