[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby nie dosyć tego,poprzedniego wieczoru, gdy prosto z klubu TPPR udał się do mieszkanka Lali, telefonowałdo niego Chajes, prosząc o zamrożenie sprawy.Nic więc dziwnego, że odmówił Krzysiakowiaudiencji. Przykro mi, towarzyszu rzucił zniechęcająco do słuchawki ale nawał pracyuniemożliwia mi spotkanie.Spróbujcie połączyć się ze mną za kilka dni. Nie wciskajcie mi kitu warknął Krzysiak do słuchawki.Prokurator natychmiast odnotował zmianę w zachowaniu rozmówcy.Znal go przecież od lat.Krzysiak nigdy nie używał takich słów.Zawsze odnosił się doniego z szacunkiem. Nie pojmuję takiego stawiania sprawy odpowiedział ostrożnie. Chciałem wyjaśnić,że to tylko kwestia czasu. Chcieliście powiedzieć, że gracie na zwłokę.W naszym przypadku ten numer wam nieprzejdzie.Znam w tym mieście kilku towarzyszy, którzy chętnie wysłuchają, co trzymam wzanadrzu.Jestem lojalnym członkiem partii i nie mam zamiaru zatajać istotnej informacji,która przypadkowo wpadła w moje, a nie wasze ręce.Nie wyobrażam sobie, aby także szefUrzędu Bezpieczeństwa był tak zajęty jak wy, towarzyszu Czerniakowski& Jesteście jeszczena linii? Słucham was uważnie.Krzysiak znał reguły gry.Czerniakowski był ugotowany na miękko.Po krótkiej przerwieoznajmił, że odłoży kilka pilnych spraw, aby Krzysiak mógł przedstawić swoją.Cała ta historia potrzebna mi jest jak dziura w brzuchu, przeklinał Czerniakowski.Krzysiak wyszedł przed minutą z gabinetu prokuratora, demonstracyjnie zatrzaskując za sobądrzwi.Czerniakowski ciągnął swoje rozważania: Chajes miał rację, trzeba byćnieodpowiedzialnym kretynem, aby wszczynać śledztwo na podstawie materiałówobciążających w postaci starej, pożółkłej gazety.Trzeba być szaleńcem, aby wierzyć, żeKrzysiak ma dodatkowe dowody, lecz nie chce ich wyłożyć na stół.No i trzeba byćnieostrożnym durniem, aby nie ustosunkować się w ogóle do skargi Krzysiaka.Nigdy niemożna przewidzieć, co taki typ chowa za pazuchą.Z centralki zadzwonili, że ma rozmowę międzymiastową. Towarzysz Chajes zWarszawy poinformowała telefonistka.Czerniakowski odetchnął.Nareszcie możeporadzić się człowieka, który mu zle nie życzy.Szybko zrelacjonował Chajesowi przebiegwydarzeń. Baśnie z tysiąca i jednej nocy.Facet dyszy chęcią zemsty, to wszystko powiedziałGedalia i chciał wiedzieć, z jaką odpowiedzią wyszedł Krzysiak. Wytłumaczyłem mu, że zajmuję się prawem karnym, a nie literaturą fantastyczno-naukową.Chajes zaśmiał się.Prokurator nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale śmiech Chajesa wydałmu się nieco sztuczny.Telefon w restauracji Biała Róża wisiał przyczepiony do ścianykorytarza między salą jadalną a toaletą.Ktoś wychodzi! z niej, zapinając rozporek spodni.Chajes obniżył głos: Rozmawiam z biura generała Brozy.Omawiamy nowe zadania, przed którymi wkrótcestanie Czerwony Sztandar.Nie jest to właściwy czas na głupie rozróby.Każde uderzenie wNowaka obróci się przeciwko nam jak bumerang.Potrzebny jest spokój, nie awantury. Sprawa jest dla mnie jasna jak słońce. Przekażę generałowi wasze stanowisko.Jeśli potrzebna jest jakaś pomoc, to& Skądże znowu.Zawsze dawałem sobie radę.Przypadek Krzysiaka nie jest wyjątkiem.Możecie spać spokojnie. Nie mam czasu na spanie.Ale polegam na was jak na Zawiszy. Polegajcie jak na Czerniakowskim.To będzie bardziej skuteczne zapewnił prokurator.Przez pięć następnych dni Czerniakowski nie kiwnął palcem w bucie.Metoda pożyjemy,zobaczymy wielokrotnie okazała się najpewniejsza.Także tym razem fakty mówiły same zasiebie.Krzysiak jakby zapadł się pod ziemię, szef UB nie odzywał się, także Chajes nietelefonował.Sprawa umarła śmiercią naturalną.Przestał się nią przejmować, bo zastępcyzakończyli właśnie pisanie aktu oskarżenia przeciwko szajce złodziei i handlarzy cegłami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]