[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiem państwu całąprawdę.Wyznam, dlaczego uciekłem z obozu.Tak, powiem całą prawdę.Wczoraj wieczorem Fryderyk zaprosił mnie na spacer na górę zamkową.Poprowadził mnie w najodleglejszy zakątek i nagle wyciągnął z kieszenipistolet.- Pistolet? - przeraziła się Zenobia.- Powiedział do mnie: Mów całą prawdę, mnie nie oszukasz.Innych możeszbujać, ale nie mnie.Mów, co wiesz o tajemniczej szachownicy".Zacząłem muwyjaśniać, że nic nie wiem o zagadce.Ale on był nieubłagany, groziłpistoletem i wciąż powtarzał, że on zwykł prosto dążyć do celu, nie będzie sięze mną bawić w żadne ceregiele.Jeśli do jutra nie zdradzę mu tego, co wiem ozagadkowej szachownicy, to on się ze mną rozprawi.- Nie wierzę panu - oświadczyła Zenobia.- Fryderyk jest dżentelmenem.Pan tęhistorię wymyślił teraz, na poczekaniu.Przy waszej rozmowie nie byłoświadków.- Niewiele brakowało, a mielibyśmy świadków - powiedział Kuryłło.-Sebastian nas wywęszył, Fryderyk obawiał się, że pies sprowadzi na nas Kasięi inne osoby, co uniemożliwiłoby mu grożenie mi pistoletem.Mruknął: Mamdosyć tego bydlaka.Niech pan patrzy.Z panem zrobię to samo".I strzelił doSebastiana.- Strzelił? - ironicznie roześmiała się Zenobia.- Nie słyszeliśmy strzału.Pewnie spudłował, bo Sebastian żyje.- Strzelał do niego z pistoletu gazowego, proszę pani.Sebastian padł jakmartwy.Kasia go odnalazła i ryknęła płaczem, a my uciekliśmy.Rozstając sięze mną, Fryderyk zagroził mi: Do jutra, panie Kuryłło.Jutro pogadamy trochęinaczej".Więc dziś rano wolałem cichaczem wymknąć się z obozu.- I pan te bajki wmawia nam na serio? - szydziła Zenobia.- Nigdy niesłyszałam o pistoletach gazowych.Sebastian najadł się boczku albo miał atakserca.Wyjąłem z kieszeni mosiężną tulejkę.- Znalazłem ją na miejscu, gdzie padł Sebastian.Jest to łuska naboju dopistoletu gazowego.- Powinienem chyba o tym wszystkim powiadomić policję - powiedział panKuryłło.- Policję? - powątpiewałem.- Już chyba raczej Towarzystwo Opieki nadZwierzętami.Nie ma świadków, że Fryderyk groził panu pistoletem, a więc onmoże bez trudu zaprzeczyć oskarżeniu.Po drugie: posiadanie pistoletugazowego nie jest u nas zakazane.Jedyne, co zdołalibyśmy mu udowodnić, tofakt, że strzelił do Sebastiana.Ale tą kwestią, jak zaznaczyłem, powinno sięzająć Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.Jeszcze raz wyjąłem z kieszeni łuskę naboju gazowego.- To już 'druga, którą w ostatnim czasie oglądam - rzekłem, zerkając uważniena twarz Zenobii i pana Kuryłły.- Pierwszą znaleziono w ruinach staregoobserwatorium.Było to przed niespełna dwoma tygodniami.Dużo bym dał zato, aby wiedzieć, kiedy Fryderyk naprawdę przyjechał do Polski.- Wiem, o czym pan myśli.Mogę panu udzielić pełnej informacji -nieoczekiwanie odezwała się Zenobia.- Byłam ciekawa, jak wyglądaszwajcarski paszport i Fryderyk mi go pokazał.Zauważyłam w paszporcie datęi godzinę wjazdu Fryderyka do Polski.On przekroczył granicę w ten samdzień, kiedy i pan przybył do Jasienia.Fryderyk jest człowiekiem uczciwym.Tak kłócąc się dojechaliśmy do obozowiska, gdzie oczekiwano nas zniepokojem.Uwielbienie Zenobii dla Fryderyka, które nie ustąpiło nawetwtedy, gdy okazał się on gangsterem, zirytowało mnie.Byłem tak zły, że niechciałem nic nikomu wyjaśnić, pozostawiając tę sprawę Zenobii i panuKurylle.Wysiadłem z wehikułu, umyłem zakrwawioną szyję, dokończyłemgolenia i przygotowałem się do podróży.W tym czasie zwinięto namioty, a także pałac" Fryderyka.Ponieważ zabrakło forda i dalszą podróż mieliśmy odbywać tylko dwomasamochodami, doktor zadecydował, że jego Wartburgiem pojedzie panKuryłło, Zenobia i Kasia z Sebastianem.W moim zaś wehikule pomieścić sięmusieli Hilda i trzej chłopcy.Przed opuszczeniem brzegów Morzycka pan Kuryłło złożył nam oświadczenienastępującej treści:- Prawdą jest, że zamierzałem opuścić was bez pożegnania.Powodów dotakiego postępku miałem wiele.Przez waszą nieuwagę pogryzły mnie osy,zamknęliście mnie w grobowcu Haubitza, gdzie byłbym zginął z głodu iwycieńczenia.Mimo tych wszystkich przykrości wciąż jednak chciałem być zwami i prezesować waszej organizacji.Zdaję sobie bowiem sprawę, że bezemnie nie wyjaśnicie zagadki tajemniczej szachownicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]