[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwierzyłby mi czy nie?Przewracam kartkę, szukając stopki redakcyjnej, jakązamieszczają wszystkie gazety i czasopisma.Nie ma niczegotakiego, same artykuły i hipotezy Nie ma stopki redakcyjnej. To znaczy? Wiesz, że w gazetach i czasopismach jest taka strona,na której podają skład zespołu redakcyjnego, nazwiskaredaktorów, dziennikarzy, gdzie to jest drukowane i tak dalej.Nowiesz, prosimy kontaktować się drogą taką a taką".Każdapublikacja ma stronę redakcyjną, a tu tego nie ma. Muszą chronić swoją anonimowość mówi Sam. Przed czym? Przed obcymi mówi, uśmiechając się, jakbyprzyznawał, że to absurd. Masz poprzedni numer?Wyjmuje go z szafki.Przerzucam błyskawicznie strony,mając nadzieje, że artykuł o Mogadorczykach jest w tym, a niewcześniejszym numerze.I jest.Znajduję go na czwartej stronie.MOGADOBSKA BASA CBCE ZAWAADN ZIEMIMogadorska rasa kosmitów, z planęły Mogadore wDziewiątej Galaktyce, od ponad dziesięciu lat jest obecna naZiemi.Jest to bezwzględna rasa dążąca do zawładnięciawszechświatem.Krążą pogłoski, że zgładzili już inną planetęnieco podobną do Ziomi i zamierzają obnażyć ziemskiesłabości, by następnie je wykorzystać i przejąć naszą planetę, (wiecej o tym w następnym numerze) Czytam artykułtrzykrotnie.Miałem nadzieję, że jest w nim coś więcej niż to, cousłyszeliśmy od Sama, ale niestety.Poza tym nie ma DziewiątejGalaktyki.Zastanawiam się, skąd oni to wzięli.Przekartkowujędwukrotnie ostatni numer.Nie ma najmniejszej wzmianki oMogadorczykach.Moja pierwsza myśl jest taka, że nie mieli nicwięcej do napisania, że nie pojawiły się żadne nowe rewelacje.Ale nie bardzo wierzę, że o to chodzi.Myślę raczej, żeMogadorczycy przeczytali ten tekst i od ręki załatwili problem,czymkolwiek ten problem był. Mógłbym pożyczyć ostatni numer? pytam. Dobra, ale uważaj z tym.Trzy godziny pózniej matki Sama wciąż nie ma w domu.Pytam go, gdzie jest, ale on wzrusza ramionami, jakby niewiedział i jej nieobecność nie była niczym nowym.Gramy w grywideo i oglądamy telewizję, a na kolację jemy gotowe dania zmikrofalówki.Ani razu od chwili, kiedy przyszedłem, Sam niezałożył okularów, co jest dziwne, bo wcześniej nigdy niewidziałem go bez nich.Nawet kiedy biegliśmy półtora kilometrana wuefie, miał te swoje grube szkła na nosie.Biorę je z jegokomody i przymierzam.Zwiat staje się niewyrazną plamą i już posekundzie boli mnie głowa.Patrzę na Sama.Siedzi po turecku na podłodze, plecamioparty o łóżko, z książką o jakichś obcych na kolanach. Jezu, ty naprawdę masz taki zły wzrok? pytam.Podnosi wzrok. To były okulary mojego taty.Zdejmuję je i odkładam. Sam, czy ty w ogóle potrzebujesz okularów? Właściwie nie. Więc po co je nosisz? To były okulary mojego taty.Zakładam je z powrotem. Rany, nie wiem, jak ty w nich możesz prosto chodzić. Przyzwyczaiły mi się oczy. A wiesz, że spieprzysz sobie wzrok, jak będziesz jedalej nosił? Wtedy będę mógł widzieć to, co widział mój tata.Zdejmuję okulary i kładę tam, skąd wziąłem.Nie bardzorozumiem, dlaczego Sam je nosi.Z powodówsentymentalnych? Naprawdę myśli, że to ma sens? Sam, gdzie jest twój tata? Nie wiem. Jak to? Zniknął, kiedy miałem siedem lat. Nie wiesz, dokąd poszedł?Wzdycha, spuszcza głowę i wraca do czytania.Wyraznienie chce o tym rozmawiać. A ty wierzysz w te rzeczy? pyta po kilku minutachmilczenia. W kosmitów? Tak. Tak, wierzę w kosmitów. Myślisz, że oni naprawdę uprowadzają ludzi? Nie mam pojęcia.Pewnie nie można tego wykluczyć.A ty wierzysz, że to robią?Kiwa głową. Tak, raczej tak.Ale czasem to wydaje się głupie. No właśnie.Patrzy prosto na mnie. Myślę, że mój tata został uprowadzony.Sztywnieje w momencie, gdy te słowa opuszczają jegousta, i jego twarz przybiera taki niewinny, bezbronny wyraz.Przychodzi mi na myśl, że podzielił się kiedyś tympodejrzeniem z kimś, kto zareagował mniej niż życzliwie. Dlaczego tak myślisz? Bo on po prostu zniknął.Pojechał do sklepu po chleb imleko i już nie wrócił.Jego furgonetka była zaparkowanaprzed samym sklepem, ale nikt go tam nie widział.Po prostu sięrozpłynął, a jego okulary leżały na chodniku koło furgonetki.Milknie na moment.Bałem się, że przyszedłeś mnie uprowadzić.Hipoteza trudna do uwierzenia.Jak to możliwe, żeby wśrodku miasta nikt nie widział, jak porywali jego ojca? Może jegotata miał powód, żeby porzucić dom i uknuł własne zniknięcie.Nie tak znowu trudno jest się ulotnić; Henri i ja robimy to oddziesięciu lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]