[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Onarej już poprzedniej nocy.Wrzuciła dwie do stojącego przed mnie zabije, tak jak zabiła księcia i kapłana, i Klarę, i TePetronelą kubka i swoją białą dłonią wlała do niego trochę resę, i opatkę, i młodzieńca, który widział ją przez okno,wody, po czym zbliżyła go do ust biednej kobiety.i lokaja.To był zacny człowiek, a ja nie chciałam.To, co Pij, moja biedna przyjaciółko.Pij, a poczujesz się zrobiła, nie było właściwe.Powiedziałam jej to.Ale ona sięlepiej.Bardzo mi przykro, że widzę cię w takim stanie.No, tylko śmiała.Ona się zawsze śmieje ze śmierci.A terazproszę, pij.nadeszła kolej na mnie, teraz mnie zabije.Miała pani rację, Tak, pani wybełkotała guwernantka jesteś bar ja umrę, a ona będzie się śmiała.Umrę, czuję to, niech Bógdzo dobra.Tak, pani, zawsze byłaś dla mnie dobra.przebaczy mi moje grzechy.Jej dłonie, w których próbowała utrzymać naczynie, Proszę tu zostać powiedziała Angelika, która przeztak mocno się trzęsły, że płyn rozlał się na suknię.Am- ten monolog dostała gęsiej skórki i czuła się prawie takbroisine pomogła jej wypić do końca.Kobieta przełykała chora jak ta nieszczęsna istota. Niech pani nie wraca,z nieprzyjemnym odgłosem, niezdarna jak wystraszone nie dopóki nie odzyska pani spokoju.Spróbuję przekonać księmowlę.żną, aby zostawiła panią u nas.Powiem, że cierpi pani na Cóż za nieszczęście! stwierdziła półgłosem księżna, chorobę, którą można się zarazić.Proszę nie tracić odwagizwracając się do zebranych osób. Ciężkie próby, które i nie okazywać przed nią przerażenia.na nas spadają, w końcu pomieszały jej zupełnie w głowie.Jest zbyt stara, aby narażać się na takie niebezpieczeństwa.A przecież próbowałam przekonać ją, żeby nie wyruszała Ambroisine nie ruszała się z miejsca i zachowywała nize mną do Ameryki.Ale ona nie chciała mnie opuścić.czym czarująca królowa wśród poddanych.Nagle uwagę Angeliki przykuł wyraz twarzy Kantora, Ville d'Avray rzekł do niej:który stał z rosomakiem przed kominkiem.Oczy chłopca Właśnie mówiliśmy, że Delfinat jest bardzo pięknąi zwierzęcia były wpatrzone w Ambroisine.Błyszczały tym krainą.Czy zna pani ten region, droga księżno?samym płomieniem zgrozy i zajadłej nienawiści.Odzyskał wrodzoną swobodę, być może nawet za bardzo. Ach, jak boli! jęknęła Petronelą Damourt, łapiąc Czyż Delfinat nie stanowił drażliwego tematu, skoro Amsię rękoma za brzuch. Ach, ja umieram! broisine ukryła, że pochodzi stamtąd, wmówiwszy Angelice,I z jej oczu trysnęły łzy, a twarz stała się blada jak wosk.że urodziła się w Poitou, aby łatwiej było nawiązać z niąAngelika wstała, postanowiwszy wyrwać się z dziwnej apa przyjazń?tii, która przykuła ją do stołka. To kraj buntów i wolności tłumaczył markiz. Niech pani pójdzie ze mną, Petronelo! powiedzia Mają na to wpływ rozległe płaskowyże, na których ludzieła. Proszę, moja biedna.Pomogę pani dojść do wygódki.żyją odizolowani od życia w dolinach przez trwającą coPodeszła do przyzwoitki i pochyliła się nad nią, żeby najmniej dziesięć miesięcy zimę.Są tam niedzwiedzie, wilki.pomóc jej wstać.Rozprawiali tak o tym i owym, a Angelika miała wrażeA wówczas usłyszała szept księżnej: nie, że z powodu obecności Ambroisine, jej promieniującej577576urody, ukrytych uczuć zebranych, wszyscy utonęli w nastroju posępnej, nierealnej komedii.Wieczny zapach przypływu i zgnilizny płynącej od plaży,na której suszyły się dorsze i topiły się ułożone w stoswątroby, ociekając cennym, lecz cuchnącym tłuszczem, pogłębiał ogólne wrażenie obrzydzenia.Czas stracił swój wymiar. Stara Petronela wciąż nie wraca odezwał się nagleKantor, który milczał do tej pory.ROZDZIAA XV To prawda! Rozmawiamy już ponad godzinę stwierdził Ville d'Avray, patrząc na złocony zegarek a onawciąż nie wraca. Teraz ojciec już musi koniecznie się zjawić powie Pójdę zobaczyć, co się z nią dzieje powiedziaładział Kantor głosem strapionego dziecka. Bo inaczejAngelika i rzuciła się do drzwi, wyprzedzając Ambroisine.zginiemy wszyscy.Cóż to za koszmar? Czy ja śnię?!Wszyscy podążyli jednak za nią, poruszeni nagłym przeJego szorstka, młodzieńcza stanowczość złamała się woczuciem, które potwierdziło się, gdy ujrzeli z daleka niewielbec głębi dostrzeżonej otchłani.kie zbiegowisko w miejscu, do którego zmierzali. Chodz tutaj, Kantorze powiedziała Angelika, wyStara kobieta leżała martwa w ciasnej wygódce w odorzeciągając do niego ręce.wymiocin.Jej cera poszarzała i pokryła się ciemnymiUsiadł przy niej i położył głowę na jej ramieniu.plamami. Wyruszysz w drogę oświadczyła. Odnajdziesz To straszne! szepnął markiz de Ville d'Avray, podtwojego ojca, gdziekolwiek się znajduje, powiesz mu, abynosząc do nozdrzy swoją koronkową chusteczkę.się pośpieszył.Zamarła ze zgrozy Angelika odpychała od siebie straszną To nie takie proste rzekł gorzkim tonem. Sta-myśl, nie mogąc uwierzyć w tak potworną zbrodnię.tkijtak rzadko zaglądają do tej zatoki. La Rochelais"Czyżby otruła ją przed chwilą w naszej obecności?! Przynie zawita tu przed upływem dwóch tygodni.Byłbymnaszym stole? Kiedy z obłudną miną przygotowywała dlaw stanie dotrzeć do Nowej Ziemi, a nawet przepłynąćniej lekarstwo, podstępnie wrzuciła do płynu truciznę! Wycałą zatokę w łupinie maleńkiego orzecha, ale nawet tegokonała wyrok śmierci na naszych oczach!nie mamy.Uniosła ku Ambroisine wystraszone, niepewne spojrzenie.U schyłku dnia, podczas którego zakopano ciało starejI ujrzała na ustach księżnej cień przelotnego, przeznaczokobiety zmarłej tego ranka, przyjaciele Angeliki oraz jejnego dla niej uśmiechu oraz błysk triumfującej rozkoszysyna i markiz de Ville d'Avray zasiedli przy kominku.i szatańskiego wyzwania.Pogrzeb Petroneli Damourt musiał się odbyć niezwłocznie.Wydawało się, że jej zwiotczałe, przywiędłe, obrzmiałejeszcze za życia ciało rozkładało się w oczach.Prędko wykopali grób, ksiądz dał uroczyste rozgrzeszenie, złożyli opiekunkę do ziemi i wbili nad nią krzyż.Tchnienie panikiowiało blade, milczące córki króla", przesądnych Bretoń-czyków, którzy mruczeli pod nosem, że zły los krąży nad579osadą, oraz akadyjskich, jak i indiańskich mieszkańców nego dnia jeden z nich dołączy do kobiety? A może to onawioski obawiających się epidemii dżumy lub ospy.będzie próbowała się z nimi spotkać? Puszcza ma bystreoczy, zostaniemy ostrzeżeni.Wroga, podejrzliwa atmosfera, która otaczała przybyszów, zwłaszcza od wypadku z rosomakiem, umocniła się Jeśli będziemy czekać jęknął Kantor możemyjeszcze bardziej.zginąć lada dzień. Skoczył na równe nogi. Zabiję ją! powiedział zaciekle. To grzech pozwalać żyć takim is Wyruszysz w drogę, mój synku powtórzyła Antotom.Trzeba je zabić, zanim one nas zabiją.Zabiję ją!gelika, ponieważ czuła, że teraz najbardziej zagrożony jestKantor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]