[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kwintesencja tego, czym powinien być zarządca trustu i prawnik.Ellie zaśmiała się.- Chcesz powiedzieć, Greto, że zdefraudował mój majątek? Cóż za bzdura! A wszystkie kontrole, a banki, a nadzory?- Och, pewno jest w porządku.Ale tacy właśnie ludzie potrafią naciąć.Godni zaufania.A potem dopiero wszyscy się dziwią: „Kto by pomyślał? Pan A czy pan B, ostatni człowiek na świecie!” Tak to właśnie określają.„Ostatni człowiek na świecie”.Ellie zauważyła po chwili, że jej zdaniem, wuj Frank byłby znacznie lepszym obiektem do takich podejrzeń.Zresztą myśl ta wyraźnie ani jej nie zasmuciła, ani nie zdziwiła.- Tak, ten wygląda jak stary oszust - stwierdziła Greta.- To go obciąża od razu na starcie.Ta jego dobroduszność, wzięcie towarzyskie.Ale nigdy nie zostanie oszustem wielkiego kalibru.- Czy to brat twojej matki? - spytałem.Gubiłem się w powiązaniach rodzinnych Ellie.- To mąż siostry ojca.Rzuciła go, wyszła powtórnie za mąż, zmarła sześć, siedem lat temu.Wuj Frank przylgnął jakoś do rodziny.- Jest ich trzech - podjęła Greta usłużnie.- Powiedziałabym, trzy pijawki.Prawdziwi stryjowie Ellie nie żyją, jeden zginął w Korei, drugi w wypadku samochodowym.Została jej więc nieźle wyposażona macocha, uroczy pasożyt wuj Frank, Reuben, do którego mówi „wuju”, ale który jest tylko kuzynem, Andrew Lippincott, aha, no i jeszcze Stanford Lloyd.- Stanford Lloyd? Kto to taki? - spytałem zagubiony.- Och, członek zarządu trustu, prawda Ellie? Zarządza jej inwestycjami, co nie jest znowu takie trudne.Bo kiedy ktoś jest tak bogaty jak Ellie, pieniądze poniekąd same się pomnażają, bez niczyjego udziału.Tak wygląda najbliższa grupa operacyjna.Zresztą na pewno nie unikniesz spotkania z nimi wszystkimi, i to w najbliższym czasie.Przyjadą tu, żeby sobie ciebie obejrzeć.Jęknąłem i spojrzałem na Ellie, która łagodnie i z wielką wyrozumiałością powiedziała:- Nie martw się, Mike.Przyjadą i wyjadą.XIINo i przyjechali.Co prawda, nie na długo.Nie za pierwszym razem.Przyjechali, żeby mnie sobie obejrzeć.Czułem się w ich towarzystwie nieswojo, to byli przecież Amerykanie.Nigdy nie obcowałem z tego rodzaju ludźmi.Chociaż niektórzy byli dla mnie całkiem sympatyczni.Wuj Frank na przykład.Greta miała rację, nie ufałbym mu za grosz.Zetknąłem się z takimi jak on w Anglii.Chłop jak dąb, z brzuszyskiem i workami pod oczyma.Wyglądał na rozwiązłego typa, co pewnie nie było dalekie od prawdy.Pies na kobiety, a jeszcze bardziej na forsę, myślałem.Pożyczał ode mnie raz czy dwa drobne sumki, ot, tak żeby starczyło na dzień lub dwa.Podejrzewam, że nie tyle potrzebował pieniędzy, co chciał sprawdzić, czy chętnie pożyczam.Miałem z tym pewien problem, wahałem się, co zrobić.Czy lepiej stanowczo odmówić i dać mu do zrozumienia, że jestem sknera, czy udawać beztroską hojność, od czego byłem jak najdalszy.Pal diabli wuja Franka, pomyślałem.Najbardziej interesowała mnie Cora, macocha Ellie.Babka koło czterdziestki, dobrze utrzymana, z farbowanymi włosami, raczej wylewna.Dla Ellie była słodka jak miód.- Ellie, kochanie, mam nadzieję, że nie masz mi za złe moich listów.Chyba rozumiesz, jaki był to dla nas szok.Potajemnie wychodzić za mąż! Ale wiem, że za tym wszystkim stała Greta.- Zostawcie Gretę.Ja.naprawdę nie chciałam was martwić.Po prostu myślałam, że im mniej szumu.- Oczywiście, kochanie, masz swoje racje.Nie wyobrażasz sobie jednak, w jaką panikę wpadli twoi doradcy.Stanford Lloyd i Andrew Lippincott.Bali się chyba, że to oni zostaną obarczeni winą za to, co się stało, że usłyszą zarzuty, iż nie pilnowali cię tak jak trzeba.No i nie mieli pojęcia, jaki jest Mike.Nie wiedzieli, podobnie zresztą jak ja, co to za czarujący młody człowiek.Uśmiechnęła się do mnie słodko.Mówię wam, nigdy nie widziałem tak obłudnego uśmiechu.Pomyślałem wtedy, że jeśli kobieta może nienawidzić mężczyzny, to Cora nienawidzi mnie.Jej przymilność wobec Ellie nie była niczym dziwnym.Lippincott po powrocie do Ameryki, uprzedził ją o pewnych sprawach.Ellie miała sprzedać część swego majątku w Stanach, ponieważ postanowiła osiąść na dobre w Anglii.Zamierzała wypłacić macosze pokaźną sumkę, co pozwoliłoby Corze żyć tak, jak chce.Nie mówiło się o mężu Cory.Podejrzewałem, że wyniósł się gdzieś, i to nie sam.Czułem rozwód w powietrzu.Z tego małżeństwa Cora nie wyciągnie jednak słonych alimentów.Jej ostatni mąż był od niej o wiele młodszy, jego urok leżał w fizycznych wdziękach, nie w portfelu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]