[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była bliska płaczu.Dionisio zaniepokoił się.Objąłbyją, przynajmniej pogłaskał po ręce, ale chwilami naprawdę wpadała w histerię;spojrzała na niego pierwszy raz i powiedziała:- Sally Booth, trzydzieści trzy lata, urodzona w Port- land, Oregon.W szkole średniej przepowiadano jej największe ze wszystkich szanse nasukces, zaliczyła trzech mężów, trzy rozwody, żadnego dziecka, przypadkowikochankowie, coraz to dalsi, miłość przez telefon, orgazmy na odległość, uczu-cie dające pewność, bezproblemowe, bez fizjologicznych wycieków, zdrowiezachowane, po co szpital, lepiej umrzeć we własnym domu.Urwała brutalnie swój wysoce emocjonalny wywód, swoją skrótową bio-grafię, uścisnęła rękę Dionisia i spytała retorycznie:- Do czego służą pieniądze? %7łeby kupować ludzi.Wszyscy potrzebujemywspólników.Po czym znikła tak jak poprzednie, a Dionisio pozostał, wpatrzony w próż-ny talerz, gdzie uchowały się jedynie soczyste resztki krwistego steku (chociażcałkiem wyraznie prosił o średnio wysmażony).- Mogłaś być bardziej okrutna i mniej piękna - orzekł francuski poeta sym-bolista, którego Dionisio, na swoje nieszczęście, choć także ku pewnej niejasnejprzyjemności, nosił w swoim wnętrzu. Także i tym razem jego przenośny Baudelaire nie mógł wydostać się z wa-lizki; wystrzelił pistolet wieśniaczka i blond kelner żwawym gestem postawiłprzed Dionisiem cytrynowy sorbet, który  Bachus" zidentyfikował jako trounormand francuskich posiłków, czyszczący podniebienie z ciężkich dań i przy-gotowujący je na nowe smaki.Olśnił go fakt, że  American Grill" w centrumhandlowym pod San Diego zna te niuanse kulinarne, ale jeszcze bardziej zasko-czyło go to, że podnosząc wzrok, odnalazł kobietę, która nie będąc piękną, zda-wała się zadowolona z siebie.Umiał to rozpoznać od razu.Twarz bez makijażupotrzebowała i nie potrzebowała upiększeń, po prostu nie miało to znaczenia.Wszystko w tej porządnie wymytej twarzy miało sens.Bladość jasnych brwiprzywodziła na myśl zetknięcie piasku z morzem, wargi były w sposób właści-wy wąskie, w sposób właściwy popękane z powodu wkradającej się już bezżadnego przebrania niedalekiej dojrzałości, proste włosy zostały zebrane wkrótki kucyk, bez dbałości o ukrycie pierwszej siwizny, szybującej niby zagu-bione chmury nad polem koloru miodu; oczy, głęboko szare szarością dobregokaszmiru, porannej mżawki, szare jak dobre, rozumne spotkanie kredy z tablicązwiastowały swoją szczególność; to były oczy, które zmieniają barwę w desz-czu.Spojrzały przez ramię Dionisia na ekran telewizora.- Chciałabym być graczem w drużynie baseballowej - oświadczyła ich wła-ścicielka i uśmiechnęła się, podczas gdy  Bachus", zatopiony w spojrzeniu swo-jej nowej kobiety, pozwolił, żeby sorbet cytrynowy stał nietknięty.- Tylkoprawdziwy artysta tak potrafi łapać dolne piłki.- Jak Willy Mays - wtrącił się Dionisio.- Ten to umiał je wyłapywać!- Skąd wiesz? - spytała ze szczerym zdziwieniem i sympatią.Nie lubię amerykańskiej kuchni, ale podziwiam kulturę - sport, kino, litera-turę jankesów.- Willy Mays - powiedziała nieumalowana kobieta, wznosząc oczy ku nie-bu.- To ciekawe, że ktoś, kto robi coś dobrze, nigdy nie robi tego tylko dla sie-bie, tylko jakby robił to dla wszystkich.- O kim myślisz? - zapytał Dionisio coraz bardziej zauroczony tym kobie-cym trou normand.- O Faulknerze.Myślę o Williamie Faulknerze.Myślę o tym, w jaki spo-sób jeden geniusz literacki może uratować całą kulturę. - Mylisz się.Jeden pisarz nie może uratować niczego.- Nie.To ty się mylisz.Faulkner udowodnił nam, południowcom, że połu-dnie może być czymś więcej niż tylko przemocą, rasizmem, Ku-Klux-Klanem,przesądami, czerwonymi kołnierzykami.- To wszystko przyszło ci do głowy podczas oglądania telewizji?- Bardzo mnie to intryguje.Oglądamy telewizję, bo wiele się dzieje, czy teżmoże wiele się dzieje, żebyśmy oglądali to w telewizji?- Dlaczego Meksyk jest biedny? - ciągnął swoją grę.- Dlatego że nie jest krajem rozwiniętym, czy nie jest krajem rozwiniętym,dlatego że jest biedny?Teraz to ona się roześmiała.- Widzisz, dawniej ludzie oglądali grę Willy'ego Maysa i następnego dniaczytali o tym w gazecie, żeby upewnić się, że on naprawdę grał.Teraz możnazobaczyć grę i uzyskać informację w tym samym czasie.Już nic nie trzebasprawdzać.To niepokojące.- Mówiłeś o Meksyku? - zapytała po chwili namysłu.- Jesteś Meksykaninem?Dionisio skinął głową.- Kocham twój kraj i zarazem nie kocham go - powiedziała kobieta o sza-rych oczach i chmurach wieńczących jej miodowe włosy.- Adoptowałam mek-sykańskie dziecko.Dziewczynkę.Lekarze, którzy mi ją oddali, nie powiadomilimnie, że ma poważną wadę serca.Tutaj wykonano rutynowe badania i uprze-dzono, że jeżeli dziecko natychmiast nie zostanie zoperowane, nie przeżyjedwóch tygodni.Dlaczego nie powiedzieli mi tego w Meksyku?- Z pewnością dlatego, żebyś się nie wycofała z adopcji.- Ale przecież mogła umrzeć, przecież mogła.Och, okrucieństwo Meksy-ku, jego wyzysk, jego obojętność na biedę, ileż tam cierpienia, twój kraj jestokropny.- Założę się, że dziewczynka jest ładna. - Jest bardzo ładna.I bardzo ją kocham.Będzie żyła - powiedziała z zupeł-nie innym wyrazem oczu, nim zniknęła.- Będzie żyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire