[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elżbieta stała na środku werandy patrząc na matkę; nagle zaczęłakrzyczeć.Frank Stallings, lekarz, który przyjechał w odwiedziny do swychrodziców, Alberta i Luizy, nadbiegł właśnie ze swą lekarską torbąi pochylił się nad Amy. Niech ktoś wymierzy Elżbiecie policzek powiedział a potemdam jej środek uspokajający.Reszta niech się wycofa i da nam trochępowietrza.Najlepiej rozejdzcie się, tak jak Kaleb radził.Goście zaczęli wychodzić rozmawiając między sobą przyciszonymigłosami, a Elżbieta nadal wydawała oderwane krzyki, prawie jak automat.Oczy miała zamknięte i bladą jak papier twarz.Happy odstawiła kieliszek,podeszła do niej i uderzyła ją w twarz tak mocno, że zakołysala się nawysokich obcasach.Elżbieta zachłysnęła się powietrzem, przestała krzyczeć i otworzyła oczy, które za chwilę zwęziły się w szparki.Wyglądałateraz jak Meduza, jakby chiński tygrys.Wstrzymałam oddech, a Happywymierzyła jej jeszcze jeden policzek, równie mocno jak poprzednio,uśmiechając się lekko zdawkowym uśmiechem. Koniec z płaczem, Elżbieto? Chętnie zrobię to jeszcze raz powiedziała.Elżbieta wydała dzwięk przypominający czajnik, który zaczynagwizdać, odchyliła ramię do tyłu i nagle zatrzymała się, patrząc ponadgłową Happy.Idąc za jej spojrzeniem, ja i wszyscy pozostali zobaczyliśmyPiotra stojącego w drzwiach kuchni i patrzącego nieruchomo na Elżbietęi swoją córkę.Elżbieta zamarła z kredowo białą twarzą zmarszczoną od płaczu,a potem pobiegła wprost w ramiona Piotra.Podtrzymał ją i spojrzał naHappy.Przez długą chwilę słychać było jedynie zachłystujący się szlochElżbiety. Czy musiałaś uderzyć ją aż tak mocno? zapytał Piotr.Jego głosbył spokojny, ale przerażający.Nie pamiętam czy kiedykolwiek słyszałam,by mówił takim głosem.Twarz Happy zaczęła się powoli roztapiać jakbyktoś przystawił do niej świecę. Doktor Stallings kazał powiedziała wibrującym głosem małegodziecka. Na pewno nie kazał jej znokautować odparł Piotr. Och, Piotrze, zabierz mnie do domu, chcę iść do domu łkałaElżbieta, a gdy nie odpowiedział, spojrzała mu prosto w twarz.Z jakiegośpowodu widok tych dwóch głów tak blisko siebie, tych dwóch twarzy o calprzy sobie, uderzył mnie jak cios pięścią.Wyglądali jak.jak z jednejbryły, wyrzezbieni z tego samego połyskliwego kamienia.Błysnęła minagle w myślach scena z dzieciństwa Elżbiety, wyrazna i żywa.Piotrw jachtklubie, pijący poncz, pochylony, szepczący coś do ucha dziewięcioletniej Elżbiety i glos starej Augusty Stallings mówiącej głośno: Spójrzcie na tych dwoje.Podobni jak ziarnka grochu.Ona powinna być twojaPiotrze; poza tą rudą głową nie ma w niej nic z Parkera".223 Więc pójdziesz, kochana powiedział Piotr do Elżbiety i obejmując ją ramieniem zwrócił się w kierunku drzwi.Pozbawiona tchu z lękui czegoś jeszcze, czego nie umiałabym nazwać, patrzyłam niemo za nimi.Wszyscy patrzyli.Usłyszałam szept Grety Winslow: Wygląda na to, że Piotr ma tego lata na swoich barkach drugąwrażliwą córkę, prawda?A potem usłyszałam śmiech Happy.To był brzydki śmiech. Córkę? powiedziała. To pani ma na myśli, Mrs.Winslow?Ona jest na barkach tatusia, to prawda, ale nie nazwałabym jej córką!Cisza w pokoju podobna była do ogłuszającego dzwięku.Piotrzatrzymał się i spojrzał na Happy. Idz na górę do swego pokoju, Kamilo odezwał się tym nowymlodowatym głosem. Porozmawiam z tobą pózniej. Nie możesz mi już więcej rozkazywać zapiszczała. Jestemdorosłą kobietą i mam syna; nie możesz mi mówić co mam robić! Idz powtórzył, odwrócił się i wyszedł z płaczącą Elżbietąu ramienia.Nikt się nie odezwał.Happy pomknęła po schodach i z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi.Oczywiście wszyscy potem wyszli.Frank i George Stallings zabraliAmy do domu i wkrótce pozostali tylko Micah i Krystyna Willisowie.Pomyślałam z rozpaczą, że, nawet gdybym próbowała, nie mogłabymwyobrazić sobie bardziej niszczycielskiej i przerażającej sceny.Nikt mioczywiście o niej nie wspomni pózniej, ale nikt jej także nie zapomni.Tobędzie jedna ze szkaradnych, wciąż żywych nici w osnowie gobelinuZacisza.Historia opowiadana i powtarzana wciąż od nowa przez lata.Może straci coś ze swej aktualności, ale na pewno nie straci nic ze swegoznaczenia.Podniosłam głowę i spojrzałam na Micaha i Krystynę, którzyprzynieśli tacę z kawą i postawili ją przede mną na stole. Chamblissowie dodali właśnie swoje hieroglify do innych naścianie jaskini powiedziałam ciężko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]