[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było w sumie godne pożało-wania, ale wtedy.był moim ojcem i sam ten fakt sprawiał, że miałwiększy na mnie wpływ niż ktokolwiek inny.Jeżeli coś mi mówił, tochoć niedobrze mi się od tego robiło, wykonywałam polecenie.Jed-nak ciągle płakałam.Boże, ileż ja płakałam.Sny na jawie przestaływystarczać.Nie były w stanie dać zapomnienia o stosunkach.Z początku znów byłam.kompletnie otępiała.Nie pomyślałby pan,co? Dzieciak, który regularnie bierze do ust członek ojca.nie powi-nien być zaskoczony przejściem do klasycznego stosunku, praw-da? Ja jednak byłam.Nie wiedziałam, że wszystkie poprzednie zda-rzenia.prowadzą do określonego celu.Początkowo kładł członekna moim brzuchu, kazał go macać i wytryskał gorącym płynem.Niesamowite.Potem zaczął dotykać nim najróżniejszych miejsc naciele, co wkrótce skończyło się na ustach i wtedy przyszła myśl, żejuż zawsze tak będzie chciał.Było to coś najgorszego w życiu.Niemogłam w to uwierzyć.Nic gorszego nie mogłam sobie wyobrazić.To był kraniec.ale nie, zaraz posunął się dalej.Teraz chciał włożyćto tam, po co chodzi się do łazienki.Sama myśl o tym przerażała.Toniemożliwe.To jest za duże.Zaczynał wciskać to na siłę i jedyne, copozostało, to oderwać się myślą od ciała.Chce się już tylko, żebyszybko zrobił to, co chce, bo wtedy będzie po wszystkim.Potem, popewnym czasie wiesz, że zaraz znów przyjdzie, strach zaczyna się odnowa.Ile jeszcze miejsc może wymyślić, by to tam położyć? Ilejeszcze rzeczy może kazać zrobić? Nigdy nie przestaje się myślećo tym, że zaraz wydarzy się coś jeszcze gorszego, że wymyśli cośjeszcze bardziej groteskowego.Dziecko.rozumie pan.dziecko niema pojęcia o postępie wydarzeń w.tych sprawach.widzi jedynie,że niesamowitość wydarzeń ciągle narasta.a razem z nią strachi upokorzenie.oraz okropny, potworny smutek.Za oknami zaszeleścił wiatr, niebo pociemniało, a drzewa za-drżały i zakołysały się, najwyższe gałęzie przygięły zaatakowanegwałtownym deszczem, który ponuro zahuczał w liściach.Wysokow górze nad miastem przelatywał wściekły wicher.Mary Lowe przestała mówić było to jedno z jej niemożliwychdo przewidzenia zamilknięć i leżała bez ruchu obserwując zmie-niające się światło, ogarniające drzewa po przejściu gwałtownegopodmuchu.Straszna historia o ojcu, wydarzenia, które wywarłypiętno na całym jej życiu nic z tego nie wzruszyło Broussarda.Słuchał bez empatii, wpatrując się w jej odsłonięte udo, jakby byłofizycznym ekwiwalentem jej syreniego śpiewu, tak nieodparciekuszącym objawem piękna, że pozbawił go emocji i powagi.Dzie-cięce lęki, które nosiła w sobie do dziś niczym nocne koszmary, nietrąciły w sercu Broussarda struny współczucia, przynajmniej nie takmocno jak choć w nieco odmienny sposób widok jej długiego,nagiego uda. Zaraz po tym, jak zaczął odbywać ze mną regularne stosunki,nastąpiła znacząca zmiana w układach między nami. Oczy Maryw dalszym ciągu spoglądały ku ciemnemu niebu, nie było w nichjednak zrozumienia, raczej rozmarzenie. Zaczął przychodzić domnie we wcześniejszych godzinach.Co noc zamykałam drzwiw nadziei, że go to może zniechęci.Raz zamknęłam je nawet naklucz, ale następnego dnia przyszedł odebrać mnie osobiście zeszkoły zwykle wracałam do domu z koleżankami i zrobił takąscenę płaczu, jęczenia i powtarzania, że już go nie kocham, że niejestem wdzięczna za nowe życie, jakie nam zapewnił, aż udało musię wbić mi do głowy, że jeżeli zacznę mu odmawiać, to nas zostawi.Wieczorem nie zamknęłam drzwi. Mary powoli skinęła głową,jakby chciała coś podkreślić. W tamtych latach doszedł nowy ele-ment, nowy strach.To, że jeżeli nie pozwolę mu robić tego, co chce,to nas zostawi.Nie chciałam być za to odpowiedzialna.Nie chcia-łam, aby przeze mnie matka musiała wrócić do pracy w knajpach,znów mieszkać w tanich apartamentach i płakać do pózna w nocy, ażzmorzy ją sen.Zaczęłam traktować siebie jako trzymający nas razemklej.Szczęście mojej matki oraz istnienie nas trojga jako rodzinyzależało ode mnie.Jeżeli chciałam, żeby wszystko pozostało, jakbyło, musiałam dawać mu, czego chciał.W pewnym sensie stałamsię matką.Tylko ja z nim współżyłam.Tylko ja gotowałam z nimw kuchni i sprzątałam z nim po posiłkach.Tylko ja byłam obiektemjego zainteresowania.W nocy odwracałam się jednak do ścianyi modliłam, żeby nie rozległ się dzwięk przekręcanej klamki.Cowieczór kładłam się do łóżka ze skurczonym żołądkiem, ze stra-chem, że lada chwila się obudzę, a on będzie leżał obok, przyciska-jąc do mnie nagie ciało. Pobudzona, ściskała skraj sukienki w obudłoniach, ciągnęła go, szarpała, najwyrazniej nieświadoma, że od-słoniła całe uda.Możliwe, że materiał stał się dla niej czymś nakształt zasłony bezpieczeństwa, którą chciała wokół siebie rozpo-strzeć.Broussard miał nadzieję, że podciągnie sukienkę na tyle wy-soko, że uda mu się zobaczyć jej majtki. Zaczęłam mieć koszmarynocne.Były to obrzydliwe, przerażające sceny pełne obrazów, któ-rych nie rozumiałam i nie chcę pamiętać.W mojej dziecięcej wy-obrazni uważałam, że jestem karana za to, co ze mną robi.%7łe to jajestem karana.Tak właśnie myśli dziecko: jest karane za to, co musię robi.Wiedziałam instynktownie, że to, co robimy, jest złei ponieważ czułam się brudna, automatycznie przyjmowałam nasiebie winę.Czasem jednak miałam wątpliwości.co do mojej winy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]