[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomazała odrobiną pudru kołnierzyk.Kilka minut pracy i strójstracił nieskazitelny wygląd.Rozczesała brązową perukę z siwymipasemkami.Założyła ją, upychając starannie pod spód własne włosy.Grymas niezadowolenia zniknął.Galina przeobraziła się w pięćdzie-sięciopięcioletnią kobietę, ze śladami dawnej urody.Makijaż nałożyłaz większą starannością- nie bez powodu - niż dwa dni temu, kiedynapadła na Lenny'ego Sulzbergera.Za kilka godzin będzie podostrzałem szczególnie badawczych spojrzeń.Pozostał jeszcze jeden niezwykle istotny szczegół.Galina skupiłacałą swą uwagę.W zamykanym na suwak futerale umieściłastrzykawkęiczterocentymetrowązakorkowanąfiolkęzprzezroczystym płynem.Najważniejszym akcentem planu Łysenków było ich absolutnepoświęcenie na rzecz jego realizacji - profesjonalnej i efektywnej.Każde z nich znało swoją rolę i każde było w stanie zastąpić partnera.Wiedzieli, że nie mogą pozwolić, by przytłoczył ich Nowy Jork:jego rozległa sieć komunikacyjna, rzeki, mosty i tunele, jegonieustannie dudniący rytm.Skupili się na dwóch lokalizacjach:szpitalu North Shore w Manhasset i szpitalu Englewood w NewJersey.Wszystkie inne jakby przestały dla nich istnieć.Wiktor wyliczył, że odległość w linii prostej między dwomaszpitalami wynosi nieco ponad dwadzieścia pięć kilometrów, zaśnajkrótsza droga samochodem trzydzieści trzy kilometry.Ambulansmógł przewieźć Akimowa jedną z dziesiątek tras, jednak najprostsza inajbardziej prawdopodobna wiodła przez mosty Throgs Neck i JerzegoWaszyngtona.Sukces zależał także od tego, czy Galinie uda się wmieszać wzespół przyjmujący pacjenta w Englewood.Będzie musiała zająćpozycję pielęgniarki udającej się do rannego Rosjanina, nim karetka zAkimowem zajedzie przed wejście oddziału reanimacyjnego.Plan, jak wszystkie dobre plany, był prosty.Galina wejdzie doszpitala o siódmej trzydzieści.Zapozna się z rozkładem skrzydłareanimacyjnego i ustali, kto rozdziela obowiązki.Zgłosi pielęgniarcedyżurnej na oddziale powypadkowym, że przeszła odpowiednieprzeszkolenie.Silny rosyjski akcent przyda jej autentyczności.Przedstawi sięjako Irina Pietrenko, zgodnie z nazwiskiem na identyfikatorze.Powiestrażnikom, że czeka na przybycie Saszy Akimowa z innego szpitala.Oósmej zajdzie do kafeterii dla personelu, zje deser i napije się kawy.Oósmej trzydzieści pójdzie do wynajętego wcześniej samochodu izaczeka, aż Wiktor zadzwoni na jej komórkę o ósmej czterdzieści pięć.Wiktor opisze jej karetkę przewożącą Akimowa do New Jersey.Podateż przybliżony czas przyjazdu.Po rozmowie z Wiktorem Galina po raz ostatni sprawdzi swójwygląd w jednym z pokoików przeznaczonych do rozmów lekarzy zrodzinami.Wyjmie z kieszeni strzykawkę i napełni ją śmiertelnądawką pentobarbitalu sodu.Zadzwonił Wiktor z wiadomością, że ambulans z napisem „Trans-care" powinien przyjechać około dziewiątej dwadzieścia pięć.Ambulans Transcare, biały z pomarańczowymi i czerwonymielementami wykończenia, skręcił na podjazd Szpitala i CentrumMedycznego Englewood o dziewiątej trzydzieści dziewięć.Czekał jużna niego zespół złożony z pielęgniarza w niebieskim uniformie ibiałych butach Nike, strażnika z telefonem w ręce, dwoma pagerami ikajdankami przy pasie.i Galiny Łysenko.Sanitariusz otworzył podwójne drzwi z tyłu karetki i wsiadł dośrodka, by pomóc pielęgniarce, która towarzyszyła Akimowowi podczasjazdy.Odpięli zaczepy noszy i szybko wysunęli je z wnętrza,rozkładając kółka.Podłączono kroplówkę i przykryto Akimowadodatkowym kocem.Pacjent był przytomny, wolno poruszające się gałkioczne ogarniały kolejne obce i tajemnicze miejsce.Wtem usłyszałznajome słowa.- Dobryj wieczier - pozdrowiła go nieznana mu osoba, naglezjawiając się tuż obok.- Jest pan w New Jersey - ciągnęła Galina porosyjsku, pochylając się nad nim, by lepiej słyszał.Znaleźli się wewnątrz.Fachowe ręce chwyciły Akimowa idelikatnie przeniosły na szpitalny wózek, wraz z kroplówką.Załogakaretki Transcare podążyła w ślad za wózkiem na urazówkę, byupewnić się, że przetransportowanie pacjenta przebiegło bezkomplikacji.Zanieśli nosze do karetki i oddalili się, by wypełnićpapiery.Ekipa z wózkiem przeszła przez automatyczne drzwi do dużegopomieszczenia, w którym znajdowała się dyżurka, otoczonastanowiska-mi odgrodzonymi szarymi przepierzeniami.Połowę zajmowalioczekujący na pomoc pacjenci.Dźwięki pracujących maszyn i syk sprężonego powietrza mieszałysię z cichymi jękami dochodzącymi zza zasłonki, za którą opatrywanorannego w wypadku samochodowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]