[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długie jasne włosy, szareogromne oczy i nieco kokieteryjne spojrzenie, a także niezwykły wdzięk w ruchach, mimo jejpiętnastu lat, już teraz emanowały kobiecością.Podobało mi się, że ani strojem, aniuczesaniem nie usiłuje upodobnić się do chłopaków w jej wieku.Nie nosiła powycieranychteksasów i powyciąganych na wszystkie strony swetrów, ale spódniczkę i bluzeczkę zkrótkimi rękawami.Może jestem konserwatywnym człowiekiem, lubię jednak, gdy kobietama długie włosy, a mężczyzna krótkie.Wtajemniczyłem więc Ludmiłę we wszystkie szczegóły sprawy, która mnie przywiodła aż doPragi.Kończyłem swoją relację, gdy rozległy się głosy w korytarzu.Oto wróciła do domudruga córka pana Dohnala, a z nią ów Polak, o którym wspominała Ludmiła, pan FranciszekSkwarek.Wyznaję, że panna Dohnalowa zrobiła na mnie wielkie wrażenie.Miała chyba dwadzieściasześć lat.Kształtom jej ust, postaci, rąk niczego nie można było zarzucić, a znam się na tymjako historyk sztuki, który niejedną piękność oglądał na obrazach mistrzów.Panna HelenaDohnalowa mogłaby, uważam, pozować Botticellemu albo Modiglianiemu, zwłaszcza tenostatni malował kobiety o tak wyrazistych oczach.Lecz jednocześnie ta młoda osoba o delikatnej urodzie należała do coraz popularniejszego naświecie gatunku kobiet, które robią wszystko, aby zamaskować ślady swej kobiecości.Zamiast długich kasztanowych kędziorów, które powinny otaczać jej głowę, miała krótkiewłosy na chłopaka i czesała się jak mężczyzna, z przedziałkiem.Nosiła męską koszulę,męski krawat pod szyją i granatowy obcisły garnitur o męskim kroju, buty na niskim obcasie,niemal męskie.%7ładnej broszki, żadnego pierścionka na palcu, żadnej bransoletki.Naprzegubie lewej ręki zauważyłem męski zegarek, z górnej kieszonki wyglądały okulary wgrubej oprawce.Pan Skwarek, który jej towarzyszył, wzbudził we mnie uczucie zawiści.Tak zawsze chciałemwyglądać, lecz było to, niestety, marzenie nieziszczalne.Oto miałem przed sobą trzydziestoletniego mężczyznę, jakby ożywionego z amerykańskiegokomiksu, przedstawiającego supermana.Wysoki, krótko ostrzyżony blondyn o niebieskichoczach i barczystej sylwetce gladiatora.Elegancka marynarka opinała szerokie, silne ramiona,uwydatniając wspaniały tors.Byłem pewien, że uprawia sporty, nie pije, nie pali, od czasu do czasu łyka witaminy, chodziwcześnie spać nie ślęcząc nad książkami, dużo spaceruje i w ogóle prowadzi higieniczny trybżycia.Ucałowałem delikatną dłoń panny Dohnalowej, potem otrzymałem silny uścisk opalonejmęskiej prawicy. Franciszek Skwarek przedstawił mi się superman. Magister historii.Jest stypendystą w Pradze.Pisze doktorską pracę o różokrzyżowcach dodała panna Dohnalowa. Ach, tak? bąknąłem.Bo co miałem rzec? Panna Dohnalowa wzbudziła mój zachwyt, nieco zmącony jejskłonnością do ubierania się po męsku. Może mógłbym ją przekonać, aby ubierała sięinaczej? pomyślałem.Ale zaraz wybiłem sobie z głowy podobne projekty.Przy tymsupermanie nie miałem żadnych szans u panny Helenki.A ona położyła właśnie na stole jakąś niewielką paczkę, którą rozwinęła z papieru.Paczkazawierała ludową słowacką laleczkę, którą piękna Helenka kupiła na pamiątkę dla panaSkwarka.Superman, chcąc okazać się towarzyski, zaczął nas zabawiać rozmową: Radzę państwu wyjść z domu na ulicę oświadczył donośnym męskim głosem. Tużprzed domem jakiś wariat zaparkował bardzo śmieszny wehikuł.Myślałem, że wywinę ześmiechu orła, tak mnie rozbawił kształt tego samochodu.Mój Boże, czego to ludzie niewymyślą, gdy im się nudzi.Nie widziałem w życiu niczego bardziej szkaradnego.Jakaśohydna samoróbka, młotkiem klepana.Już się tam zbiegowisko zrobiło, ha, ha, ha śmiałsię tubalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]