[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomyślę.Nie takiej odpowiedzi oczekiwał, ale na początek dobre i to.- Pod jednym warunkiem -dodała Maggie.- To pewno będzie jakaś pułapka.- Jak zwykle - zgodził się Devlin.- Masz przestać zachowywać się jak kompletny idiota.- Maggiebyła stanowcza.- Koniec z alkoholem, z szaleńczymi jazdamisamochodem, bijatykami i dziwkami.Nora jest miłą, rozsądnądziewczyną i zasługuje na kogoś lepszego niż na takiego wariata,jakiego z siebie robiłeś po powrocie.Najwyższy czas, żebyś zacząłzachowywać się przyzwoicie i jakoś ułożył sobie życie.Właściwie to nie usłyszał niczego, czego by sam sobie niewyrzucał.Sposób, w jaki ostatnio funkcjonował, był istotnie żałosny.Kiedyś, w latach lekkomyślnej młodości, potrafił bawić sięszampańsko całą noc, a rano na boisku rzucać piłką lecącą z146RSszybkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę obokoszołomionego pałkarza.Lecz te czasy bezpowrotnie minęły.Możerzeczywiście zaczął się starzeć.Boże, co za przygnębiająca myśl.Zbytdużo miał jednak teraz problemów do rozwiązania, żeby się nad tymzastanawiać, więc tylko rozwichrzył z czułością różowosrebrne włosyMaggie.- Dobrze, babciu.- Obdarzył ją swym olśniewającymuśmiechem, który już kilka razy zdobił okładkę pisma SportsIllustrated".- Przyjmuję twój warunek.Tego dnia po południu, spragniony towarzystwa, Cainepostanowił odwiedzić Johnny'ego Bakera w szpitalu.Przyniósł zesobą olbrzymią torbę prażonej kukurydzy, karton coli i paczkęfistaszków.Wszystko to rozłożył na stoliku, a sam wyciągnął sięwygodnie na sąsiednim, wolnym łóżku.Oglądali telewizję, kiedy do pokoju weszła Nora.- Dzień dobry, pani doktor - powitał ją Johnny.- Yankeesi grająz Twinsami - wyjaśnił.Rozpromieniony, zupełnie nie przypominałchłopca, którego tak niedawno przyjmowała do szpitala.- O rety, aleim kiepsko idzie.Bez Caine'a nie dadzą rady.- Zapewne - mruknęła bez zainteresowania.- Johnny, jak sięczujesz? - Wyjęła pilota spod zmiętoszonego prześcieradła iwyłączyła głos.- Trochę mi tu było samemu smutno.To taki duży szpital,siostry są stale zajęte dzieciakami, ale teraz, jak Caine przyszedł, czujęsię o wiele lepiej - zapewnił ją z uśmiechem.147RS- Dziwne, że nie macie jeszcze bólu brzucha - powiedziała,spoglądając na porozrzucane łupiny po orzeszkach.- Nie można oglądać baseballu bez odpowiedniego pożywieniapod ręką, pani doktor - odparł Caine beztrosko.- To byłoby zupełnienie po amerykańsku.- Gdyby szpitalna dietetyczka tu weszła, dostałaby zawału serca.- Caine tylko chciał mnie rozweselić - tłumaczył Johnny.Lekkozbladł z obawy, że może wyprosić Caine'a.- Niech się pani na niegonie gniewa, pani doktor, proszę.- Nie gniewam się.- Uśmiechnęła się do.siedmiolatkaserdecznie.- Słyszałam, że dziś wychodzisz ze szpitala.- Taak.- Ton jego głosu nie był entuzjastyczny.- Pani z opiekispołecznej znalazła mi rodzinę zastępczą.- Wiem.Mówiła mi, że to bardzo mili ludzie.- Taak.Mnie też tak mówiła.- Westchnął.- Martwisz się?- Trochę.A jak oni mnie nie polubią?- Na pewno cię polubią.Jesteś wspaniałym chłopcem, Johnny -zapewnił go Caine.- Caine ma rację.Wszystkie siostry stwierdziły, że nie było tumilszego pacjenta od ciebie - dodała Nora.- Naprawdę?- Naprawdę.I ja się z nimi zgadzam, w stu procentach.Johnnyrozmyślał przez chwilę, więc Nora przerwała ciszę.148RS- A poza tym, czy Caine, taki znany baseballista, spędzałby tyleczasu z chłopcem, który nie jest wspaniały?Johnny w zamyśleniu ssał dolną wargę.W końcu uspokojonyoznajmił:- Caine jedzie do Kanady.Nora rzuciła Caine'owi zdumione spojrzenie.- Tak?- Miałem wstąpić do kliniki i uzgodnić inny termin zdjęciaszwów.- Zastanawiał się, Czy to, co dojrzał w jej zdziwionymwzroku, było rzeczywiście rozczarowaniem.Miał taką nadzieję.-Zabieram samolotem paru facetów na ryby, żeby pomóc Maggie.- Jego babcia jest chora - pospieszył z informacją Johnny.- Wiem.- Wiedziała również, że Maggie nauczyła Caine'apilotażu, gdy był jeszcze zupełnie młodym chłopcem.Licencję pilotauzyskał wcześniej niż prawo jazdy.- To miłe z twojej strony -powiedziała do Caine'a.Wzruszył ramionami.- Nie uskarżam się na nadmiar zajęć.Zresztą to tylko pretekst,chodzi o wypad na ryby, za który jeszcze płacą.- Jak Caine wróci, polecę z nim samolotem.Błysk radości rozświetlił oczy chłopca.Dzięki Caine'owi,pomyślała Nora.Widywała podobną uciechę w oczach Dyla-na, leczwydało się jej, że to było całe wieki temu.Jej synek uwielbiał ojca, tonigdy nie ulegało wątpliwości.Tak samo jak to, że Caine nad życiekochał swego małego chłopczyka.149RS- Caine, czy mogłabym zamienić z tobą parę słów? Na zewnątrz.- Pewnie.- Zsunął się z łóżka, jeszcze bardziej miętoszącprześcieradło.- Wracam do ciebie piorunem, bracie.- Chwycił zadaszek czapki Yankeesów, tej z autografami, którą Johnny miał nagłowie, i przesunął go do tyłu.- Niech pan tam długo nie siedzi.Za chwilę kończy się siódmazmiana.Nora oddała pilota Johnny'emu, który natychmiast włączył głos.- Przepraszam za tę kukurydzę, Noro - usprawiedliwiał sięCaine, gdy znalezli się w poczekalni na końcu korytarza.- Wydawałomi się, że to dobry pomysł.- Caine, to nie jest boisko.To szpital.A Johnny jest moimpacjentem.- Przecież sama powiedziałaś, że fizycznie chłopczyk jest wdobrej formie.Chyba trochę miłości nikomu nie zaszkodzi.- Miłość? Tak to nazywasz?- Dobrze, wobec tego troski.Lepsze słowo?- To dziecko przeszło piekło.Nie pozwolę, żebyś mu wyrządziłkrzywdę.- Krzywdę? - Uniósł brwi w zdumieniu.- Noro, ja staram się mupomóc.- W tej chwili Johnny jest dla ciebie miłą rozrywką.A co będzie,jeżeli zostaniesz zaangażowany do ligi?- Kiedy.- Słucham? - Przeczesała włosy palcami nerwowym ruchem.150RS- Powiedziałaś, "jeżeli" zostanę zaangażowany.Ja jedyniepoprawiam ten wyraz na właściwy: kiedy".- Jeżeli, kiedy, słowa nie mają znaczenia.- Ogarniała ją złość.-Słuchaj, Johnny przyzwyczaja się, że się nim zajmujesz, liczy naciebie, może nawet cię już pokochał, a ty masz zamiar go porzucićjak.Urwała w pół zdania, lecz stało się, nie mogła tych słówodwołać.Caine musiałby być tępy jak pień, żeby nie zrozumieć, o cojej chodziło.- Jak ciebie? - spytał cicho.- Nie to miałam na myśli - skłamała i oboje o tym wiedzieli.- Noro, nie zamierzam zaprzeczać, że dziesięć lat temumałżeństwo nie było pierwsze na liście moich celów życiowych.Tegodnia, kiedy opowiedziałaś mi swoją przygodę na ćwiczeniach zanatomii, uświadomiłem sobie, jak bardzo stałaś mi się bliska.- Caine, to przeszłość.- Nie byłbym tego taki pewien.- Bądz.- Ruszyła w stronę wyjścia, lecz jeszcze zatrzymała sięna moment i powiedziała: - Nie waż się skrzywdzić Johnny'ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]