[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kilku sekundachz nieba, niczym ciepły deszcz, zaczęła kapać krew, a potem pospadały kawałki ciała.Ostatnia byłastopa, obuta w czarny bojowy but.- Załatwiłem ich! - zawołał Dom Magator, odwracając się do pozostałych Wojowników Nocy iunosząc kciuk.- Możesz trafić pozostałych? - spytał Zaggaline.- Nie jestem pewien, czy ci moi amebowcysobie poradzą.Dom Magator uniósł głowę i natychmiast w jego stronę poleciały kule.- Zobaczyli mnie, mały.Chyba nie dam rady im przyłożyć, bo odstrzelą mi bańkę.Poruszający się jeszcze Amebowy Mściciel był już tylko o kilka metrów od terrorystów.Dwóchz nich wstało, aby pokryć go ogniem, ale Amebowy Mściciel nie padał.Wyciągnął drugi nóż,zamachnął się i po sekundzie ostrze wbiło się w czoło następnego terrorysty, przecinajączawiązaną na jego głowie czerwoną tasiemkę.Ugodzony nożem terrorysta przewrócił się naplecy, jakby ktoś mocno pchnął go w pierś, i znieruchomiał na ziemi z uniesionymi rękami ibardzo zaskoczoną miną.- Tak trzymać! Kolejny położony, zostało dwóch! - zawołał Zaggaline.Pozostały przy życiu Amebowy Mściciel był już tak blisko terrorystów, że mógłby do nichdotrzeć czterema, może pięcioma krokami, ostrzeliwali go jednak pociskami rozpryskowymi i wkońcu zaczął się chwiać pod nawałą ognia.Po chwili stanął, zabujał się i upadł.Obaj terroryścipodeszli bliżej i ostrzelali go od stóp do głów, rozpryskując jego cytoplazmę na wszystkie strony.- Domie Magatorze! - krzyknął Zaggaline. Możesz ich teraz ostrzelać?Dom Magator podniósł głowę, ale jeden z terrorystów błyskawicznie skierował na niego broń istrzelił.- Raz mi się udało.Nie sądzę, żeby pozwolili mi spróbować jeszcze raz.- Uwaga! - zawołała Xanthys.- Ruszają w naszym kierunku!Zaggaline uniósł pistolet perforacyjny i zarepetował go.Minionej nocy, kiedy walczyli zZimomordem, przestraszył się, ale w tej walce było coś znacznie bardziej przerażającego.ChoćSpringer twierdził, iż Zimomord nie będzie zwracał uwagi na kilku mało doświadczonychWojowników Nocy, Zaggaline był przekonany, że ten specjalnie wyśnił tych terrorystów, aby ichzlikwidowali - zanim zdołają pokrzyżować mu szyki.Obaj terroryści biegli w ich stronę równym truchtem.Dom Magator wstał i wycelował, niezdążył jednak wystrzelić, bo w tym momencie w pancerz na jego piersi trafiło kilka pocisków iprzewrócił się.- Domie Magatorze! Domie Magatorze, nic ci się nie stało?! - krzyknęła Raquasthena.Dom Magator leżał w wypełnionym żwirem zagłębieniu, przypominającym płytki grób, ibezskutecznie próbował złapać oddech.Nie przydarzyło mu się nic takiego od dnia, kiedydwustukilowy wykidajło z The Baton Rouge Diner walnął go w brzuch pięścią pełną monet.- Nie mogę.złapać powietrza.poza tym.w porządku.- Broń, Domie Magatorze! - wrzasnął Zaggaline.- Potrzebujemy broni!- Przepraszam.straciłem dech.nie mogę wstać.musicie po nią przyjść.- Co możesz nam dać?- Strzelbę gęstościową.Powinna wystarczyć.- Co?- Strzelbę gęstościową.aby ich skompresować.I kilka spalaczy dużej mocy.Za pomocąstrzelby gęstościowej zmiażdżycie drani, a potem ich skremujecie.Dzięki temu już nigdy nie będąmogli ożyć.nawet w snach.- Już idę! - rzucił Zaggaline i zaczął wstawać.Natychmiast obok jego hełmu świsnął pocisk i chłopak padł na ziemię.- Ruszam do ciebie za minutę! Ci goście trochę nas przygwozdzili.Raquasthena rozejrzała się szybko.- Są już tylko o sto metrów od nas! Musimy natychmiast coś wymyślić!- Mogłabym cofnąć czas - zaproponowała Xanthys.- Może uda nam się ich zaatakować,zanim tu dotrą.- Chyba powinnaś spróbować.Co ty na to, Domie Magatorze?Dom Magator kaszlał tak gwałtownie, że ledwie mógł mówić.- Moim zdaniem to dobry pomysł.Xanthys zaczęła manipulować tarczami, aby cofnąć czas o trzy minuty i dziesięć sekund.Na jejwyświetlaczu na wizjerze pojawił się ciemnoczerwony klucz i taki sam zapalił się na pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]