[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiałem się, co by było gdybym znał wtedy przyszłość, czypostąpiłbym tak samo? Czy znowu pozwoliłbym sobie na chwilę słabości, jakwówczas, gdy ją po raz pierwszy zobaczyłem? Czy znów dopuściłbym, bywywróciła mój świat do góry nogami? Przymknąłem oczy.Wiedziałem.Choćbymmiał cierpieć największe katusze, za każdym razem uczyniłbym to samo.Zawszewybrałbym ją.Zawsze.Hałas na dole, przywrócił mnie do rzeczywistości.Zmarszczyłem brwi.Cojest, do diabła?!Zaciskając pięści, powlokłem się do kuchni i stanąłem jak wryty.OpróczRaphaela i Michaela, był tam ktoś jeszcze.Ktoś, kogo w tym momenciespodziewałem się najmniej…– Sarfael? – wykrztusiłem z trudem, na widok znajomej, posiwiałej głowy.Archaniołowie sztyletowali go wzrokiem, nie wiedząc, co robić.Nie wziąłempod uwagę, że i ja będę ścigany.Tym bardziej, że dopóki Amitiel nie będziebezpieczna, nie miałem najmniejszego zamiaru uciekać.– Nie sądziłem, że razem z sercem, stracisz i rozum – westchnął ciężko,krzyżując ręce na piersi.– Szukają cię, a ty siedzisz we własnym domu…– Zabrali ją – wyrzuciłem z siebie, nie przejmując się jego słowami.– Wiem.Swoją drogą, nawet nie podejrzewałem, że ta dziewczyna mogła byćStróżem.Słyszałem, że to Gabriel ją aresztował.Upadli już o tym wiedzą, choćzastanawia mnie, skąd.W Niebie musi być jakiś zdrajca…– Wszystko mi jedno – przerwałem mu gwałtownie.– Powiedz tylko, czyjesteś w stanie zmylić pościg? Bez Amitiel się stąd nie ruszę – oświadczyłempoważnie.Przez jego twarz przemknął cień zdziwienia.– Masz pojęcie, o co mnie prosisz? – uniósł brwi, oczekując odpowiedzi.297– Wiem, że moja prośba jest nie na miejscu, ale nie mam innego wyboru –odparłem, wbijając wzrok w podłogę.– Nie będę miał też do ciebie żalu, jeżeliodmówisz.Przygotowałem się na pretensje i kazania.Ale zamiast tego, położył mi ręcena ramionach.– Jestem z ciebie dumny – wyszeptał.Spojrzałem na niego zdziwiony.W zielonych oczach połyskiwała satysfakcja.– Siłą, którą w sobie odkryłeś, jesteś w stanie przezwyciężyć wszystkieprzeszkody.Zmieniłeś się, Nate.Nawet nie masz pojęcia, jak długo na to czekałem.Uśmiechnąłem się lekko, zmieszany jego wylewnością.Rzeczywiście, dlaAmitiel byłem w stanie przenosić góry.– Więc pomożesz, czy nie? – nie wytrzymał Raphael.Sarfael zgromił go wzrokiem.– Oczywiście, że wam pomogę.Przecież beze mnie nie dacie rady –oświadczył stanowczo, na co Raphael uśmiechnął się szeroko.– Muszę podać imfałszywy trop, miejsce, gdzie wasz pobyt będzie prawdopodobny – zamyślił się,siadając na krześle.– Sioux Falls – rzucił szybko Michael.– Miasto, w którym stróżuję.Właściwie, to nawet tam jechaliśmy, kiedy… – urwał, odwracając wzrok.On takżenie chciał myśleć, w jak wielkim niebezpieczeństwie znajdowała się Amitiel.Zacisnąłem zęby, zajmując miejsce naprzeciw Sarfaela.– Tak… to może się udać – mruknął, pocierając brodę.Umilkliśmy.Żaden z nas, nie chciał poruszać tematu alternatywy.Co sięstanie, jeśli wszystko szlag trafił.Oczywiście, w przeciwieństwie do mnie, ich tenkonspekt jak najbardziej dotyczył.Dla siebie widziałem tylko jedną alternatywę,która, na szczęście, nie była zbyt skomplikowana.– A gdzie Uriel?Wszyscy zesztywnieliśmy.Michael odwrócił wzrok.Na jego twarzymalowało się poczucie winy.Nadal obwiniał się za to, co się wydarzyło.Wciążuważał, że mógł go powstrzymać…298– Mój braciszek, albo raczej powinienem powiedzieć „były” braciszek, botego padalca do rodziny już zaliczyć nie można, siedzi sobie teraz zapewnewygodnie w Niebie, czyszcząc buty Gabrielowi – burknął cierpko Raphael,zaciskając dłonie na blacie stołu.– To on wydał Amitiel.Sarfael wyglądał na wstrząśniętego.Widocznie nie spodziewał się, że jegobyły najlepszy przyjaciel mógł posunąć się do czegoś takiego…– Uriel was wydał? – spojrzał na mnie, szukając potwierdzenia.Niechętnie skinąłem głową.Smutek w jego oczach sprawił, że poczułem sięjeszcze gorzej.– Uriel, którego znałem, nigdy nie wydałby swoich przyjaciół – szepnąłzasępiony.– Widać, że dawno się nie rozmawialiście – odciął się Raphael, chodzącnerwowo po kuchni.Obserwowałem go przez moment, ale po chwili jego zdenerwowanie równieżmi zaczęło się udzielać.– Czyli zostajemy przy tym, że podkładasz im trop z Sioux Falls, podczas,kiedy my będziemy tu – podsumowałem, starając się uspokoić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire