[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze trochę bulionu? - zapytała, wstając.- Tak, poproszę.Wzięła kubek z moich rąk i poszła do kuchni.Zostałem przy kominku, przyglądającsię, zafascynowany, wiszącym wszędzie portretom damy.Kiedy Marina wróciła, podążyła zamoim wzrokiem.- Ta kobieta na wszystkich portretach to& - zacząłem.- To moja matka - odrzekła Marina.Poczułem, że wkraczam na śliski teren.- Nigdy nie widziałem takich obrazów.One są jak& jak& fotografie duszy.Marina przytaknęła bez słowa.- To pewnie portrety pędzla jakiegoś sławnego artysty - ciągnąłem.- nigdy czegośpodobnego nie widziałem, naprawdę.Marina chwilę wahała się z odpowiedzią.- I nie zobaczysz.Autor tych obrazów od niemal szesnastu lat nic nie namalował.Tencykl portretów to jego ostatnie dzieło.- Musiał bardzo dobrze znać twoją matkę, żeby malować ją w taki sposób -stwierdziłem.Marina zatrzymała na mnie wzrok na dłużej.To było spojrzenie uchwycone wportretach.- Jak nikt - odparła.- Ożenił się z nią.8Tamtej nocy przy kominku Marina opowiedziała mi historię Germ�na i pałacyku naSarri�.Germ�n Blau przyszedł na świat w zamożnej rodzinie należącej do katalońskiejburżuazji, która przeżywała wówczas dni swojej świetności.Dynastia Blau poszczycić sięmogła lożą w teatrze Liceo, kolonią przemysłową na nadbrzeżu rzeki Segre i niejednymskandalem, stanowiącym doskonałą pożywkę dla ploteczek, od których aż huczało wnajwyższych sferach Barcelony.Mówiło się między innymi, że mały Germ�n nie był wcalesynem patriarchy Blau, lecz owocem związku swojej matki Diany z człowiekiem imieniemQuin Salvat, postacią niezwykle barwną.Salvat był libertynem, portrecistą i zawodowymsatyrem - w tej właśnie kolejności.Z upodobaniem budził zgorszenie wśród przedstawicieliznamienitych rodów, co mu nie przeszkadzało uwieczniać na płótnach ich fizjonomii ipobierać za to astronomicznych honorariów.Nie wiadomo, ile prawdy było w owychplotkach, jedno wszakże nie ulegało wątpliwości: Germ�n ani fizycznie, ani z charakteru nieprzypominał żadnego ze swoich krewnych.Interesował się tylko rysunkiem i malarstwem, cooczywiście wszystkim, a szczególnie jego oficjalnemu ojcu, wydawało się nader podejrzane.W dniu siedemnastych urodzin Germ�na ojciec obwieścił, że w rodzinie nie mamiejsca dla darmozjadów i niebieskich ptaków.Oświadczył, iż jeśli syn będzie dalej uparcietrwał w pragnieniu bycia artystą , znajdzie mu pracę w fabryce przy taśmie, wkamieniołomie, pośle w kamasze albo odda pod szydła jakiejkolwiek instytucji zdolnej zrobićz niego prawdziwego mężczyznę.Wobec takich perspektyw Germ�n postanowił uciec zdomu; dwadzieścia cztery godziny pózniej przyprowadzono go z powrotem na łono rodziny,w policyjnej obstawie.Ojciec Germ�na, zdesperowany i rozczarowany postawą swego pierworodnegopotomka, zdecydował się ulokować nadzieję w drugim z synów, Gasparze, bardzozainteresowanym branżą tekstylną i gotowym kontynuować rodzinne tradycje.Lękając się oprzyszłość Germ�na, stary Blau zapisał mu pałacyk na Sarri�, wówczas już nieco opuszczony. Chociaż wszystkim nam przynosisz wstyd, nie po to harowałem przez całe życie jak wół,aby mój syn się znalazł na ulicy , powiedział.Posiadłością, która swego czasu byłaulubionym miejscem spotkań śmietanki towarzyskiej, nikt się już nie zajmował.Uznano ją zaprzeklętą.Szeptano między innymi, że tu właśnie odbywały się sekretne schadzki Diany ilibertyna Salvata.W ten oto sposób, ironicznym zrządzeniem losu, Germ�n zostałwłaścicielem pałacyku.Niedługo pózniej, dzięki potajemnemu wstawiennictwu matki,Germ�n stał się uczniem samego Quima Salvata.Przy pierwszym spotkaniu Salvat spojrzałmu głęboko w oczy i rzekł:- Po pierwsze, nie jestem twoim ojcem, a twoją matkę znam tylko z widzenia.Podrugie, nieodłącznymi składnikami życia artysty są: ryzyko, niepewność jutra i prawie zawszeubóstwo.Takiego życia się nie wybiera, raczej ono wybiera ciebie.Jeśli masz jakiekolwiekwątpliwości dotyczące z któregoś z tych punktów, lepiej będzie, jeśli od razu sobie pójdziesz.Germ�n został.Lata spędzone w pracowni Salvata oznaczały dla Germ�na wejście w zupełnie nowyświat.Po raz pierwszy ktoś rozpoznał w nim talent i uwierzył, że może stać się kimś więcejniż tylko mizerną kopią ojca.Germ�n był teraz zupełnie innym człowiekiem.Przez pierwszepół roku terminowania u swego mistrza nauczył się więcej niż przez całe swojedotychczasowe życie.Salvat był mężczyzną ekstrawaganckim i rozrzutnym, miłośnikiem światowychrozkoszy.Malował wyłącznie w nocy i chociaż się nie odznaczał świetną prezencją -najbardziej przypominał chyba niedzwiedzia - zasłużył na opinię prawdziwego pożeraczaniewieścich serc, obdarzonego niezwykłym darem uwodzenia, wykorzystywanym przezeń zwiększą jeszcze biegłością niż pędzel.Zniewalającej urody modeliki i damy z wyższych sfer zjawiały się w studiu, pragnącpozować malarzowi, Germ�n zawsze podejrzewał jednak, że pragnęły czegoś więcej.Salvatznał się na winach, na poezji, umiał snuć opowieści o baśniowych miastach, nieobce mu byłytajniki miłosnych akrobacji rodem z Bombaju.Przeżył niezwykle intensywnie swojeczterdzieści siedem lat.Zawsze powtarzał, że ludzie zachowują się tak, jakby bylinieśmiertelni, i to było ich zgubą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]