[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.1468Stella szła boso wzdłuż plaży, czując ciepło póznego słońca na powierzchni piasku i wilgotny chłódwydobywający się z jego głębi.Patrzyła na wąski kanał, gdzie cumował Tailwind", a wyobrazniakreśliła przed jej oczyma obraz jachtu kołyszącego się na spokojnej wodzie.Lekki wiatr szeleściłpapierowymi główkami stokrotek, które trzymała w dłoni.Spojrzała na sztywne płatki.Wiedziała, żezachowają kolor i nie uschną.Gdy Zef wróci, będą tu, by go powitać.Plama jasnej żółci.Szła ku miejscu, gdzie mały strumyk słodkiej wody wpływał do rozlewiska - nieopodal skały, naktórej przelękła się węża, tamtego dnia, gdy po raz pierwszy zobaczyła Zefa.Stella domyślała się, żegdy Zef przypłynie, będzie potrzebował słodkiej wody, przyjdzie więc wprost tutaj i wtedy zobaczyjej powitalny dar.Kawałki drewna dryftowego tworzyły wymyślne wzory na skraju rozlewiska.Bez pośpiechu Stellazaczęła wybierać te z nich, które najbardziej przypadły jej do gustu.Grace pracowała w ogrodzie,William wypłynął w morze.Przed wyprawą wydał Stelli i Grace ścisłe instrukcje dotyczącenasłuchiwania odgłosów aut przejeżdżających traktem.Wyjaśnił też pani Barron oraz Laurze, żeGrace potrzebuje spokoju i wypoczynku, a nie odwiedzin.Nigdy jednak nie można być pewnym, czyludzie przyjmą do wiadomości to, co im się powiedziało.Gdyby ktoś się pojawił, Grace musinatychmiast zniknąć z pola widzenia, czyli odpoczywać w swoim pokoju.Stella zaniosła zebrane kawałki drewna i skrawki lin na skalną płytę, chcąc się im dokładniejprzyjrzeć.Zresztą, gdy zbyt długo się pochylała, robiło się jej słabo.Rozłożyła znaleziska jedno obok drugiego.Przypominały kości nieznanego stwora - gładkie i białe,wdzięcznie wygięte.Po kilku minutach wnikliwych oględzin wiedziała, jak należy je rozmieścić ipołączyć ze sobą, by utworzyły147kształt podtrzymujący kwiaty - coś pośredniego między ramą a ołtarzem.Starannie ułożyła elementy konstrukcji i związała je mocno liną, by się nie rozpadły nawet wtedy, gdypotrąci je kangur zmierzający do wodopoju.Potem przeniosła kon-strukq'ę w osłonięte miejscenieopodal rozlewiska.Postawiła ją na płaskim głazie i umieściła kwiaty, wtykając łodyżki w otwór posęku wypolerowanej przez wodę deski.Odsunęła się nieco i spojrzała na swoje dzieło.Z pięknie wyeksponowanych kwiatów tchnęła duma iodwaga.Ich widok napełnił Stellę nadzieją.Czuła, jak koszmar gniewu Williama i przerażenia Gracerozpływa się.Była pewna, że Zef wkrótce wróci.Coś musiało go zatrzymać, ale wiedziała, że wróci,nawet jeśli sądzi, że już wyjechała do Hobart.Zostawi jej wiadomość, tak jak się umówili, przytabliczce Davida Greya.Wiedział przecież, że Stella znajdzie sposób, by ją odebrać.Może musiałzmienić plany.Dlatego ona powinna po prostu czekać.Uśmiechnęła się do mew, które zgromadziły się, by na nią popatrzeć.- Nie martwcie się - powiedziała.- Wszystko będzie dobrze.*Pani Barron pochyliła się nad zamrażarką, przekładając torby z mięsem.- Masz, trzymaj.Wręczyła Stelli dużą owalną paczkę.Mięso w plastikowej osłonie miało ciemnoczerwony kolor.- Co to jest? - spytała kobieta.Stella szukała oznakowania na zamrożonej bryle, ale niczego nie znalazła.- Nie jest napisane.Pani Barron westchnęła, sfrustrowana.- Mówiłam Lauriemu, żeby zawsze pisał, co jest w torbach.Ale jak się spieszy, rzuca na kupę ptaki,czworonogi,151i potem trzeba się domyślać.Któregoś dnia po prostu wyrzucę to wszystko za drzwi.Stella w milczeniu pokiwała głową.Pani Barron lubiła narzekać na Lauriego, ale to on dostarczał jejwiększość mięsa, którym handlowała.Myśliwy znosił jej najrozmaitszą dziczyznę: jelenie, króliki,kangury, dzikie ptaki, zdziczały drób, bezpańskie kozy.Niektórzy klienci, tak jak Grace, nigdy niejedli czegoś takiego.Ale dla wielu rodzin, z trudem wiążących koniec z końcem, było to jedyne mięso,na jakie mogli sobie pozwolić.Wymieniano się przepisami kulinarnymi, dyskutowano, jak najlepiej jeprzyrządzać.Laurie był przyjacielem Briana.Stella często gościła u Brianów na obiedzie i niejednokrotnie go unich spotykała.W przeciwieństwie do innych mężczyzn - którzy w czasie przygotowywania posiłkupili piwo w salonie lub na werandzie - Laurie lubił być w kuchni i pomagać Paulinie w gotowaniu.Ailekroć się pojawiał, jedzenie było szczególnie smaczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]