[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polyon potrząsnął głową.- Nieważne.To nie ma znaczenia.Mam dość własnych spraw na sumieniu - stwierdził,podnosząc głowę i wpatrując się w ścianę z wyrazem godnej rezygnacji, która bardzozirytowała Foristera.- Nie będę pomnażał moich zbrodni przez donoszenie na przyjaciela.Towszystko jest na tej minidyskietce - no cóż, nieważne.- Co? - zapytał Forister, tracąc cierpliwość.- Co ma być na tej dyskietce? - Wpatrywałsię w czarny, fasetowy kształt, który Polyon trzymał w ręce; ciemny i złowrogi jak oko obcegoboga.- Prawdziwe dowody na to, jak Blaize doszedł do swojej fortuny - wyjaśnił Polyon.- Towszystko tam jest; on myślał, że zatarł ślady, ale mnie wystarczyło kilka połączeń z siecią, abyodnalezć te informacje.Wiesz, jestem bardzo dobry w komputerach - dodał z naiwną,chłopięcą dumą.- Kiedy jednak błagałem go, aby wyjaśnił ci prawdę, śmiał się ze mnie.Powiedział, że już cię przekonał o swojej niewinności i nie widzi powodu, aby to zmieniać.Lecz to było wtedy, kiedy myślałem.ale nie - dokończył, odwracając twarz, gdy rzuciłdyskietkę w kierunku Foristera - nie chcę żadnych przywilejów.Forister czuł się tak słabo, jakby weszli już w Osobliwość.Czy to dlatego Blaize takbardzo się starał, aby nie rozmawiał z Polyonem? Chciał, aby Polyon pozostał nieprzytomny ażdo czasu przylotu do Centrali.Opowiadał tę niemądrą historię o Polyonie używającym grySPACED OUT jako przykrywki do spisku.Jednak co by mu to dało, gdyby Polyon nie mógłmówić przez dwa tygodnie, kiedy jego przestępstwa - jakiekolwiek by były - i tak wyszłyby najaw w czasie procesu?- Po prostu wez to.Przesłuchaj raz.Pózniej zabezpiecz lub skasuj, jeśli chcesz -powiedział Polyon.- Nie dbam o to.Chciałem po prostu pokazać to komuś uczciwemu ihonorowemu.Jego głos lekko się załamał na ostatnim słowie i Forister pomyślał, że w kącikach oczupołyskiwała mu wilgoć.- Bóg wie, że nie mogę tego zatrzymać dla siebie.Ty to wez.Będziesz wiedział, cozrobić z tymi informacjami.- Co to jest?Polyon potrząsnął głową.- Nie mogę ci powiedzieć.Idz i przesłuchaj to w samotności.Po prostu wrzuć to doobojętnie jakiego czytnika i przysłuchaj się informacjom.Decyzję, co powinieneś z tym zrobić,zostawiam tobie.I nie chcę z tego żadnych korzyści, rozumiesz? Powiesz, że masz to od kogośinnego lub nie mów, skąd to masz, albo też zniszcz to.Rób, co chcesz; w każdym razie jazdejmuję ten ciężar z mojego sumienia.Rzucił się z powrotem na koję i ukrył głowę w ramionach.Wówczas zabrzmiałsrebrzysty dzwięk pierwszego ostrzeżenia.- Pięć minut do Osobliwości - ogłosiła Nancia.- Wszyscy pasażerowie mają położyć sięlub usiąść i zapiąć pasy bezwładnościowe.Tabletki na chorobę wywołaną przebywaniem wOsobliwości są dostępne w każdej kabinie.Jeśli sądzicie, że może to na was zle wpłynąć,proszę pobrać je teraz.Pięć minut do Osobliwości.Polyon ułożył się, nie patrząc w górę, złapał swoje pasy i zapiął wokół siebie.- Osobliwość nie przyprawia mnie o nudności - rzekł gorzko.- Ale to, co jest na tejminidyskietce - tak.Forister opuścił kabinę, zaciskając w dłoni roziskrzoną, czarną minidyskietkę; fasetowaobudowa wrzynała mu się w dłoń, a w głowie wirowało pełno wątpliwości.- Cóż za wspaniały występ aktorski - skomentowała Nancia z cichym śmiechem.- Sądzisz, że Polyon kłamał?- Jestem tego pewna - stwierdziła.- Znasz Polyona i znasz Blaize'a.Czy to w ogóle jestmożliwe, żeby zbrodnie popełnione przez Blaize'a tak bardzo oburzały Polyona?- Ja.nie wiem - westchnął Forister.Usiadł na fotelu pilota i wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w konsoletę.MicayaQuestar-Benn taktownie udawała, że poleruje błyszczącą klamrę na pasku od kombinezonu.- Aż do tej chwili mógłbym powiedzieć.ale teraz jestem stronniczy.- No cóż, ja nie - odparła Nancia zdecydowanie.- Nie wiem, co zamierza Polyon, alecokolwiek to jest, nie wierzę ani jednemu jego słowu.Forister zaśmiał się słabo.- Ty też jesteś stronnicza, moja droga Nancio.-Wpatrywał się w mieniącą siępowierzchnię dyskietki, w wypolerowane, przezroczyste fasety, które nic nie mówiły, igłęboko westchnął.- Przypuszczam, że będzie lepiej, jeśli dowiem się, co to jest.- Czy to nie może poczekać, aż przejdziemy przez Osobliwość? - spytała zbyt póznoNancia.Forister wrzucił dysk do szczeliny czytnika.Z umysłem w wirze transformacji Nancia automatycznie wchłonęła zawartość czytnikado pamięci.Było tam coś dziwnego, nie jak normalne słowa, ale jak stukanie gdzieś naobrzeżach pamięci lub jak niewłaściwie ustawione połączenie synaptyczne.Leciała spiralą w dół ku Osobliwości, balansując i znajdując drogę wśród wciążzmieniających się równań, które określały zapadające się ściany wiru.Coś było nie tak.Wyczuła to wcześniej, jeszcze zanim straciła panowanie nadmatematycznymi przekształceniami.Nigdy przedtem nie doświadczyła takiegorozwarstwienia.Co się działo? Dzwięki tak słabe, jak rozkładające się rośliny szeptały iwślizgiwały się do jej uszu.Kolory wybiegające daleko poza ludzką percepcję napadały,drażniły ją, wywoływały w niej dreszcze jak przy drapaniu paznokciami po tablicy.Sole ipłyny zawarte w jej skurczonym, ludzkim ciele wirowały opętańczo.Natychmiast włączyły siętuziny systemów alarmowych: Przeciążenie! Przeciążenie! Przeciążenie!Nie mogła wyprowadzić ścieżki.Przestrzenie wokół niej rozwarstwiały się i odpadaływ nieskończoność różnych odkształceń, rozszerzając się na każdej ścieżce w światła i chaos,który mógł rezerwacją na kawałki.Kooprocesory matematyczne wzmocnione hiperchipamiwydawały bełkot.Jej fale mózgowe były rozciągnięte na siatce wielowarstwowej matrycy.%7ładne przekształcenia komputerowe równań nie zgadzały się z poprzednimi rezultatami ikażdy kierunek niósł ze sobą niebezpieczeństwo.Nancia natychmiast odcięła wszystkie zródła przetwarzania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]