[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł przecież z zimną bezwzględnością pa-trzeć na łzy perlące jej się na rzęsach i ściekające po policzkach.Jej oczy skojarzyły mu się z pokrytymi rosą fioletowymi bratkami.Usiadł przy niej i delikatnie objął.- Przepraszam, Anno.Jestem brutalem, wiem.Nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała.- Wtuliła twarz w jego torsi rozszlochała się jeszcze bardziej.Alex głaskał ją czule,a w myślach przeklinał i Campbella, i siebie.Azy wsiąkające w koszulę paliły jak ogień.Po chwili przestała płakać i podniosła głowę.- Czy jeszcze jest pan na mnie zły?Z najwyższym wysiłkiem oparł się pokusie scałowania łezz jej policzków i warg, ograniczając się tylko do braterskiegopocałunku w czoło.- Sam nie wiem.Od chwili, kiedy Tamsin powiedziałami, że poszła pani z Campbellem na ten przeklęty faszystowski mityng, nic już nie wiem.Annę całkiem opuściły siły.- Przepraszam, Alex.Muszę okropnie wyglądać.I jest mitak ciężko na duszy.Odgarnął jej włosy i uśmiechnął się.- Może pani się wykąpie, a ja zatelefonuję do Irenę i damznać, że nic się nie stało.Przygotuję coś do jedzenia i wkrótcepoczuje się pani lepiej.- Naprawdę mogę się wykąpać?- Tak.A potem odwiozę panią do domu.- Wstał i podałjej rękę.- Aazienka jest tam.Rozcierając bolące ramię, przeszła za nim przez eleganckąsypialnię.W łazience było biało od kafelków, lśniły lustrai włoska armatura, a na wieszakach wisiały kosmate ręczniki.Alex zatkał otwór odpływowy w wannie i puścił wodę,po czym dodał do niej soli zapachowych.Odwróciwszy się,zauważył, że Anna trzyma się za ramię, a żakiet ma nasiąknięty krwią.- Pani jest ranna! Muszę to obejrzeć.- Pomógł jej zdjąćokrycie i zobaczył długą krwawą smugę na ramieniu.Annaz niepokojem przyglądała się, jak Alex dokonuje oględzin.- Paskudnie wygląda, ale to nic poważnego.Oj, nie ma panidzisiaj swojego dnia - powiedział czule.- Gdyby pani byłamałą dziewczynką, mógłbym pocałować to skaleczenie, żebynie bolało.Energicznie cofnęła ramię.- Nie jestem małą dziewczynką, Alex.Jestem kobietą.- Wiem.- Z apteczki wyjął środek dezynfekujący i watę.- Po kąpieli niech pani zdezynfekuje ranę.Nie ma sensu ryzykować zakażenia.- Z tymi słowami opuścił łazienkę i zatrzasnął za sobą drzwi.Anna rozebrała się, weszła do wanny i z ulgą oparła głowę na krawędzi.Gorąca woda koiła ciało i pomagała pozbyćsię napięcia.Ukołysana nagłym spokojem, zamknęła oczy.Do życia przywrócił ją smakowity zapach steku z rusztu.Zaburczało jej w brzuchu.Była bardzo głodna.Wytarła ciałodo sucha, odkaziła ranę, a potem skorzystała z wiszącego nadrzwiach białego szlafroka.Nie pasował na nią, ale miękkatkanina była miła w dotyku, a poza tym pachniała Aleksem.Idąc śladem apetycznej woni, dotarła do kuchni.Alex, ubrany w beżowe spodnie i białą koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci, mieszał coś na patelni.Na jej widok podniósł głowę i na chwilę znieruchomiał.Anna nie zdawała sobie sprawy z wrażenia, jakie wywarła, natomiastz punktu widzenia Aleksa jej balowa suknia okazała się ni-czym w porównaniu z tym włochatym, wielkim szlafrokiem.Z najwyższym wysiłkiem oddalił od siebie piękne, lecz niestosowne marzenia.Wiedział, że gdyby Anna mogła czytaćw jego myślach, uciekłaby, gdzie pieprz rośnie.- O, jak ładnie - powiedział cicho.- Szkoda, że szlafroknie jest bardziej obcisły.Spłonęła rumieńcem, a uśmiech Aleksa przyprawił jąo szybsze bicie serca.- Mam nadzieję, że moje samowolne zawłaszczenieszlafroka panu nie przeszkadza.- Szybko przysłoniła obnażone prawe ramię.- Ani trochę.Pani wygląda w nim dużo lepiej niż ja,wręcz zachwycająco.A jak samopoczucie? Poprawiło się?- Bardzo.- Postanowiła puścić mimo uszu uwagę o szlafroku, a komplement uznać za konwencjonalny.- Czy boli panią ramię?- Właściwie nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]