[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nietrudno było się zgubić w wykładanych marmurem, złoconychgaleriach, salach i klatkach schodowych.Aleksander Pawłowicz zatrudniałarmię lokajów, którzy stali przy drzwiach, gotowi służyć pomocą napływającymkażdego wieczoru gościom.Edmond znał na pamięć rozkład pomieszczeń na wszystkich piętrach, wtym prywatnych pokoi carskich i przejść dla służby.Przebrany za osobistegopokojowca Richarda Monroe, dostał się przez nikogo niezauważony doapartamentu angielskiego lorda.Zadanie nie było trudne, gdyż Monroe wybrałpokoje z tarasem i schodami wiodącymi bezpośrednio do ogrodu.Richard siedział przy założonym papierami biurku w salonie.Nie pełniłżadnej oficjalnej funkcji przy dworze, załatwiał jednak wiele spraw, zbytdelikatnych, by można w nie było angażować akredytowanego ambasadorabrytyjskiego.Przenikliwy rozum, odporność na naciski i umiejętnośćprowadzenia negocjacji czyniły zeń niezastąpionego przedstawicielaangielskiego króla Jerzego.Edmond mało kogo szanował tak bardzo jak Richarda Monroe.- Muszę ci podziękować za ten nowy ubiór, tylko guziki nie sąnajodpowiedniejsze - powiedział, gładząc dłońmi liberię.- Powinieneś kazaćodcisnąć na nich swój herb.Richarda nie rozśmieszyła ta uwaga.Z ponurą miną przyglądał sięEdmondowi.- 212 -SR- Liberia nie wzbudzi podejrzeń z daleka, ale twoja twarz jest zbyt dobrzeznana.Musisz trzymać się w cieniu.Richard miał dobre intencje, lecz Edmond nie zwykł słuchać pouczeń, jakpowinien się zachowywać.- Dlaczego udzielasz mi instrukcji, jakbym był uczniem, który dopiero coprzekroczył próg szkoły, Monroe?- Dżentelmeni z rozproszoną uwagą są skłonni popełniać niebezpiecznebłędy.- Z rozproszoną uwagą?- Miałem to szczęście, że dzisiaj po południu spotkałem pannę Quinn.-Monroe nie próbował nawet owijać w bawełnę.- Jest zachwycająca.Edmond podszedł blisko do Richarda.Na zdrowy rozum Monroe miałrację, jednak na myśl o tym, że ktokolwiek, choćby nawet bliski przyjaciel,próbował ingerować w jego stosunki z Brianną, burzyła się w nim krew.- Tak, jest zachwycająca.I co z tego?- Pierwszy raz.odkąd cię znam, a nasza znajomość trwa nie od dziś,ujawniłeś swoje sekrety kobiecie.Nigdy byś tego nie zrobił, gdyby nie była ażtak dla ciebie ważna.- Znajomość z Brianną to moja sprawa.- Nie do końca.Sprowadzając ją do Wani, ściągnąłeś niebezpieczeństwona nas wszystkich.- Sugerujesz, że ona jest zdrajczynią? Monroe uspokoił wzburzonegoEdmonda gestem dłoni.- Spokojnie.Chciałem tylko powiedzieć, że widocznie uznałeś, iż jestwarta twojego zaufania.Nigdy tak wysoko nie ceniłeś żadnej kobiety, pozaWanią.Edmond zorientował się, że swoją przesadną reakcją ujawnił więcej, niżzamierzał.- 213 -SR- Znam Briannę od dziecka.Dziewczyna jest może irytująco uparta,samowolna i niezdolna do przyznania, że ja wiem, co jest dla niej najlepsze, lecznigdy by mnie nie zdradziła.Jest niezdolna do takiej niegodziwości.Przemawiała przez niego wiara, że Brianna, choć potrafi doprowadzićmężczyznę do szaleństwa, jest osobą, której można powierzyć życie.- Wartościowa kobieta, zatem.- Tak.- Więc jest, jak mówiłem.rozprasza cię.- Czas najwyższy, żebyśmy udali się na kolację.- Uważaj, Edmondzie.Coś wisi w powietrzu, jakby za chwilę miałozagrzmieć.- Albo miała wybuchnąć beczka prochu - rzekł pod nosem Edmond,przytaczając słowa Herricka sprzed miesiąca.- Właśnie.Brianna poczekała, aż Edmond uda się do Pałacu Zimowego, rozebrała siędo koszuli nocnej i z uczuciem ulgi wsunęła pod kołdrę.Powinna się chybamartwić, że jest trzymana z dala od gości jak jakiś wstydliwy sekret.Z drugiejstrony, było jej lżej, że nikt od niej nie oczekuje, by ubrana w elegancką suknięmieszała się tłumem obcych ludzi.Znowu męczyły ją sensacje żołądkowe i czu-ła się zmęczona do tego stopnia, że marzyła o przespaniu najbliższych dwóchtygodni.Prawie godzinę pózniej rozległo się ciche pukanie do drzwi i do pokojuzajrzała Wania.- Mogę wejść?Brianna zawstydziła się, że położyła się spać tak wcześnie.Usiadła wpościeli.- Oczywiście.Będzie mi miło.Wania weszła, niosąc srebrną tacę.- Mam dla ciebie niespodziankę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]