[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tych miast i z pew nym lę kiem w gło sieod par ła: Nie, Lu cas, twój oj ciec prze cież żyje.Chcia łem po tem jesz cze po roz ma wiać z niąna ten te mat, ale znów za mknę ła się w so bie.We mnie jed nak za tli ła się iskier ka na dziei, żekie dyś może po znam swe go ojca. I jak to się panu uda ło? Me la nia słu cha ła tej hi sto rii z nie do wie rza niem, jak by baj ki ty -sią ca i jed nej nocy. Moż na po wie dzieć, że przez zbieg róż nych, szczę śli wych dla mnie oko licz no ści.Gdy mia -łem dzie więć lat, mama po je cha ła na ko lej ny zjazd, or ga ni zo wa ny tym ra zem w in nym miej scu.Tak się zło ży ło, że od po przed nie go moi ro dzi ce się nie wi dzie li.To zna czy mama się pózniejprzy zna ła, że cza sem wi dy wa ła ojca w urzę dach, ale na szczę ście z da le ka, i od razu skrę ca ław inny ko ry tarz.Pod czas tego dru gie go zjazdu w roz mo wie mama coś nie opatrz nie wspo mnia -ła o mnie i oj ciec za czął ją szcze gó ło wo wy py ty wać.Oczy wi ście mo gła wszyst kie mu za prze -czyć, ale po dob no z jego in da ga cji ja sno wy ni ka ło, że ma rzy o tym, by być oj cem, więc niemia ła ser ca dłu żej przed nim tego ukry wać.Na po czątku był wzbu rzo ny, że ukry wa ła to przeztyle lat, ale dał się udo bru chać, gdy obie ca ła mu, że nas ze sobą po zna.I tak od zy ska łem ojca.Uznał mnie praw nie i dał na zwi sko, mimo że mama wca le tego nie tyl ko nie wy ma ga ła, ale na -wet nie chcia ła.Nie za mie rza ła też się z nim wią zać, zresz tą on już chy ba wte dy znał panimamę i mó wił coś o ślu bie.Ze mną miał jed nak sta ły kon takt i bar dzo się in te re so wał wszyst-ki mi mo imi spra wa mi, może pra gnąc nad ro bić te stra co ne lata.Nie zwy kle mi im po no wał, by -łem w tym wie ku, kie dy oj ciec jest chłop cu bar dzo po trzeb ny. Gdzie się wi dy wa li ście? Przy jeż dżał do nas, a ja, kie dy już by łem star szy i mo głem sam po dró żo wać, jez dzi łem naran cho. To dla cze go mnie na ma wiał, że bym tam przy jeż dża ła, prze cież mo gli by śmy się wte dy spo -tkać.I co? Nic by się nie sta ło.On chciał tę spra wę wy ja śnić, mę czy ło go to, miał wo bec pani mamyi pani wy rzu ty su mie nia.Kie dy by łem już do ro sły, po wie dział mi kie dyś, że tak jak pani mamaopo wie dzia ła mu o swo im by łym na rze czo nym, tak i on chciał by jej wszyst ko wy znać.Prze -cież ja się uro dzi łem dzie sięć lat przed pa nią, więc nie pro wa dził żad nej po dwój nej gry.Naj -pierw jed nak uwa żał, że jest pani za mała i nie zro zu mie, a po tem miał ni kły z pa nią kon takt.Poza tym do datko wą trud no ścią była ta spra wa rozwo do wa& Wszyst ko mo gło by jesz cze bar -dziej się skompli ko wać i rzu cać na nie go złe świa tło, jak twier dził. Ale prze cież my śmy przy jeżdża ły z mamą na ran cho i spę dza li śmy tam kie dyś czas wetrój kę. Wte dy pro sił mnie, że bym nie przy jeżdżał, i za wsze obie cy wał, że w tym roku już na pew -no o wszyst kim wam po wie.De ner wo wa łem się, że wciąż mnie tak zwo dzi, bo bar dzo chcia -łem pa nią po znać, choć wła ści wie zna łem, bo czę sto mi o pani opo wia dał, po ka zy wał zdję cia.Był nie zwy kle szczę śli wy, kie dy się pani uro dzi ła, mu siał być nad zwy czaj czu łym oj cem.Zemną spra wa mia ła się ina czej, gdyż spo tka li śmy się do pie ro, kie dy by łem już wy ro śnię tymchło pa kiem.Więc pani była w za sa dzie pierw szym i je dy nym nie mow lę ciem w jego ży ciu.Me la nia za prze sta ła dal sze go wy py ty wa na, za mil kła.Była po ru szo na, za sko czo na, tro chęteż wzru szo na, ale przede wszystkim bar dzo zmę czo na.Ma rzy ła, by zna lezć się w swo im po -ko ju i wszystko spo koj nie, punkt po punk cie, prze my śleć. Zro bi ło się ciem no, chy ba się za sie dzie li śmy.Ka wiar nia już pra wie opu sto sza ła, nie dłu gopew nie będą za my kać.Chcia ła bym już pójść do domu oznaj mi ła, do da jąc po chwi li: Apan? Czy ma pan gdzie prze no co wać? Tak, wy na ją łem po kój w ho te lu.Od pro wa dzę pa nią.Kie dy że gna li się przed ka mie ni cą, w któ rej miesz ka ła Me la nia z Lud mi łą, Lu cas nie śmia łoza pro po no wał: Zda ję so bie spra wę, że był to dla pani szok, jed nak nie chcia łem dłu żej zwle kać, bo wy -da je mi się, że i tak spra wa ta zbyt dłu go cze ka ła na ujaw nie nie.Sko ro je ste śmy ro dzeń stwem,to może bę dzie my mó wić so bie po imie niu?Za wa ha ła się przez mo ment. No tak, to bar dziej na tu ral ne, oczy wi ście.Nic wię cej nie mó wiąc, po da li so bie dło nie i Me la nia znik nę ła w sła bo oświe tlo nej bra -mie.Na stęp ne go dnia rano, za raz po ósmej, za dzwo ni ła do ho te lu.Lu cas ode zwał się za spa nymgło sem. Dzień do bry, mówi Me la nia.Prze pra szam, że tak wcze śnie, ale ba łam się, że pan& żewy je dziesz.Nie wie dzia łam, o któ rej masz po ciąg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]