[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczęśliwa kobieta nie miała pojęcia, w jaki sposóbmą\ osiągnął taki stopień podniecenia, i chwaliła się przed przyjaciółkami jego niezwykłą męskością.Całe to przedstawienie otoczone było ścisłą tajemnicą, poniewa\ gdyby wyszło na jaw, jego reputacjabezlitosnego przedsiębiorcy ległaby w gruzach.To za milczenie i siłę nadgarstków Liz dostawała zapłatę.Jednak\e, jadąc do domu, uzmysłowiła sobie ze smutkiem, \e nie przybli\yła się ani o krok do rozwiązaniaswojego problemu.6Czwartki były dla Elly dniami ksią\ek.Oznaczało to dwie nowe ksią\ki do przeczytania; trzy, jeśli była ostatniąklientką bibliotekarki i znalazła trzy ksią\ki, które chciała przeczytać.Czytała zachłannie, zawsze tak było.Ksią\kidawały jej mo\liwość ucieczki.Codziennie w drodze ze szkoły chodziła do biblioteki, \eby wymienić ksią\kę.- Wielkie nieba! - mawiała bibliotekarka - Nigdy nie widziałam dziewczyny, która czytałaby tak szybko i takdu\o!Pochłaniała ksią\ki w ka\dej wolnej minucie, między codziennymi pracami, w autobusie, nocą w łó\ku, chocia\tego ojciec jej zakazał i musiała czytać ukradkiem.W szpitalu przeczytała ka\dą ksią\kę, jaką udało jej się znalezćw świetlicy, głównie romanse i westerny.Tak\e ksią\ki z wózka bibliotekarki nie starczały na długo.29Teraz czekała z niecierpliwością na terkot kółek, lecz kiedy w końcu wózek się pojawił, okazało się, \e pcha goinna ni\ zazwyczaj kobieta.Była elegancka jak modelka, chocia\ ju\ nie pierwszej młodości.O takich kobietachFrancuzi mówią, \e są w pewnym wieku.Miała ubranie, jakie Elly widziała jedynie w sfatygowanymegzemplarzu Vogue znalezionym w świetlicy.Tweedowy kostium w \ywym kolorze rozgniecionej truskawki, zwciętym \akietem i krótką, prostą spódnicą, do tego nie jeden, lecz kilka sznurów pereł oraz perły w uszach.Jejkrótkie blond włosy były grube, gęste i błyszczące, a gdy się pochylała, kołysały się jak dzwon, a gdy się prosto-wała opadały idealnie na swoje miejsce.Kiedy odbierała od Elly ksią\ki, dziewczyna spostrzegła błyskczerwonych paznokci.Z całej postaci biła siła \ywej osobowości.Jedna z tych dobroczynnych damulek, pomyślałaElly.Jeśli odpowiednio ją zagadam, to dostanę trzy ksią\ki.Przynajmniej warto spróbować.Zaintrygowana obserwowała, jak wózek powoli przesuwa się przez oddział, przystając przy ka\dym łó\ku, nawetjeśli nikt o to nie prosił ani nie było ksią\ek do wymiany.Niektóre kobiety robiły na drutach, jedna wyszywała, ajeszcze inna szydełkowała, u kilku byli goście.Nowa pani gawędziła z nimi przyjaznie, zanim przesunęła się dalej.Kiedy wózek zatrzymał się przy łó\ku Elly, dziewczyna zaprezentowała swój najlepszy uśmiech i oddałaprzeczytane ksią\ki z ubiegłego tygodnia.- Czy ma pani mo\e coś Georgette Heyer? - spytała.- Zobaczmy.- Głos pasował do urody.Był kryształowo czysty.Wymawiała samogłoski w sposób zdradzającyprzynale\ność do wy\szych sfer.Sama Elly nie miała \adnego akcentu; ojciec wymagał bardzo starannej dykcji,więc szybko się nauczyła mówić wyraznie.W jej mowie nie pozostał równie\ najmniejszy ślad regionalnegoakcentu, chocia\ pierwsze siedemnaście lat \ycia spędziła na północnym wschodzie.Po początkowych drwinach,które przekształciły się w pełne złości uderzenia, nauczyła się obowiązkowej wymowy charakterystycznej dlamieszkańców Londynu.Jednak teraz mówiła tak, jak nauczył ją ojciec.- Mam Zagadkę w Bath i Na rogatce - powiedziała kobieta.- Mo\e być?- Czytałam ju\ obie, ale jeśli nie ma pani nic lepszego, przeczytam jeszcze raz.- Popatrz i wybierz sobie - zaproponowała wesoło kobieta.- Co zechcę?- Nikomu nie powiem, jeśli ty te\ będziesz milczeć.Oczy Elly przebiegły po tytułach i wyłowiły zbiory opowiadań Somerseta Maughama oraz Johna O Haly, a tak\esfatygowany egzemplarz Przeminęło z wiatrem, które czytała ju\ dwa razy, lecz które zajęłoby jej dobre dwa dni.Razem z dwiema ksią\kami Hayers miała wystarczająco du\o, \eby się czymś zająć do następnego tygodnia.- Dziękuję.- Elly powiedziała to w taki sposób, \e kobieta odezwała się z rozbawieniem:- To przecie\ tylko ksią\ki.Elly potrząsnęła głową.- Ksią\ki nigdy nie były dla mnie tylko ksią\kami.- Ja raczej wertuję czasopisma.- Oczy kobiety, jasnoniebieskie jak dzwonki rosnące wokół skalnego ogrodu ojcaElly, patrzyły na dziewczynę ze szczerą ciekawością.- Co ci się stało? Wpadłaś na drzwi?- Coś w tym rodzaju.- Mówisz jakoś dziwnie.och, rozumiem.Masz zdrutowaną szczękę.- Wcześniej było jeszcze gorzej.Wcale nie mogłam mówić, ale teraz poluzowali trochę druty i mo\na mniezrozumieć, chocia\ poruszam tylko ustami.- Och, biedactwo.i złamany nos! Musiałaś być na wojnie.W jej lekkim, czystym głosie było szczere współczucie i Elly poczuła, \e gdzieś w sercu robi jej się cieplej.Pielęgniarki były miłe na swój energiczny sposób, ale siostra przeło\ona rozprawiła się z nią krótko, nie kryjąc, \ebrzydzi ją zarówno sama Elly, jak i jej obra\enia, a tak\e okoliczności, w jakich się ich nabawiła.A poniewa\ całyoddział - same kobiety - otrzymywał wskazówki od siostry przeło\onej, wszyscy zaczęli ignorować Elly.Nieprzejmując się jej obecnością, grupki pacjentów zbierały się w świetlicy i szeptem plotkowały na jej temat.Słowo kurwa padało wiele razy, nigdy wprawdzie nie zostało skierowane wprost do niej, ale wypowiadano je tak, \ebyusłyszała.Tylko jedna starsza pani rozmawiała z nią krótko, radząc celowo głośnym tonem, \eby nie zwa\ała natę gromadę ograniczonych hipokrytek , ale wkrótce wypuszczoną ją do domu.Współczucie pani od ksią\ek byłopierwszym \yczliwym gestem okazanym Elly od tamtego czasu.- Mam nadzieję, \e mnie wypuszczą w przyszłym tygodniu.- Zaczęła mówić, chocia\ kobieta jej o nic nie pytała.- To znaczy, jeśli do tego czasu się zrośnie.Coś było nie tak z przegrodą nosową, więc musieli nastawiać ją jeszczeraz.Gdyby nie to, ju\ bym wyszła.- Rozumiem.W szpitalu jest nudno, prawda?Ale nie dla mnie, pomyślała Elly.Jeśli o mnie chodzi, to są beztroskie wakacje.Nawet mi nie przeszkadza.- Dziękuję za ksią\ki - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]