[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy mają w ogóle jakąś szansę pozbyć się tych polis? A może mimo wszystko powinnije sekurytyzować, zamienić na papiery przenoszalne? Czy ktokolwiek zainwestuje w spółkęprzy podobnych wątpliwościach co do charakteru ryzyka? Te pytania przelatywały przezgłowę Russella, Edmund chciał tylko jak najszybciej zabrać się stamtąd w cholerę.- Wyobrazcie sobie, że LifeDeals to basen - powiedziała Gloria.- Woda już z niegowycieka i w najbliższym czasie wpłynie jej znacznie mniej, niż planowaliście.A wypójdziecie na dno razem z nią: kompletnie spłukani i bez koła ratunkowego.- Zwietnie siębawiła.- Chcecie dobrej rady? Wątpię, ale i tak ją wam dam.Jak najszybciej pozamieniajciete polisy na zbywalne papiery i sprzedajcie transze, zanim inni się zorientują, że ten waszrzekomo mocny grunt chwieje się wam pod nogami.Bo kiedy do tego dojdzie, waszeobligacje zamienią się w papier toaletowy.Część pieniędzy, które uzyskacie z ich sprzedaży,uda się wam może przy odrobinie sprytu, a wiem, że wam go nie brakuje, zachomikować, alena pewno nie odzyskacie kapitału początkowego.Chyba że chcecie złamać prawo.I tuwracamy do punktu wyjścia.Ale może tym razem wylądujecie za kratkami.- Russell, czas na nas - powiedział Edmund, kiedy wspólnik zbierał papiery.Patrzyłwściekły na Glorię, a ona spokojnie wytrzymywała spojrzenie.Wyłożyła karty na stół iwidziała, że zrobiły wrażenie.- Strasznie żałuję, że musicie się już zbierać, ale i tak jestem umówiona na lunch -powiedziała.Podała Russellowi jeszcze kilka porozrzucanych kartek.Już postanowiła, że trochępózniej tego samego dnia zdecydowanie wzmocni pozycje przeciwko LifeDeals.Edmundmiał częściowo rację - chciała, żeby przedstawili jej swój biznesplan, i słusznie zakładała, żeMathews będzie na tyle arogancki, by powiedzieć jej za dużo.Teraz już widziała ich model iokazał się nawet jeszcze gorszy, niż liczyła.Albo lepszy.Może i przeputa trochę pieniędzy,ale miała ich już więcej, niż dałaby radę wydać, nawet gdyby żyła trzy razy dłużej.Widok miny Edmunda był bezcenny.Obaj wspólnicy czekali w milczeniu na windę.Russell zerknął ukradkowo na twarzprzyjaciela: malował się na niej wyraz, którego nigdy wcześniej nie widział.Coś jakbysmutek.Wsiedli do windy.- Potrzymaj to na chwilę.- Edmund podał mu aktówkę i płaszcz.Zrobił krok doprzodu i z całej siły walnął zaciśniętą w pięść lewą dłonią w drzwi.Krzyknął i złapał się za rękę.Ból przyniósł mu ulgę.Rozdział 10Centrum Medyczne Uniwersytetu ColumbiaNowy Jork 2 marca 2011, 13.00Pia szybko zadomowiła się w  łazience , jak doktor Yamamoto określał blok złazniami, w których rozwijały się mysie nerki, serca, płuca i trzustki.Spędziła tam cały ranek,zbierając dane na temat poziomów pH płynu tkankowego i sprawdzając na tablecie opisykilku kultur, których hodowla zakończyła się niepowodzeniem.Już po fakcie ustalono, że ichpłyn bardzo nieznacznie odbiegał zasadowością lub kwasowością od pozostałych.Pia miałamonitorować łaznie i starała się wykoncypować, jak wzorem Rothmana i Yamamoto mogłabywyposażyć swój telefon komórkowy w elektroniczny alarm, który informowałby ją, gdybyrównowaga kwasowo-zasadowa w którejś z łazni uległa choćby niewielkiej zmianie.Doktor Rothman kilkakrotnie zaglądał na blok i zaraz znikał.Pia wiedziała, że obaj zYamamoto prowadzą równolegle dwa rodzaje złożonych i czasochłonnych badań: tutaj zkomórkami pnia i na drugim końcu pracowni w biolabie BSL-3 nad salmonellą.To te ostatniezapewniły Rothmanowi sławę i nie zamierzał ich porzucić, nawet jeśli wymagało tonadludzkiego wysiłku i koncentracji.Bardzo cenił sobie dostęp do bardzo zjadliwychszczepów, który zapewniła mu NASA, a ponieważ program załogowych lotów kosmicznychSystemu Transportu Kosmicznego dobiegał końca, nie wiedział, kiedy będzie mógł znowuliczyć na kolejne.Lesley z Willem poszli po doktora Yamamoto.Postanowiono, że oprócz pomaganiaPii, zajmą się badaniem nieznacznych wahań temperatury w łazniach.Niestety w ich pracyszybko nastąpił impas, a woleli szukać rady u asystenta Rothmana niż u niego samego.Rothman wszedł do pomieszczenia i ruszył w kierunku ostatniego rzędu łazni. - Zdaje się, że mamy problem z dziewiętnastką - oznajmił w przestrzeń.Manipulowałprzy aparaturze monitorującej pod łaznią.Pia do niego dołączyła.- Przepływ krwi szwankuje.Mamy gdzieś przeszkodę, więc może będziemy musielisekcjonować narząd, żeby sprawdzić, czy przyczyną jest wada rozwojowa czy jakiś zator lubskrzeplina.Droga od in vitro do in vivo jest długa i najeżona trudnościami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire