[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy się trochę uspokoiła, postanowiła dobrze wykorzystać ten dzień.Taki symboliczny nowy start.Może nie wszystko, od kiedy się tuprzeniosła, poszło po jej myśli, ale teraz będzie już tylko lepiej.„Zaczynam normalnie funkcjonować.Wreszcie będę mogła skupić sięna pisaniu.W takich warunkach nie może się nie udać”, układaław głowie plan działania.I naprawdę w tej chwili w to wierzyła.Była wkońcu na swoim, więc blokada też odpuści, a ona znajdzie właściwesłowa, by opisać to, co w niej drzemie.Tak, siadała teraz w swojejoszklonej pracowni z najbardziej luksusowym widokiem pod słońcemze świeżym entuzjazmem i wiarą, że tym razem zacznie.Wyszło jak zwykle.Przez głowę przelatywały jej setki myślii obrazów – na pierwszy plan wysuwały się przyjemne fantazjeo kolejnych dniach ze zmieniającymi się kolorami morza za oknem.Jednak nie znalazła nic, co mogłaby przekuć w swoją powieść.Nosiłoją.Nie mogła usiedzieć w miejscu.Tyle miała jeszcze do rozpakowania,poukładania i wypróbowania: czy nie przestawić fotela bardziej naprawo, a stół odrobinę przesunąć pod ścianę.Po kilku godzinach takiejkrzątaniny była trochę zmęczona, ale wciąż pełna energii.„Dobiję sięprzebieżką”, postanowiła, bo ostatnio trochę się zaniedbała.Ubrała sięna cebulkę i wyszła na rześkie powietrze.Mróz porządnie szczypał w policzki.Sabina już po kilkupierwszych metrach pokonanych lekko przyprószoną białym pyłemplażą poczuła, że krew w żyłach płynie jej szybciej.Trasa brzegiemmorza przeniosła jej umysł w inny wymiar.Biegła przed siebie, nielicząc czasu.Po drodze spotykała tylko pojedyncze mewy, idealniedopasowane kolorystycznie do biało-szarawego podłoża.Zanurzonaw rozmyślaniach, nie zauważyła, gdy śnieg nagle zaczął wirować wokółniej.Dopiero gdy zamieć weszła jej w drogę, utrudniając posuwanie siędo przodu i wciskając się w odsłonięte fragmenty twarzy, rozejrzała siębardziej przytomnie.Ciemna chmura wisiała nisko nad powierzchniąmorza, a wiatr wyraźnie zwiększył siłę.Postanowiła zawrócić – raczejnie uniknie nawałnicy, ale przynajmniej będzie biegła z wiatrem.Miałaprzed sobą kawałek drogi, więc przyspieszyła.Świst wichury zagwizdałjej w uszach bardziej przenikliwie niż dotąd i wtedy się potknęła.Jejstopa boleśnie wykręciła się w grząskim piasku.Próbowała rozmasowaćkostkę i pobiec dalej, ale nie mogła.Przy każdym kroku przez całe jejciało przechodził prąd bólu.„Żeż, kurewka”, zaklęła w myślachi rozejrzała się zaniepokojona.Przyroda wokół nie wydawała się skorado współpracy – złowroga chmura właśnie zaczynała wysypywaćz siebie swoją zawartość i wyglądało na to, że Sabina nie ma szans uciecprzed burzą śnieżną.Kuśtykała z wysiłkiem, szacując odległość dzielącąją od domu.Na pewno ponad kilometr, a w takich warunkach i zeskręconą nogą dystans wydawał się co najmniej dwa razy dłuższy.„Niemiała baba kłopotu.”, dokuczała sobie nieco rozpaczliwie,wspominając doskonały poranny nastrój.Z nogą było coraz gorzej,a do tego zaczęła tracić siły, walcząc z wiatrem i zacinającym śniegiem.Właśnie wtedy na horyzoncie dostrzegła niewyraźną postać.Zbliżała sięw jej kierunku, chyba biegła.„Nie wierzę, by jeszcze ktoś oprócz mniewpadł na genialny pomysł joggingu w taką pogodę”, zdążyłapomyśleć, kiedy ze zdziwieniem rozpoznała biegacza.Był to.Borys.Rzadko spotykała tu innych amatorów biegania, a jeśli już, tozazwyczaj turystów z „Afrodyty”, którzy pojawiali się na chwilęi znikali szybko w swoim świecie.Nikt stąd nie zdradzał do tej poryinklinacji do uprawiania sportów na świeżym powietrzu, a tu proszę,dziś spotyka właśnie jego.Nie miała jednak czasu, by to dalejroztrząsać.– Idealna pogoda do biegania, co? – zawołał Borys, machając doniej.Ledwo go słyszała wśród zawodzenia wiatru.– Ładna jest dla mięczaków – próbowała zabrzmieć wesoło, ale niedo końca jej się to udało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire