[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Obejmijcie mnie powiedziała Jaska, nie otwierając oczu.Nie pytając, objął ją za ramiona i przyciągnął do siebie.Bardzo maleńka, bardzo chuda,gorąca jak węgielek, mokra w na wskroś przemokniętej odzieży.Auks wsparł się o Razwijara zdrugiej strony; ścisnęli się w jeden kłębek, ich serca przyspieszyły, łowiąc rytm sercadziewczynki i zlewając się z tym rytmem. Ooo niski, przeciągły dzwięk wydobył się z krtani Jaski, a na jej ustach pojawił siępęcherzyk Ouu.Dał się słyszeć narastający świst skrzydeł.Wiatr szarpnął korony nad głowami ukrywającychsię ludzi.Sądząc po dzwięku, ptaków było nie mniej niż pięć.Ich skrzydła zasłoniły niebo,zasłoniły słoneczny blask, pociemniało.Skrzydlaki krążyły i krążyły nad jednym miejscem,płynnie zniżając lot. U& uciekamy wychrypiała. Stracili ślad& Odlatują.Auks podskoczył.Razwijar podsadził Jaskę na jego grzbiet i rzucili się do ucieczki, daleko oddrogi, klucząc między drzewami i przedzierając się przez krzaki.Przeskoczyli strumień, nawettego nie zauważając.Uciekali i Razwijar nie zostawał w tyle za zwinnym chimajrydem.Jaskasiedziała na grzbiecie Auksa, z półotwartymi ustami, z szeroko otwartymi, nieobecnymi,szalonymi oczami.Nawet Razwijar wyczuwał fale emanującej z niej siły.Biegli, dopóki nie padli ze zmęczenia na mech.Leżeli bez ruchu, dysząc ochryple wcałkowitej ciszy.Nawet wiatr ucichł. Jaska z krtani Razwijara z trudem wyrywały się słowa. Czujesz coś? Zapach?Pokręciła głową. Daj wody powiedział Razwijar do chimajryda.Ten doczołgał się do torby, ręce mu siętrzęsły. Już wszystko dobrze zwrócił się ponownie do dziewczyny, obejmując ją. Wszystkodobrze.Cicho, już. Przychodzą sytuszki przemówiła dziewczynka, słabo się uśmiechając. Mleka pełnegarnuszki. Nie myślę, że już jest tak dobrze powiedział Auks podnosząc garnczek do wargdziewczynki. Jak myślisz, zgubili nas? Na tę chwilę, tak.Ale zaraz będą szukać uważniej.I nie odpuszczą tak łatwo.Zbuntowanymag to nie żarty. Doigraliśmy się powiedział chimajryd i sapnął. To był twój pomysł. Ale zdecydowałeś o tym ty!Razwijar roześmiał się.Ostrożnie wytarł krople wody, ściekające po podbródku Jaski. Ona jest potężnym magiem.Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, że będziemy mieliswojego potężnego maga? Nie jestem twoim magiem dziewczynka otworzyła oczy. Ty mnie sobie nie&przyswajaj.I straciła przytomność.* * *Napotkali podniebny patrol jeszcze dwa razy.I za każdym razem Jaska czuła zapachniebezpieczeństwa jak ostrą woń i na czas ukrywała siebie i towarzyszy przed wrogim wzrokiem. To tak, jakbyś nakrył się pledem po sam czubek głowy przyznała się Razwijarowi. Tak prosto? No& Spróbuj sam.Roześmiał się. A jak myślisz; wszyscy śledzący nas są magami, na skrzydlakach, czy nie? Ja ich nie rozróżniam.Ja w ogóle nie czuję, że tam są ludzie.Po prostu cuchnie.Po kilku ciężkich dniach wyszli na brzeg rzeczki, za którą leżał Pękaty Bór leśny obszar,przylegający, według opowieści, do samego Czarnego Szumu.Zapach bliskiego siedliska i dymu,rozróżniała nie tylko Jaska, ale i Auks, a czasami także Razwijar.Zatrzymali się na brzegu.Dziewczyna wymyła się, ukrywając za krzakami, wyprała odzież icały dzień przesiedziała sama w przybrzeżnych zaroślach.Pod wieczór wyszła w wilgotnejjeszcze sukience i usiadła przy ogniu. Jak się czuje wasza wysokość? Słucham? Tak w Imperium zwracają się do magów.Wasza wysokość. Nie jestem imperatorskim magiem! odpowiedziała ostro. Ja& sama dla siebie.Razwijar uśmiechnął się.Ostatniego dnia nie spotkali jezdzców na skrzydlakach.Aż chciało się wierzyć, żeprześladowcy zostali w tyle.Nie wiadomo, co strażnicy wymyślili w raportach i jak imperatorskimag wyjaśnił swoje niepowodzenie. Może doszli do wniosku, że umarłam? Dobrze by było, żeby tak pomyśleli powiedział Razwijar. Ale oni nie są głupi. Chciałabym wiedzieć odezwała się z goryczą co się dzieje w domu. Przecież jesteś magiem.Nie możesz się dowiedzieć?Pokręciła głową: To daleko& Powiem ci, co się tam dzieje Razwijar spojrzał jej prosto w oczy. Przylecielistrażnicy.Twoi sąsiedzi i rodzina oddali im chłopczyka.Poskarżyli się na nas, że mywykradliśmy ciebie, więc to my jesteśmy przestępcami.Naczelnik patrolu zrugał ich i puścił dodomów. Naprawdę? Oczywiście. A malec& Jest u nich? Tak.Jaska długo milczała. I teraz zaczęła znowu wiozą go do pałacu& Albo ten mag kłamał na temat pałacu? Nie kłamał.Mały będzie mieszkał w pałacu i będzie się uczył. I stanie się potężnym magiem? Tak.Dziewczynka zamilkła. A ja powiedziała ostrożnie też mogłabym& Oczywiście.Gdyby dowiedzieli się wcześniej, że jesteś magiem przysłaliby skrzydlaki ipo ciebie. Zawiezliby mnie do pałacu ciągnęła Jaska. Podarowaliby sukienkę& z aksamitu& zdrogocennymi kamieniami, wyszytą złotem& Tak. I uczyliby, jak prawidłowo czarować& Tak.I kiedy byś umarła, to zostałabyś złożona w grobowcu magów, w katakumbach podpałacem samego Imperatora.Oni tam leżą, każdy ze swoim pierścieniem na palcu i mało który znich umarł śmiercią naturalną. Dlaczego? po chwili zapytała Jaska. Dlaczego leżą w katakumbach? Dlaczego nie śmiercią naturalną ? Nie wiem przyznał się Razwijar. Może służba u Imperatora jest taka niebezpieczna.Widziałem trzech magów, nie licząc ciebie.Jeden zginął na moich oczach, a drugi był jużmartwy, kiedy go& spotkałem.A trzeci& trzeciego ogłuszyłaś. Nie wygląda na to, żeby byli aż tacy potężni nieoczekiwanie szyderczo powiedziałaJaska. Akurat wszyscy tak szybko umarli.A ten trzeci, przecież on mnie nie poczuł, niezrozumiał.Może dlatego, że mały pogryzł mu palec& Zrozumiał w ostatniej chwili wtrącił sie Auks. Miał taki wyraz twarzy! To druga strona potęgi powiedziało ton ciszej Razwijar. Magowie takprzyzwyczajają się do swojej mocy, że zaczynają nie doceniać& prostych ludzi.Nas.A przecieżpowinni być mądrzy. Ja będę mądra po chwili milczenia powiedziała Jaska. Zobaczymy Razwijar uśmiechnął się. Obiecałaś.* * *Przeszli przez Pękaty Bór, kryjąc się przed ludzkim spojrzeniem, nikogo nie spotykając i niewypytując.Okolice były dzikie i pustynne, każda osada była ogrodzona wysoką palisadą.Nawąskich i długich jak wstęgi polach wyrastały kłujące zboża, a w zagajnikach hodowano wielkiepająki, zapewne na mięso.Jedyne miasto, jakie wypadło na ich drodze, było po prostu większąosadą z przekrzywioną bramą, ze zwalonymi pod murem kupami śmieci. To cały czas jest jeszcze Imperium? zdziwił się Auks.Razwijar pokazał mu drewnianą basztę, wznoszącą się ponad murem miejskim: Tutaj mieszka miejscowy mag, a w samym mieście namiestnik. W baszcie nikogo nie ma powiedziała Jaska. Czuję to, tam jest pusto. Czyli jeszcze nie zdążyli go przysłać.Nie zbliżali się do miasta, obeszli je pod osłoną wzgórza i ruszyli dalej.Auks był zamyślony. To znaczy tak powiedział wreszcie. W Nagórzu& myślisz, że tam też wybudowalibasztę? Myślę, że tak.Więcej nie zagajał na ten temat, ale Razwijar widział po jego spuszczonej głowie izachmurzonym czole, że nadal myśli o rodzinie.Za to odezwała się Jaska: A jeśli w naszej osadzie wybudują basztę, jeśli Kamyczek& Mój siostrzeniec& wyrośnie iprzyślą go do nas? Jako maga? Tak przecież może się stać, prawda? Prawda powiedział Razwijar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]