[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słodka Pani, któraś nosiła Syna Bożego, daj mi znak".We śnie przyszedł do mnie mój synek blizniak, mój kochany,ten, którego straciłam, ten, który nie był na tyle silny, by zostać.Melinda trzymała go na rękach.Miała na sobie niebieską szatęi koronę.Mój synek był jeszcze niemowlęciem, ale stał o włas-nych siłach.Zaczerpnął powietrza, wbił we mnie wzrok i zaczął śpiewać.Bez żadnego akompaniamentu, doskonale czystym, mocnym gło-sem zaśpiewał mi kołysankę i jednocześnie pieśń miłosną.Gdy zapada głęboka purpura,Kładąc cienie na ogrodu murachI gwiazdy zaczynają migotać na niebie,Przez mgłę pamięciPowracasz do mnie,Moje imię jest twym tchnieniem.Z nocą bezruch zapadnie,Znów tulę cię delikatnie,Choć odeszłaś, twa miłość wciąż żywa,Gdy księżyc swe światło posyła.Dokąd bić będzie serce moje,Kochanie, zawsze będziemy we dwoje,Tu, w snach głębokiej purpury*.* Tłum.Jaromir Możdżyński.315Kiedy mój synek skończył śpiewać tę piosenkę ze snu, wystą-pił do przodu i wyciągnął do mnie rączki.Schyliłam się i wzięłamgo w ramiona.Jego wzrok był poważny i mój także.Przez chwilętuliłam go do piersi.Nie potrzebowałam niczego więcej.Pojakimś czasie wysunął mi się z objęć i odszedł.Zanim zniknął,odwrócił się i powiedział stanowczo: Obudz się!Posłuchałam go.Obudziłam się i podeszłam do okna.Na zewnątrz było jasno,a moje ciało było wypoczęte i głodne.Swędzenie ustało.Sutkimiałam różowe jak u młodej dziewczyny.Podniosłam słuchawkę telefonu i powiedziałam: Obsługa? Dzień dobry.Czy byłby pan łaskaw przynieśćmi dwa jajka na twardo, biszkopty i plaster bekonu? Do tego dużąszklankę soku pomarańczowego i trochę kawy.Aha, jaki dzisiajdzień? Piątek, proszę pani.Przespałam parę dni. Obudz się" powiedziało moje dziecko.Podniosłam z podłogi płaszcz i sięgnęłam do kieszeni.Nawizytówce był napis Lombard Trafny wybór, Fultonville, Lui-zjana, telefon 32427".Znowu podniosłam słuchawkę. Recepcja? Czy może mnie pan połączyć z centralą? Dzię-kuję, kochany. Mówi Vivi Abbott Walker powiedziałam do facetaz lombardu. Ma pan jeszcze mój pierścionek z brylantem?Sprzedałam go panu za pięćset dolarów. Tak, proszę pani, jeszcze mam tę rzecz. To nie jest żadna rzecz.To pierścionek z dwudziestoczte-rokaratowym brylantem, prezent od mojego ojca, prawnika Tay-lora Abbotta. Proszę mnie posłuchać, nie chcę wiedzieć, skąd pochodzitowar.316 Och, zamknij się pan i posłuchaj.Niech się pan nie pozby-wa tego pierścionka.Wracam po niego. On jest teraz moją własnością powiedział ten kretyn. Jeśli ktoś wyłoży za niego odpowiednią sumę, to przepadł. Słuchaj.Jeśli sprzedasz ten pierścionek, to przysięgnę, żemi go ukradłeś.Zawlokę cię do sądu tak szybko, że zakręci ci sięw głowie.Znam sędziego.Znam wszystkich sędziów.Słyszysz? Nie chcę żadnych kłopotów odpowiedział w końcu. Japrowadzę czysty interes.Kiedy pani przyjedzie po ten przedmiot? Jutro.Może pojutrze.Zatrzymaj go do mojego przyjazdu. Zatrzymam go do końca dnia.I to wszystko, proszę pani.Niech mi pani nie zawraca głowy.Muszę zająć się firmą. Poczym odłożył słuchawkę.Miałam trzydzieści jeden lat.Wciąż żyłam.Zbiorę swojeszczątki i schowam je w piwnicy.Wyjmę je, kiedy moje dziecidorosną.Mój synek dał mi znak.%7łycie jest krótkie, ale szerokie.Genevieve mi to powiedziała.Pomyślałam, że kiedy wrócę do domu, oddam Willetcie swójpłaszcz od Givenchy.Już spełnił swoje zadanie.Willetta zasłu-guje na luksusowy kremowy kaszmir.Cholera, ona zasługuje nanorki.Kiedy wrócę do domu, pokażę stepowanie Siddzie, Małe-mu Shepowi, Lulu i Baylorowi, zacznę je karmić bananamiz masłem orzechowym i będziemy rozmawiać o lecie.Pogadamyo Spring Creek, gdzie słońce tak rozpala igły sosnowe, że kiedysię po nich chodzi, wydzielają z siebie zapach tak intensywny, że masię ochotę je podnieść i włożyć pod ubranie, żeby nosić wszędzieze sobą ten aromat.Będę się turlać po dywanie z moimi dziećmi,łaskotać je po plecach i będę im opowiadać historie o tym, jakpłynęłam przez szalejący sztorm łódką, którą sama zbudowałam.Będziemy się bawić w Kolumba i podróżować razem do niezna-nych światów.Kiedy wrócę do domu, upłynnię tego cholernegoforda.Tak czy inaczej kupię sobie nowego thunderbirda.Kiedywrócę do domu, przytulę czwórkę moich dzieci.Przytulę męż-czyznę, którego poślubiłam.Zrobię, co w mojej mocy, żebypodziękować za dary, dziwnie, pięknie, boleśnie opakowane.31726Stwierdzić, że Sidda przestraszyła się na widok trzech Ya-Yawjeżdżających na podjazd przed pensjonatem swym chrysleremkabrioletem LeBaron koloru cyraneczki, byłoby eufemizmem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]