[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co jej rozkażesz?Razwijar mrużył oczy od żaru.Zdawało się, że płoną mu brwi, Iść za mną.Zabijać chimajrydów. Błąd.Zabijać chimajrydów do i po twojej śmierci.Na wypadek, jeśli cię zestrzelą.Kogowezmiesz ze sobą?Razwijar wypowiedział imiona.Władca wykrzyczał je, powtórzyli strażnicy przy drzwiach,dał się słyszeć tupot wielu nóg, rozkaz spieszono oznajmić w koszarach. Rozkaż im osłaniać ciebie tarczami powiedział władca. Nie chcę, żeby cię zabili,Heksie, to byłaby niepowetowana strata dla nas wszystkich& Jesteś gotów przyjąć tę moc? Tak, władco. Rozbijaj!Kratka, na której ułożone były jajka huśtała się niezbyt blisko, ale i nie za daleko.Razwijar napół kroku zbliżył się do pieca, wyważył bosak w ręku, dokładnie jak na ćwiczeniach, uderzył nimw odkrytą paszczę pieca i rozbił skorupę jaja leżącego z brzegu.I od razu odskoczył, tak wionęło żarem.Nawet władca się odsunął.Zrzuciwszy resztkiskorupy, larwa ogniewuchy wyrwała się z ognistej paszczy ogniska i, rozsypując iskry, usiadłaprzed piecem na kamiennej podłodze.W gorącej komnacie znalezli się twarzą w twarz władca,młody strażnik i potworna larwa ogniewuchy posłuszna maleńkiemu Heksowi.Razwijar kilka chwil milczał nie mogąc zdecydować się przemówić. Co? Można zapytać& władco? Tylko szybko. Dlaczego&Chciał zapytać, czym sobie zasłużył na takie zaufanie.Teraz może rozkazać larwie zabićwładcę i straż, a potem rozbić wszystkie pozostałe jaja i sam zostać władcą nie tylko zamku,ale i całego świata, do którego można dostać się w ciągu trzech dni.Pójdzie do Dżal zogniewuchą u nogi i więcej nikt, ani jeden mężczyzna nie ośmieli się nie tylko jej dotknąć, alenawet na nią spojrzeć! Posiadanie, wolność, władza.Perspektywa, która się przed nim roztoczyłabyła jak przepaść, jak ognista jama pieca, paląca i przyciągająca aż do zawrotu głowy.Władca zrozumiał go bez słów.Nie przeraził się, nie stracił głowy ani na mgnienie.Rozciągnął w uśmiechu wargi ze szramą: Wyjaśnię ci& kiedy wrócisz.A teraz idz, maleńki Heksie.I pokaż, na co cię stać.* * *Tysiąc i tysiąc kroków.Razwijar potrafił biegać; najbardziej chwiejny kamień nie drżał podjego stopami, tak lekko i równo niosły go nogi po szerokiej drodze na skalnym występie.Przednim ślizgała się ogniewucha leciała nisko i oświetlała sobą drogę.Z ciemności wypływały skały i przełęcze.Droga obejmowała górne pasmo, to przytulając siędo jego boku, to niebezpiecznie odsuwając się, zawisając nad przepaścią.Za plecami grzechotałysapogi strażników, niedawnych opiekunów i nauczycieli, teraz podwładnych, ale tylko Razwijarmiał zaufanie władcy i tylko na nim spoczywała odpowiedzialność za los wielu ludzi: żywych,martwych i skazanych.Dolne Jaskinie skalna osada.Razwijar był tam raz albo dwa.Nazwę osada wzięła odjaskiń; rozległych, długich, z wieloma wyjściami na powierzchnię, z podziemnymi ruczajami ijeziorami, ze ścianami porosłymi pożywnym mchem.Górale hodowali przyślepki, które żywiłysię właśnie tym mchem.Pod górami zimą i latem chodziły ogromne stada.Kiedy przyślepki objadły jedną grotę czykorytarz, przeganiano je na następne podziemne pastwiska.Zlepe, nieznające słońca stworzeniażyły i płodziły się w całkowitej ciemności, a i górale rzadko widzieli światło, przepadając wjaskiniach.Ich żony i dzieci żyły w kamiennych domkach przylepionych do skały.Z mlekaprzyślepek wyrabiały sery i robiły kwas, a skóry szły na odzież i obuwie.Atakujący jaskinieliczyli na poważne naruszenie zamkowego zaopatrzenia; zdobyć stada, resztę wybić, jeśli siępowiedzie, zbuntować miejscowych mieszkańców.Droga znowu zawróciła, okrążając góry.W ryk potoku na dnie wąwozu wplotły się dalekiekrzyki, cienki wizg przylepek i hurgot kamieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]