[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miałabym nic przeciwkotemu, żeby się z nim jeszcze raz spotkać. Spojrzała naRachael przymrużonymi oczami. Ale wy dajcie już spokójz tym śledztwem.Koniec zabawy w prywatnychdetektywów.Zostawcie pana Furnessa mnie.39Po dramatycznym incydencie z samochodem nadrodze Vera Stanhope zaczęła stosować chyba jeszczebardziej niestandardowe metody prowadzenia śledztwa.Ciągle nawiedzała chatę, a Rachael, im były bliżejzakończenia prac, tym mocniej utwierdziła się wprzekonaniu, że pani inspektor uknuła sobie plan, żeby jaknajdłużej zatrzymać je na miejscu.Niczym gospodyni,która nie chce wypuścić gości z przyjęcia, ona też niedawała im dwóm spokoju.Anne również zwróciła na to uwagę.Bawiła ją tataktyka, chociaż zarazem ciągła obecność policjantkistawała się trochę niepokojąca. Nie musi pani wracać do domu? spytała pewnegorazu póznym wieczorem.Razem z Rachael od samegorana chodziły po terenie, bez sukcesów poszukując siedliskwydr, a kiedy wróciły, w chacie zastały inspektorkę,dotrzymywała towarzystwa Edie. Nie bardzo jest do czego odparła Vera i łypnęłana nie groznie, żeby więcej nie zadawały takich pytań. Wszystkie dochodzenia traktuje pani tak osobiście?Nie odpowiedziała.Potem zaczęła krążyć po saloniku,jak zawsze była w sandałach, które głośno klapały jej opięty. Słuchajcie zaczęła nagle po chwili. Muszęodnalezć tego cholernego Edmunda.Przecież nie rozpłynąłsię w powietrzu.Ktoś musi wiedzieć, gdzie ten facet sięzadekował.Sądziłam, że do tej pory trafi albo dokomisariatu, albo do szpitala.Rachael patrzyła na policjantkę zaskoczona.Nigdy niewidziała jej tak rozgorączkowanej.Może ona znaEdmunda, pomyślała.Są chyba w podobnym wieku.Możejego też Constance zapraszała na przyjęcia, a Vera się wnim wtedy podkochiwała.Stanhope nie przestawała chodzić w kółko imamrotać. Rod Owen twierdzi, że nie ma pojęcia, gdzie jestEdmund, i ja mu wierzę.Gość wydaje się zmordowany.Machyba dosyć tego całego pichcenia.Przypuszczam, żeEdmund zaszył się w jakimś hostelu albo motelu i zapijasię na śmierć.Albo znowu uciekł za granicę.Wcześniej teżzwiał, kiedy sytuacja go przerastała.Edie siedziała w rogu i niby coś czytała.Terazodłożyła książkę na bok. A byłoby go stać na wyjazd? Z pensji szefa kuchni na pewno nie, ale załóżmy, żerodzina mu pomogła.Wiadomo, chętnie by się go pozbyli.Bo co, jeśli spiknąłby się z prasą i opowiedział o córce? Todla nich drażliwy temat.Ucierpiałby wizerunek rodziny.Nieżeby się do czegoś przyznawali, rzecz jasna.To ciskanie się po pokoju i gadanie miało w sobieelementy spektaklu.Vera chciała, żeby wiedziały, że sięniepokoi, żeby zrozumiały jej tok myślenia, jednak Rachaelpodejrzewała, że policjantka już postanowiła, co zrobi.Nagle zatrzymała się w pół kroku. Odszukałam opiekunkę społeczną, która zajmowałasię Grace.Wreszcie.Sądziłam, że sama się zgłosi, alepodobno trzy tygodnie była na wakacjach we Francji.Niektórym to dobrze. Jak ona się nazywa? zainteresowała się Edie. A co? Mogę ją znać.Wielu moich znajomych pracuje wopiece. Biedacy. Vera na moment umilkła. Pani teżwspółczuję.A tamta przedstawia się jako Antonia Thorne.Już dawno temu wyszła za mąż, ale nie zmieniła nazwiska.Edie wzruszyła ramionami. O nikim takim nie słyszałam. Dobrze byłoby, żeby się pani o nią rozpytała.Zorientowała się, co mówią o niej pani znajomi.Jest zwybrzeża.Nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia.Jakaś nudziara.Ma taki głos, który działa człowiekowi nanerwy.Ale jeszcze się z nią nie widziałam, więc pewnie niepowinnam jej oceniać. Boże broń. Niemniej jednak czegoś interesującego się od niejdowiedziałam.Rachael przeczuwała, że wreszcie dotarły do sednaamatorskiego przedstawienia. Tak? rzuciła zachęcająco. Powiedziała: Ciekawe, czy Nan ktoś powiadomił ośmierci Grace.Na pewno chciałaby wiedzieć. Kto to jest Nan? Zapytałam o to samo.Nancy Deakin.Dawno temupracowała w majątku w kuchni, skończyła jako niańkaEdmunda, bo nikt inny nie potrafił nad nim zapanować.Vera spojrzała na Anne Preece. Olivia Fulwell mówiła oniej, kiedy wpadła na pogaduszki tamtego popołudnia. Pamiętam. Anne się uśmiechnęła i naśladującafektowany sposób mówienia Livvy dodała: Pół-Cyganka,niezbyt dbająca o higienę. To właśnie ta. Vera znowu zamilkła. Opiekunkaspołeczna kilka razy zabierała do niej Grace.Nie bardzorozumiem dlaczego.Do tego dna jeszcze nie dotarłam.Antonia coś tam ględziła, że to ważne, żeby dziecko byłozakorzenione w swojej przeszłości.Ale przecież Nan tożadna przeszłość dla Grace, prawda? Wtedy już kobiecinabiwakowała w starej przyczepie stojącej na tereniemajątku, ku wielkiemu zakłopotaniu rodziny.Ale nie moglijej usunąć po tym, jak lepiej, gorzej, ale wychowałaEdmunda.W końcu przekonali ją, żeby się przeniosła doprzytułku w Kimmerston.Robert jest członkiem zarządutego przybytku. Bardzo wygodne mruknęła Anne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]