[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wali dobył noża.Z cienia wynurzyła się blada twarz.To było dziecko mały rab,któremu Feileg podarował wolność na targu w Heithabyr. Chodzcie za mną poprosił. Nie mieszaj się, dzieciaku, gdy dorośli rozmawiają upomniałgo Wali.Czyżby mały odgadł zamiary księcia i próbował ocalić człeka,który go uwolnił? Sio! syknął Bragi.Gdy opuszczał halę, odruchowo sięgnąłpo swój miecz, a teraz zamierzył się nim, wciąż schowanym wpochwie, na dzieciaka. Weles da wam wolność. Niby jak? Wyruszycie winną drogą.Chodzcie za mną.Wali rozważał pomysł przez chwilę i zdecydował się porzucićswój plan.Skoro Weles przysłał tu tego chłopca, może jednak istniałolepsze wyjście z sytuacji.Dziecko poprowadziło ich ku bocznej ścianiekrólewskiej hali.Stały tam opróżnione już beczki. Do środka polecił malec.Feileg pokręcił głową. Ani myślę.Ręka Bragiego powędrowała do miecza. Chcesz, to cię ubijemy na miejscu zagroził.Oczy wilkoluda były wyprane z emocji. Jak sobie chcesz rzekł Wali. Zostań tutaj, a gniewHemminga cię nie minie. Idę z wami odparł Feileg ale nie w tym. To jedyna droga upierał się Wali.Od strony hali doleciała ich salwa gromkiego śmiechu.Ktośotworzył drzwi. Nie dam się znów uwięzić stwierdził Feileg. Uwolniłeś mnie wtrącił się chłopiec. Jestem twoimdłużnikiem.Ta beczka nie oznacza niewoli, jeno wolność.Proszę cię,wejdz do środka.Wilkolud spojrzał na chłopca.Skinął głową i płynnym ruchem,który niemalże wymykał się zmysłom, wskoczył do beczki.Waliwszedł do drugiej, atoli Bragi nienależący do ułomków, a na dodatekobciążony kolczugą nie zdołał się podzwignąć.Od strony łodziWelesa nadeszło czterech mężczyzn w sfatygowanym odzieniu.Przewrócili beczkę na bok, a Bragi wczołgał się do środka.Wali skuliłsię na tyle, na ile zdołał.Miał ledwie dość miejsca na ugięcie kolan tak,by głowa nie wystawała mu ponad krawędz. Zostańcie w środku odezwał się jakiś głos, a beczkiprzewrócono na bok i potoczono ku morzu.Brakło w nich pokryw,przeto Wali lękał się, że ktoś ich spostrzeże, jednak noc była ciemna, awszyscy pijani.Od obrotów antałka zrobiło mu się niedobrze, atoli nicnie mógł na to poradzić, skupił się więc na tym, by nie wypaść.Przy skraju wody poczuł, jak jego beczkę podzwignięto izaładowano na łódz.Potem nakryto ją jakąś tkaniną i zapadłyciemności.Przez chwilę Wali pozostawał bez ruchu, nasłuchując.Nieusłyszał jednak nic niepokojącego, jeno szuranie i trzask ustawianychobok niego pozostałych beczek.Ciekawiło go, jak wydostaną się przezłańcuch.Hemming w życiu nie pozwoli opuścić go w nocy.Waliego doszedł odgłos zbliżających się krzyków i tupot wielustóp na brzegu.Wrzawa przerodziła się w nawoływanie. Wina, wina,wina, wina dajcie! skandował podochocony tłum. Wracajcie do swego skąpego pana i przynieście nam dargodny króla! dobiegł z brzegu głos skalda. Aańcucha nie otwiera się dla nikogo! odkrzyknął jeden zmężczyzn na łodzi. Czekajcie do jutra.A póki co, piwa wamwystarczy. Wina! Wina! Wina! Dajcie nam wina! Na nic wasze wykręty, łachudry gorączkował się skald.Obniżą łańcuch, jak tylko powiecie, że wypływacie z ważnymporuczeniem od samego króla! Wina! Wina! Wina! Ej, Feggi, opuśćże łańcuch! zakrzyknął ktoś. Aańcuch! Aańcuch! Aańcuch! Chętnie, jeśli król mi rozkaże! Głos strażnika łańcuchadobiegał z bardzo bliska. Hemmingu, Hemmingu, dajże nam wina! Hemmingu,Hemmingu, dajże nam wina!Wali poczuł drżenie własnego ciała.Ze strachu, pomiarkował,przeklinając w duchu. Opuścić łańcuch.Niechaj nikt nie mówi, że nie daję posłuchuwoli ludu mego! odezwał się głos Hemminga.Pobrzmiewała w nimnietrzezwa nuta.Wali niemal się roześmiał.Widział, że Hemming toczłek poważny, którego nie rozochociłaby nawet obfita wypitka.Jednakwidać czasem musiał uprzytomnić swym poddanym, że równy z niegoczłek.Wali usłyszał, jak podnoszą się wiosła, a łódz rusza naprzód.Ciężki szczęk opadającego łańcucha, a potem łoskot fal, gdy wypływalido głównego kanału, żegnani wiwatami ciżby.Mimo to Wali żałował, że nie zabił wilkoluda gdybyHemming uznał księcia za martwego, po wielokroć zwiększyłyby sięszanse na powodzenie ucieczki.Cóż, było minęło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]