[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotowanie miejsca przy stoliku wywołało krótkie zamieszanie.Usiadłanajdalej od szklanej ściany, jak to możliwe.Wypadło, że spędzi wieczór między Vince em, synemMagdy, a Caritonem Mince em, którzy zapewne śmiertelnie ją zanudzą.- Domyślam się, że była pani zajęta jakąś ważną sprawą kryminalną - zagadnął Vince, sączącdrinka.- Zawsze fascynowała mnie osobowość przestępcy.Może nam pani opowiedzieć oczłowieku, na którego polujecie?- Jest dobry w tym, co robi.- To tak jak i pani.W przeciwnym razie nie zaszłaby pani tak daleko.Czy policja ma jakieś.pstrykał palcami, szukając odpowiedniego słowa - tropy?- Vince.- Magda łagodnie się uśmiechnęła.- Jestem pewna, że Eve nie ma ochoty rozmawiaćpodczas kolacji o swojej pracy.- Proszę mi wybaczyć.Zawsze interesowałem się przestępczością.Oczywiście z rozsądnejodległości.Odkąd zajmuję się zabezpieczaniem wystawy i aukcji, zacząłem się zastanawiać nadtechniczną stroną tego typu działalności.Eve sięgnęła po kieliszek wina, który z nabożeństwem postawił przed nią kelner.- Szukasz złego faceta, a kiedy go złapiesz, wsadzasz go za kratki i liczysz, że sąd zostawi gotam na jakiś czas.- Och.- Cariton nabrał na talerz porcję owoców morza w sosie śmietanowym i pokiwał głową.- To musi być przykre.Pani się stara, robi, co może, a i tak znajdzie się sposób, żeby ominąć prawo.Czy nie czuje się pani wtedy przegrana? - Przyglądał jej się z uprzejmym zainteresowaniem.- Częstosię coś takiego zdarza? - Czasami.- Młody kelner postawił przed nią na stole śliczny maleńki talerzgrillowanych krewetek.Jej ulubione danie.Spojrzała na Roarke a, który właśnie się do niejuśmiechał.Tylko on potrafi robić takie małe cuda.- Macie dobre zabezpieczenie - powiedziała.- Oczywiście.jak na te warunki.Moim zdaniem,należało zdecydować się na bardziej prywatne przedsięwzięcie, a przede wszystkim ograniczyćdostęp publiczności.Carlton entuzjastycznie kiwnął głową.- To samo mówiłem, pani porucznik.Niestety, to jak rzucanie grochem o ścianę.Zignorowanomoje argumenty.- Spojrzał znacząco w stronę Magdy.- Nawet nie chcę myśleć, ile nas będziekosztować ochrona i ubezpieczenie.Straciłbym apetyt.- Stary maruda.- Magda uśmiechnęła się do niego.- Miejsce jest doskonałe i należy dopakietu.Elegancki Pałace Hotel i fakt, że publiczność może obejrzeć eksponaty, zanim zostanązlicytowane, podkręcają atmosferę.Zdobyliśmy zainteresowanie mediów, co może pozytywniewpłynąć nie tylko na samą aukcję, ale i na fundację.- Muszę przyznać, że wystawa robi niesamowite wrażenie - wtrącił Mick.- Obejrzałem jądzisiaj.- Ach, jaka szkoda, że nie wspomniał pan, że chce ją zobaczyć.Oprowadziłabym panaosobiście.- Nie chciałem zajmować pani cennego czasu.- Nonsens.Mam nadzieję, że zostanie pan w mieście przynajmniej do aukcji.- Prawdę mówiąc, nie miałem takiego zamiaru, ale po tym jak panią poznałem i zobaczyłem towszystko na własne oczy, muszę wziąć udział w licytacji.Widząc, że goście zajęli się rozmową, Roarke kiwnął na kelnera.Kiedy odwrócił się, żebyzamówić kolejną butelkę wina poczuł, że o jego łydkę sugestywnie ociera się drobna wąska stopa.Nie dając nic po sobie poznać, dokończył składanie zamówienia.Stopy Eve były wąskie, ale nie tak małe.Poza tym siedział zbyt daleko, by mogła sobiepozwolić na taką zabawę pod stołem.Dyskretnie rozejrzał się po twarzach gości.Jego jedyną reakcjąbyło subtelne uniesienie brwi, kiedy zauważył lekki, jak gdyby koci, uśmiech na twarzy Lizy Trent,która od niechcenia grzebała widelcem w drugim daniu.Zastanawiał się, czy zignorować zaczepki, czy się roześmiać.Zanim się zdecydował, Lizapodniosła wzrok i posłała uwodzicielskie spojrzenie wcale nie jemu, ale Mickowi.Odetchnął z ulgą.uświadomiwszy sobie, że po prostu zaszła pomyłka.Interesujące, pomyślał, kiedy bose palce wśliznęły mu się pod nogawkę.I niebezpieczne.- Lizo - zagadnął.Z przyjemnością poczuł, że jej stopa drgnęła nerwowo.Spojrzał na niąchłodno, a widząc na jej twarzy lekkie zmieszanie, domyślił się, że zrozumiała pomyłkę.Szybkowycofała stopę.- Jak pani smakuje?- Och, kolacja jest wyśmienita, dziękuję.Roarke zaczekał, aż kolacja się skończy, a szampan zostanie wypity.Wsiadł do samochodurazem z Mickiem.Wyjął papierośnicę i poczęstował przyjaciela.Przez chwilę palili w błogiej ciszy.- A pamiętasz, jak zwinęliśmy ciężarówkę z papierosami? Chryste, ile mogliśmy mieć wtedyłat? Z dziesięć? - Rozmarzony Mick wyprostował nogi.- Tego dnia wypaliliśmy chyba cały karton.Ty, ja, Brian Keily i Jack Bodine.Jack, niech go Bóg ma w opiece, strasznie się wtedy pochorował.Resztę sprzedaliśmy Loganowi Sześć Palców i niezle na tym zarobiliśmy.- Tak, pamiętam.Kilka lat pózniej jego ciało znaleziono w rzece.Bez palców.- No cóż.- Mick, nad czym tak myślisz? Czy nad tym, jak przelecieć kobietę Vince'a Lane'a?Mick udał, że jest zaskoczony.- O czym ty mówisz? Prawie jej nie.- Mick urwał i roześmiał kiwając głową.- Rany, szkodanawet próbować.Przecież ciebie się nie da oszukać.Nigdy nie nabrałeś się na moje cholernełgarstwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]