[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stworzenie kroczyło powoli, naszczęście w przeciwnym kierunku niż viman.Reiner wy-tężył wzrok, próbując wypatrzeć jakieś szczegóły.W tymmomencie stwór obrócił głowę i spojrzał wprost na vi-mana.Na niego.Odskoczył od iluminatora jak oparzony.Morda istotybyła ohydna.Krótki włochaty pysk zakończony płaskim,opadającym poniżej warg nosem, z którego na boki od-chodziły długie kocie wąsy.Powyżej para wyłupiastych,bezrozumnych oczu i masywne chitynowe rogi, zakrzy-wione jak u wołu.Stwór przypominał krzyżówkę wieluistot, w tym, co najstraszniejsze, również człowieka.Reiner przysiągłby, że potwór go zauważył.Powoli wycofał się z korytarza obwodowego.Postano-wił, że od tej pory będzie się poruszał jedynie wewnętrz-nymi, pozbawionymi okien przejściami.Ruszył w głąbaerolotu, ale nadal nie mógł się otrząsnąć po tym, co zo-baczył.Po kilku minutach odnalazł wreszcie ładownię.Przeddużymi, przesuwnymi drzwiami stało dwóch mężczyznuzbrojonych w mausery.Ze środka dobiegały jakieś przy-tłumione dźwięki.Kiedy Erhard podszedł bliżej, męż-czyźni zastąpili mu drogę.- Nikt nie może przeszkadzać Wybrańcowi.- Wybrańcowi? Przysięgliście wierność bytom spozanaszego świata.- Reiner nie mógł opanować złości.- Je-steście żałosnymi karykaturami ludzi.Powiedz - zwróciłsię do wyższego - czemu nie oddałeś się całkowicie, cze-mu nie stałeś się jednym z ctanów? Ze strachu? - Terazspojrzał na drugiego z wartowników.- A może nie byłeśdość dobry? Muszę porozmawiać z Vellerem, więc zejdź-cie mi z oczu albo sam was usunę! Zrozumiano?Mężczyźni, nawet nie wymieniając spojrzeń, odsunęli sięi jak zahipnotyzowani, posłusznie odeszli w głąb koryta-rza.Reiner ostrożnie podkradł się do drzwi ładowni izaczął nasłuchiwać.Te dźwięki.nie, to niemożliwe.Muzyka?Złapał za uchwyt i powoli odsunął płytę drzwiową nakilka centymetrów.To, co zobaczył w środku, kompletniego zaskoczyło.Ściany ładowni udekorowano czerwonądraperią, w kątach ustawiono wazony z uschłymi kwia-tami.Wszystkie przedmioty przymocowano do ścian sta-lowymi drutami, żeby podczas gwałtownych manewrówporcelana się nie stłukła i tkanina nie spadła na podłogę.Pod ścianą naprzeciw wejścia ustawiono ozdobny drew-niany stół.Na blacie stał gramofon i stos płyt, butelkabrandy, szklanki, obok leżały jakieś zdjęcia.Na środku pomieszczenia stał Veller.Zostawił gdzieśswój płaszcz i szal, odłożył podręczną broń termostrugo-wą.Bez tych wszystkich atrybutów wyglądał dziwniezwyczajnie.Zdradzała go tylko porcelanowa maska.Ajednak wciąż wyglądał groteskowo.Veller tańczył.And it's time to close your eyes.Reiner znał tę melodię.Spokojna i piękna.Walc It sTime To Say Goodnight Henry'ego Halla.Pamiętał, żetańczył do niego podczas nocy sylwestrowej w trzydzie-stym ósmym.Z Delphine.Byli tacy beztroscy i szczęśliwi.Zalała go fala słodko-gorzkich wspomnień, oczy zwilgot-niały.To na pewno wina wadliwej wentylacji.Let's put out the light.Reiner wytarł nos i patrzył dalej.Veller był zdumiewa-jąco dobrym tancerzem.Ruchy miał płynne i precyzyjne.Tańczył z uniesionymi rękami, jakby obejmował niewi-doczną partnerkę.Wirował po parkiecie jak zaklęty, jak-by nie znajdował się na rozklekotanym vimanie pośrodkuprzeklętego Voghtoth, tylko w sali balowej jakiegośpałacyku pod Wiedniem.TM the dawn breaks through the skies.Oczywiście! Trudno to sobie wyobrazić, ale Veller byłkiedyś żonaty.Reiner powinien pamiętać, przecież wi-dział jej grób.Amelia.Nazywała się Amelia.Zmarła wtym samym czasie, kiedy jej mąż odrodził się i przywdziałmaskę.Ile spędzili ze sobą szczęśliwych lat? Jak bardzoją kochał?While long shadows creep [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire