[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczął od sekretarza obrony z gabinetu Marshalla.- Tak, jest zdolny - odparł stanowczo sekretarz.- Jest zdolny - powtórzył pełniący obowiązki sekretarza stanu.Padały kolejnejednobrzmiące odpowiedzi.Gordon wciąż nie potrafił ogarnąć powstałej sytuacji.Gwałtownefale bólu mąciły mu jasność myśli.Krótkie okresy ulgi przeplatały się z powracającymiatakami nudności.Elaine ścisnęła go lekko za rękę.- Wspaniale się spisałeś, kochanie - szepnęła do ucha.Wreszcie zapadła cisza.Tak duża liczba osób w niewielkiej sali spowodowała, żezrobiło się gorąco i duszno.Arthur Fein przecisnął się przez tłum i stanął obok Elaine.Wyjął zplastikowej obwoluty dwa identyczne dokumenty.- Oto pisemna deklaracja - rzekł - zgodnie z którą nie istnieją żadne przeszkody nadrodze do objęcia przez pana urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych.Kiedy podpisze pan tedwie kopie, a ja przekażę je marszałkowi Kongresu czasowo pełniącemu obowiązkiprezydenta, natychmiast obejmie pan należne stanowisko.Wszyscy patrzyli na niego z uwagą.Mieli poważne miny.Ci ludzie stanowilinajpotężniejszą grupę mężczyzn i kobiet na ziemi, a on miał zostać jej szefem.Przywódcącałego wolnego świata.Spojrzał na żonę.Puściła do niego oko.Zauważył Celeste i Janet, któreprzepuszczono do poręczy w nogach łóżka.Uśmiechnęły się i pomachały mu rękami, ale byływyraznie speszone dostojnym zgromadzeniem.Chwilę pózniej dopuszczono także bliżej trzyekipy telewizyjne.Nad łóżkiem pojawił się mikrofon na długim wysięgniku.Fein podał mu drogie, pękate pióro wieczne.Podpisał dokumenty w blasku jupiterów.Elaine zabrała pióro.Fein przecisnął się do nóg łóżka i podał dokumenty marszałkowiKongresu.Ten odczytał na głos treść deklaracji, wsunął papiery z powrotem do obwoluty ipowiedział:- Gratuluję, panie prezydencie.Rozległy się gromkie owacje.Fotoreporterzy manipulowali kamerami, błyskały flesze.Dziewczynki przepchnęły się bliżej i objęły ojca za szyję.Również były zapłakane, miaływilgotne policzki.W końcu wyłączono jupitery.Ucichły wiwaty.Ludzie zaczęli wychodzić zsali.Sypały się kolejne gratulacje: Gordon przyjmował je, nie wypuszczając córek z objęć.Słodkawy zapach ich włosów sprawiał mu największą radość.- Chodzcie już - odezwała się wreszcie Elaine.- Musimy pozwolić tacie zająć siępilnymi sprawami.Zaczęły się kolejno żegnać.Janet zaszlochała, ściskając go po raz ostatni.Siostrapociągnęła ją za rękę.- Chodzże - szepnęła.Gordon uśmiechnął się.Elaine cmoknęła go w policzek i poprosiła wchodzących generałów i admirałów, by niemęczyli męża zbyt długo.Pod ścianą pojawiły się stojaki.Uzbrojeni oficerowie otwierali teczkiz szyfrowymi zamkami, wyjmowali z nich mapy i rozwieszali dookoła.- Chce się pan załatwić? - spytała pielęgniarka, pokazując wielki, błyszczący basen znierdzewnej stali.Gordon w zakłopotaniu popatrzył na wojskowych, szykujących się do bardzo ważnejnarady.Pokręcił głową.Wzruszyła ramionami i przysunęła bliżej kontakt dzwonka, którymmógł ją wezwać.Ogarnięty kolejną falą bólu zapytał:- Czy mógłbym dostać jakieś środki przeciwbólowe?- Byłoby lepiej, gdyby wytrzymał pan bez nich, ale jeśli będą konieczne, proszę mniewezwać.Wczoraj odstawiliśmy najsilniejsze leki, pewnie dlatego jest pan dzisiaj takiskołowany.Ale ból będzie jeszcze długo dokuczał, panie prezydencie.Bardzo długo.Lepiej,żeby pan zaczął się z nim oswajać.Po szyi Gordona spłynęła kropelka zimnego potu.Kiedy pielęgniarka wyszła, agentochrony starannie zamknął za nią drzwi.Gordon został sam z oficerami, których w większościnie znał.Byli to członkowie Połączonego Szefostwa Sztabów i nominowani przez Bristolaurzędnicy sekretariatów stanu i obrony.Był również dyrektor CIA.Pozostali z pewnością takżepiastowali wysokie stanowiska.- Panie prezydencie - zaczął Bob Hartwig, sekretarz obrony z administracji Marshalla.-Przykro mi, że muszę panu zakłócić rekonwalescencję, ale od trzech dni jesteśmysparaliżowani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]