[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja też - wtrącił szybko Alek.Ben i Aldo milczeli, nieruchomi i zapatrzeni w przestrzeń.Ale uszy im znówpoczerwieniały.A zatem ich nieruchoma obojętność wcale nie była tak doskonała, jakby sięmogło wydawać.- Póki teletechnicy nie zrobią, co do nich należy - stwierdził Ion - nie mamy o czymmówić.Mamy trzy dni czasu.Mila Milicz przysięga, że na zbliżenie jednej lub dwu innychplanet wystarczą jej trzy dni.Wtedy.- Wtedy zaczniecie się kłócić od nowa? - spytał Robik.- Może - zaśmiała się Alka.- Bardzo prawdopodobne - rzekł Aldo.- Całkiem nie wykluczone - zgodził się Ben.Wtedy Lia objęła za szyję Alka,rozejrzała się dokoła i oświadczyła z powagą:- Uprzedzam was, że Alek i ja nie zamierzamy się kłócić.Alka pokiwała głową z nieufnością osoby nieco bardziej doświadczonej.- Jesteś pewna, kochanie? Lia skinęła głową.- A ty, braciszku? Alek skromnie spuścił oczy.- Przyszłość pokaże - szepnął.- Co? - krzyknęła Lia, cofając rękę z jego ramion.- Już zaczynasz?Ale po chwili śmiała się razem z innymi.Zaraz potem pożegnano się.Z ekranów rozmównicy kosmolotu numer dwa wyłączyłysię kolejno  jedynka (czyli Ion, Alka i Robik), potem  trójka.Wreszcie Lia i Alek znów zostali sami.Alek, który prowadził  dwójkę na drugiejzmianie, miał już niewiele czasu do pory snu.Nie spieszyło mu się jednak.Szli krok za krokiem przez główny korytarz.Było pusto i cicho, tylko z wizjonerkidobiegał ich jakiś wesoły gwar.Zapewne lekarz, przysięgły wizjoman, urządzał seanskomediowy, bo co chwila wybuchał śmiechem.Oni jednak mieli twarze zamyślone i poważne.Poszli dalej, trzymając się za ręce.Wkońcu znów dotarli do wizjera kabiny teletechników.DIonie Joanny i Funga nadal tańczyły swój jaskółczy taniec wzdłuż kontaktów,moderatorów, wtyczek i przełączników.Ekran kabiny był jednak nadal ciemny i pusty.Stali chwilę bez ruchu, wpatrzeni w twarze teletechników, skrzepłe w nieruchomymgrymasie skupienia i wysiłku.W końcu Lia oderwała się od tego widoku.- Musisz iść spać.- Mam jeszcze trochę czasu.- Chcesz się kłócić? - spytała.- Nie.Zawrócili w stronę kajut pilotów.- Jeszcze trzy dni - westchnęła Lia.- Myślisz, że wtedy coś się wyjaśni?- Chcę wierzyć - powiedziała raczej do siebie niż do niego.Pod drzwiami kajuty pilotów pocałowali się na  dobranoc - trochę śmiesznie, trochęniezręcznie.Jakby zawadzały im własne ręce i nosy.Lia zarumieniła się, Alek zaś pobladł.Iw chwilę potem Lia po prostu.uciekła.Patrzył za nią bez słowa.Zniknęła za drzwiami gabinetu naukowego: poszła się uczyć.Alek uśmiechnął się dość melancholijnie. Nie ma spokoju pod gwiazdami -westchnął.Wszedł do kajuty, wziął tusz, położył się.Sen jednak nie przychodził.Kiedy tylkoprzymykał oczy, pojawiało się przed nim ogromne, milczące, niezrozumiałe  Oko Centaura.Chciał przywołać do siebie obraz Lii - nie mógł.Słyszał tylko jej daleki, coraz dalszy głos.Ale nie mógł zrozumieć słów.Brzmiały obco, głucho, rozpaczliwie. - Lia! - krzyknął.Zerwał się nieprzytomnie.To jednak był sen.Nikt nie krzyczał.Słyszał teraz już tylkogłęboki, cichy oddech silników.Było w nim coś bardzo uspokajającego.Alek osunął się znówna plecy.Nareszcie! Z ciemności wyIonił się uśmiech Lii.Alek chciał jej powiedzieć, że nicnie jest w tej chwili ważne, tylko.Nie zdążył.Opadał już na samo dno snu, niczym wśnieżną, czystą zaspę.O tej samej porze do gabinetu naukowego zajrzał trzeci teletechnik  dwójki ,młodziutki Ziemianin, zwany przez wszystkich dla okrągłych swych kształtów i skIonnoścido podskoków -  Piłeczką.Był to chłopiec niezmiernie wesoły.Teraz jednak jego okrągła twarz wyrażała powagęi zamyślenie.Lii skinął zaledwie głową i zagłębił się w katalogu, powtarzając pod nosem tytułposzukiwanego mikrofilmu:-  Teoria potrójnego echa w zbliżeniach onionowych.Teoria potrójnego echa.wzbliżeniach.w zbliżeniach.Twarz  Piłeczki , mimo surowej powagi i zamyślenia, prowokowała do uśmiechów.Toteż Lia - odrywając się na chwilę od budowanego przez siebie modelu mikrorobotasamodzielnego (będącego czymś w rodzaju małego metalowego kreta używanego do badańgeologicznych) - uśmiechnęła się do  Piłeczki.- Coś taki poważny,  Piłeczko ? - spytała.Zawiodła się jednak tym razem.Ledwo nanią spojrzał.Wzruszył nawet dość niegrzecznie ramionami.- Wcale mi nie do śmiechu - burknął.- Dlaczego? Piłeczka zaciął usta w sposób oznaczający, że nie ma ochoty na zwierzenia.Kiedyjednak zaczęła wypytywać i prosić, wyjaśnił w końcu, że  dzieją się dziwne rzeczy.Dodałjeszcze, że są to rzeczy dziwne przede wszystkim dla teletechników, które jednak - jakstwierdził - zadziwią także i innych.- Jakie? - pytała.- Błagam cię,  Piłeczko.Powiedz: jakie?Ale tu już  Piłeczka okazał się skałą.Znalazł swoje  Potrójne echo , zasiadł dofilmolektora i milczał - milczał niczym  Oko Centaura.W końcu Lia obraziła się.Wróciłado swojej roboty. Piłeczka czytał, czytał, milczał.Dopiero gdy skończył i zorientował się,że Lia gniewa się nań, chrząknął raz i drugi w tonacji wyraznie przepraszającej.Udała jednak, że nie słyszy. Piłeczka nie wytrzymał, podszedł do niej.- Przepraszam cię - powiedział.- Ale przed upływem trzech dni nic sensownego nie mogę ci powiedzieć.- Czy ty zawsze jesteś taki bardzo sensowny? - ofuknęła go ze złością. Piłeczka miał smutne oczy.- Nie - przyznał.- Ale tym razem muszę.Wzruszyła ramionami. Piłeczka wyszedł.W pierwszej chwili chciała za nim pobiec,pogodzić się i - przy okazji - wyciągnąć zeń jeszcze jakieś nieco dokładniejsze zwierzenia.Uznała jednak, że sprawa jest beznadziejna, i nie ruszyła się z miejsca.Już po chwili jednak coś z tego zrozumiała.I aż zbladła.Owe trzy dni teletechnika Piłeczki skojarzyły się jej z oświadczeniem Mili Milicz - najlepszego teletechnikawyprawy.%7łe najdalej w ciągu trzech dni łącznościowcy uzyskają zbliżenie obrazu innych planetCentaura.Coś się więc dzieje? Ale co?  Piłeczka twierdzi, że dzieje się coś bardzo dziwnego.Co dziwnego?Lia zamyśliła się tak głęboko, że mikrorobot - jasnoszary metaliczny krecik zkryształowym ryjkiem - wymknął się jej z rąk i w poszukiwaniu minerałów, na które byłnastawiony, zaczął wędrować po całym gabinecie.W końcu raz i drugi Stuknął ryjkiem ostopę dziewczyny i obudził ją z zamyślenia.- Ty głupi krecie - roześmiała się, podnosząc go z podłogi.- Rozumiesz coś z tego?Oczywiście nie rozumiał.Ona również prawie niczego nie rozumiała i już nawet nie usiłowała dłużej myśleć otajemnicach  Piłeczki.Postanowiła spokojnie czekać, a w ciągu tych trzech tajemniczych dnipodciągnąć trochę swoje wiadomości z astrochemii, która od lat była jej słabą stroną.Szukała tylko jeszcze jakiegoś rozsądnego zdania, którym by mogła zakończyćrozmowę ze swoim krecikiem.Nic rozsądnego nie przychodziło jej do głowy.Dokoła tylkotajemnice i tajemnice, jakby podróżowali nie przez Galaktykę, tylko przez jakąśprzedhistoryczną i baśniową krainę zagadek.- Wiesz, co ci powiem? - westchnęła w końcu.- %7łycie jest jednak jedną wielkątajemnicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire