[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.twoją prawdziwą matkę. To nieprawda. Nieważne, czy mi wierzysz, czy nie  odparłaRebeka szorstko. Moja misja dobiegła końca, więcwróciłam tutaj, do domu.Koniec udawania. Nie!  jęknął Will, zamykając dłoń naniewielkim płóciennym zawiniątku, które dał muTam. Daj spokój, to już koniec  parsknęłazniecierpliwiona Rebeka.Skinęła lekko głową, aStyksowie stojący u jej boków rzucili się do przodu.Will był jednak przygotowany.Z całej siłyzamachnął się i rzucił guzlakiem o ścianę kuchni.Kamyk przemknął między dwoma Styksami,uderzył w brudne białe płytki i rozpadł się namaleńkie, śnieżnobiałe fragmenty.Wszystko się zatrzymało.Przez ułamek sekundy Will myślał, że nic się niestanie, że guzlak nie zadziała.Słyszał, jak Rebekazanosi się zimnym, szyderczym śmiechem.Potem rozległ się głośny świst, jakby coś wyssałopowietrze z pomieszczenia.Każdy drobny odłamekkamienia rozbłysnął nagle białym żarem, a potemeksplodował promieniami oślepiającego blasku.Wkuchni zrobiło się nagle tak jasno, jakby skierowanona nią światła tysięcy potężnych reflektorów;wszystko okryło się oślepiającą, przeszywającą bielą.Wydawało się, że nie robi to na Rebece najmniejszego wrażenia.Stała otoczona burząświatła niczym jakiś mroczny anioł i z rękamiskrzyżowanymi na piersiach cmokała z dezaprobatą.Jednak dwaj szarżujący Styksowie zatrzymali sięnagle i wydali z siebie krzyk przypominający zgrzytpaznokci przeciąganych po tablicy.Cofnęli się okrok, zakrywając oczy dłońmi.Wtedy pojawiła się okazja, na którą Will czekał.Pociągnął Chestera za sobą, odrywając go od korby.Niestety światło już przygasało, a obokoślepionych Styksów przepychali się dwaj kolejni.Rzucili się ku Willowi, wyciągając przed siebiedłonie o zakrzywionych, szponiastych palcach.Podczas gdy Will trzymał Chestera za jedną rękę,obaj Styksowie uczepili się drugiej, ciągnąc chłopcaku sobie.Przypominało to przeciąganie liny, zWillem po jednej stronie, Styksami po drugiej iprzerażonym, pojękującym Chesterem pośrodku.Cogorsza, puszczona wolno korba sama zaczęła sięodkręcać, a ciężkie masywne drzwi sunęły powoli wdół.Chester stał dokładnie pod nimi. Odepchnij ich!  krzyknął Will.Chester próbował wyrwać się z uścisku Styksów,nie miał jednak żadnych szans: trzymali go zbytmocno.Will wsunął ramię pod drzwi, próbując jezatrzymać, lecz metalowa płyta była zbyt ciężka iomal nie pozbawiła go równowagi.Nie mógłzajmować się drzwiami i ratować Chestera jednocześnie.Choć zarówno on sam, jak i jego przyjacielwytężali wszystkie siły, opierając się postękującym zwysiłku Styksom, Will wiedział, że nie zdołająwygrać tej walki.Chester wyślizgiwał się z jegouścisku i krzyczał z bólu, gdy Styksowie wbijali wjego przedramię długie, ostre paznokcie.Nagle, spojrzawszy na sunące w dół drzwi, Willuświadomił sobie przerażającą prawdę  jeśli niepuści Chestera, ogromna masa żelaza zgniecie go namiazgę.Jeśli nie odda go Styksom.Korba obracała się w szalonym tempie.Dolnakrawędz drzwi znajdowała się teraz niecały metr nadziemią, a Chester stał tam, zgięty wpół  ogromnamasa napierała na jego plecy, zmuszając go do corazgłębszego skłonu.Will musiał coś zrobić, i toszybko. Chester, przepraszam!  krzyknął.Przez ułamek sekundy Chester wpatrywał się zezgrozą w oczy przyjaciela, a potem, gdy ten wypuściłjego rękę, poleciał prosto na Styksów, siłą rozpęduprzewracając stojących najbliżej.Chester zdążyłjeszcze raz wykrzyknąć imię Willa, nim drzwizatrzasnęły się z hukiem.Will stał w niemymotępieniu i przez brudną szybę okienka obserwował,jak jego przyjaciel wraz z kilkoma Styksami lądujepod przeciwległą ścianą.Jeden ze Styksów natychmiast zerwał się z podłogi i popędził zpowrotem do drzwi. ZABLOKUJ KORB!  Krzyk Cala wyrwałWilla z odrętwienia.Cal trzymał w górze świetlistąkulę, a Will zajął się mechanizmem przy drzwiach.Wyjął z kieszeni scyzoryk, wysunął największeostrze i próbował wsadzić je między koła zębate. Proszę, proszę, zatrzymaj ich!  błagał.Po kilkubezskutecznych próbach ostrze wsunęło się w końcumiędzy dwa największe koła zębate i zostało naswoim miejscu.Will wypuścił scyzoryk z dłoni,modląc się, by ta prosta sztuczka przyniosłapożądany efekt.I tak się stało.Choć Styksowienapierali z całych sił na korbę po drugiej stroniedrzwi, mały czerwony scyzoryk tkwił na swoimmiejscu, drżąc tylko lekko przy każdym ich ruchu.Will spojrzał ponownie na okienko w drzwiach.Wydarzenia rozgrywające się przed jego oczamiprzypominały jakiś makabryczny niemy film.Chester, zdesperowany, zdołał pochwycić szpadelWilla i przez chwilę dzielnie bronił się przednapierającymi Styksami, w końcu jednak uległogromnej przewadze liczebnej wroga.Napastnicyobsiedli go niczym wygłodniała szarańcza,dosłownie przygnietli do ziemi zbitą masą swychciał.Nagle w okienku pojawiła się twarz, któraprzesłoniła całkowicie widok na kuchnię i rozgrywający się tam dramat.Twarz Rebeki.Dziewczynka wydęła usta ipokręciła surowo głową, jakby beształa Willa za złezachowanie; dokładnie tak, jak robiła to przezwszystkie lata spędzone w Highfield.Mówiła coś,lecz metalowe drzwi nie przepuszczały żadnychdzwięków. Musimy iść, Will.Wcześniej czy pózniej tootworzą  poganiał go Cal.Will z trudem oderwałwzrok od okienka.Rebeka wciąż coś do niegomówiła.Nagle zrozumiał i zadrżał, przeszytyzimnym dreszczem.Wiedział już dokładnie, jakiesłowa wydobywają się z jej ust.Zpiewała mu. Słonko.!  powiedział z goryczą. Jesteśmoim słonkiem!Pobiegli w głąb skalnego korytarza, osłaniani odtyłu przez Bartleby ego.Po chwili dotarli dokopulastego atrium, z którego odchodziły licznekorytarze.Wszystko było zaokrąglone i gładkie,jakby przez wieki płynęła tędy woda obmywającawszelkie ostre krawędzie.Teraz ściany atrium byłysuche, pokrywał je szorstki pył przypominającysproszkowane szkło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire