[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maggie zerknęła na minibar z myślą o dolewce.Wróciławzrokiem do ekranu i kliknęła na Google.W polu szukaj" wpisałanową kombinację słów: Szimon Guttman archeolog.Strona zapełniła się linkami.Profil osobowy sprzed dziesięciu lat z The Jerusalem Post", zapis wywiadu dla radia kanadyjskiego wosadzie na Zachodnim Brzegu, w którym Guttman nazywaPalestyńczyków intruzami" i zmyślonym narodem".W obumateriałach znalazły się wzmianki o czymś, co Post" określił jakopatriotyczną pasję do odgrzebywania przeszłości %7łydów.Kolejny link odsyłał do Minervy", Międzynarodowego PrzegląduSztuki Starożytnej i Archeologii.Zajrzała do środka, ale nie znalazłażadnych oczywistych nawiązań do Guttmana.Dopiero włączeniewyszukiwarki haseł doprowadziło ją do jego nazwiska, ale tylko wpostaci drobnego przypisu kursywą, w którym razem z kimśinnym wymieniony był w związku z artykułem o odkryciuniezwykłej czary modlitewnej pochodzącej z biblijnego miastaNineveh.Przebiegła wzrokiem tekst artykułu, szukając.sama nie bardzowiedziała czego.Nie znała się na tych wszystkich ornamentach,inkrustacjach i inskrypcjach pismem klinowym.Może to ślepauliczka.Potarła czoło, nacisnęła wyłącznik i zaczęła zamykaćpokrywę.Jednak laptop nie wyłączył się, a na ekranie pojawił siękomunikat z pytaniem, czy na pewno chce zamknąć wszystkie zakładki" i wszystkie oglądane strony.Powędrowała już kursorem na tak", gdy ponownie rzuciło jej się w oczy nazwiskoGuttmana napisane drobną kursywą.Po raz pierwszy zwróciłauwagę na nazwisko obok: Ehud Ramon.Może on będzie wiedział coś więcej.Przepuściła jego nazwiskoprzez Google, ale uzyskała tylko trzy znaczące odpowiedzi: jednaodsyłała do Minervy", a wszystkie trzy wymieniały go jakowspółpracownika Szimona Guttmana.O Ehudzie Ramonie jako kimśdziałającym na własną rękę nie było ani słowa.Znalazła bazę danych archeologów izraelskich i w okienku szukaj"wpisała nazwisko Ehud Ramon.W odpowiedzi dostała mnóstwoEhudów i jednego Ramona, ale ani jednego Ehuda Ramona.Podobnywynik uzyskała w bazie danych Amerykańskiego InstytutuArcheologicznego.Kim był człowiek tak blisko związany zGuttmanem, który nie zostawił po sobie żadnych śladów?I nagle ją olśniło.Czując dreszcz podniecenia, sięgnęła po długopisi kartkę papieru i dla pewności szybko spisała litery.Przecież to chybaniemożliwe, by nazwisko badacza należącego do izraelskich iamerykańskich towarzystw naukowych było.A jednak miała toprzed sobą, czarno na białym.Nie było żadnego Ehuda Ramona.Aściślej mówiąc, był, tylko że nie było to jego prawdziwe nazwisko.Stanowiło anagram podobny do tych, które jako nastolatka chętnierozwiązywała podczas wlokących się w nieskończoność, straszliwienudnych niedziel w konwencie.Ehud Ramon okazał się nie tylkoarcheologiem wydzierającym ziemi jej starożytne sekrety, ale równieżcałkowicie niespodziewanym partnerem Szimona Guttmana, skrajnieprawicowego, syjonistycznego zeloty i zapiekłego wrogaPalestyńczyków.Ehud Ramon i Ahmed Nour byli jedną i tą samąosobą.Rozdział 12Bagdad, kwiecień 2003Tego ranka Salam poszedł do szkoły bardziej z przyzwyczajenia niżwiary w to, że zajęcia odbędą się tak jak zwykle.Ale na wszelkiwypadek poszedł.Pod rządami Saddama wagarowanie podobnie jakwszelkie inne przejawy nieposłuszeństwa stanowiło ryzyko, jakiegonikt ceniący sobie własne bezpieczeństwo nie podejmował.Saddammógł się ukrywać, jego pomnik na placu Rajskim mógł lec na oczachcałego świata, ale większość bagdadczyków i tak zachowywałaostrożność, jakiej nauczyły ich dwadzieścia cztery lata rządówsatrapy.Salam nie był jedynym mieszkańcem miasta przeżywającymnocne koszmary, w których obalony dyktator wynurzał się niczymPosejdon z wód Tygrysu i ociekając wodą i wściekłością, kazał swoimpoddanym padać na kolana.Właśnie dlatego poszedł do szkoły.Widać inni również podzielalijego obawy, bo połowa szkolnych kolegów Salama kręciła się podbudynkiem, kopiąc od niechcenia piłkę i dzieląc się ostatnimiplotkami.Nikt głośno nie demonstrował radości zbyt wielunauczycieli należało do partii BAAS i popierało dotychczasowy reżim.Salam wyczuwał jednak nerwową energię pulsującą w kolegach, cośna kształt ładunku elektrycznego.Było to dla wszystkich noweodczucie, którego jednak nikt nie umiał nazwać.Gdyby umieli znalezćwłaściwe słowa i gdyby potrafili się uwolnić od zaszczepionego w nichstrachu, zapewnepowiedzieliby, że po raz pierwszy czują podniecenie, myśląc oprzyszłości.Klasowy ważniak, Ahmed, zatrzymał się obok Salama i zmierzyłgo wzrokiem. Gdzieżeś był wczoraj? burknął. Nigdzie.W domu. Znów ten strach. Zgadnij, gdzie ja byłem. Nie wiem. Zgadnij. U Salimy? Nie, ty durny matole.Zgaduj dalej. Kiedy nie wiem.Podpowiedz mi. Zbijałem fortunę, stary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]