[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Małżonkowie prześcigali się wokazywaniu nam uszanowania, aż zaczęłam podejrzewać Koleńkę, żezapowiedział mnie jako członka rodu cesarskiego.Moja obszerna sypialnia z kominkiem i domowym ołtarzykiemwychodziła na ogródek warzywny i duży sad.Usługiwała mi młodawieśniaczka.Skromny posiłek, jaki nam podano, był wedługmiejscowych standardów prawdziwą ucztą.Co najważniejsze, w bawialnistało pianino, nawet niezbyt rozstrojone. Wasza Wysokość będzie również mogła jezdzić konno powiedziałKoleńka. Przekona się pani, że dla dowództwa Białych nie ma rzeczyniemożliwych do załatwienia, gdy chodzi o osobę córki generała księciaSiłomirskiego.Przypomniałam Koleńce, że nie przyjechałam tu na wakacje, ale byzobaczyć się z generałem Majskim. Wszystko już załatwione, Tatiano Pietrowno.Musi pani jedynieprzedstawić w szpitalu świadectwo szczepienia.Jednak, jeśli mi wolnocoś radzić, na pani miejscu wcale bym tam nie chodził.Taganrog to takiewesołe miasto: kina, teatr, cotygodniowe koncerty symfoniczne, domowebankiety, dni przyjęć", kosmopolityczne towarzystwo.Od dniawyzwolenia Kijowa wszystkich ogarnęła euforia.Po co chodzić dotakiego przygnębiającego miejsca jak szpital?Wiera Kiryłowna przyznała mu rację. Koleńka radzi bardzo rozsądnie powiedziała, rzucając mispojrzenie, z którego mogłam odczytać: Ale wiem, że nigdy nie słuchaszdobrych rad. Tak, posłuchaj się Koleńki, najdroższa Tatiano Pietrowno przyłączyła się do nich Zinajda Michajłowna. Dość już tego gadania uciszyłam moich doradców. Koleńko,chciałabym spotkać się z generałem Denikinem.Czy mógłbyś mi tozałatwić? Oczywiście, Wasza Wysokość. Koleńka szarmancko stuknąłobcasami, zasalutował, wyjął z dłoni matki cukierka i włożył go sobie doust, pogroził jej palcem, po czym opuścił nas.Nazajutrz z samego rana przedstawiłam swe świadectwa szczepienia,pokazałam komplet antytyfusowy i otrzymałam przepustkę dopołożonego na przedmieściach szpitala zakaznego.Jak się wkrótceprzekonałam, w Taganrogu wszędzie wymagane były przepustki.Niewystarczyły nawet znajomości i łapówki, żeby przebić się przezbiurokratyczne zarządzenia.Do tego trzeba było być co najmniej takimhultajem jak Koleńka.Szpital był przepełniony.Chorzy leżeli na siennikach na korytarzach.Wsalach było ledwo tyle miejsce, by móc się przecisnąć między pryczami.Na szczęście na oddziale dla oficerów, gdzie leżał Borys Majski, byłyłóżka.Generał nie poznał mnie.Położyłam mu dłoń na ramieniu i powiedziałam: Drogi Borysie Andriejewiczu, to ja, Tatiana.Spojrzał na mnieuważnie, ściągnął brwi nad sokolimnosem. Tatiano Pietrowno, to naprawdę pani? Nie majaczę w gorączce?Słyszałem, że udało się pani uciec do Konstantynopola.A teraz znówpani jest tutaj? Przyjechałam, by się z panem zobaczyć, Borysie Andriejewiczu,podziękować i zaopiekować się panem, żeby wrócił pan do zdrowia.Poprawiłam mu poduszkę, wygładziłam koc. Jaki ma pani delikatny dotyk! Tak się cieszę, że dożyłem chwili, wktórej jeszcze raz panią ujrzałem! Przycisnął moją dłoń do ust. Ateraz proszę usiąść i opowiedzieć mi o swej odysei.Opowiedziałam mu wszystko, co pamiętałam, spokojnie, obiektywnie.To byłam dawna ja, pomyślałam z ulgą, która już nie istnieje. Och, jakże ciężko została pani doświadczona przez los! powiedziałBorys Andriejewicz, gdy skończyłam mówić. Ale najważniejsze, żedobrze się pani czuje, że jest pani bezpieczna.Bardzo się o paniąniepokoiłem.W Piotrogrodzie zdobyłem dokumenty i pieniądze.Teraz z kolei on pragnął mi opowiedzieć swoje przeżycia. Mamy czas, Borysie Andriejewiczu, niech się pan nie przemęcza.Był blady, spocony, w jego melodyjnym głosie słychać było napięcie. Nie, muszę to pani powiedzieć.Z Piotrogrodu ruszyłem w górę Newy,by skontaktować się z ludzmi w głębi kraju, by zdobyć żywność imotorówkę ciągnął szeptem. W drodze powrotnej zaatakowalimnie i Siemiona rzeczni piraci, okradli i zostawili nagich na brzegu.Czerwoni skierowali nas do kopania rowów na froncie archangielskim.Uratowali nas Amerykanie.Natknęliśmy się u nich na barona Niessena.Dowiedziałem się od niego, że jest pani na daczy i że wypytuje o mnie.Podczas kopania rowów nabawiłem się odmrożeń, straciłem trzy palce unogi, całązimę spędziłem w szpitalu w Archangielsku.Na wiosnę wsiedliśmy nabrytyjski statek i po opłynięciu całej Europy dotarliśmy doNoworosyjska.Powitano mnie jako bohatera Kronsztadu".Próbęodbicia księcia Siłomirskiego uznano za jedną z największych akcji ruchuantybolszewickiego. Przerwał, bo zabrakło mu tchu, a potemdokończył w telegraficznym skrócie: Walczyłem o oswobodzenieKrymu.Zaraziłem się tyfusem plamistym.Umieszczono mnie w szpitalu.Zapomniano o mnie.Nieważne.Teraz mogę umrzeć spokojnie. Nie umrze pan, Borysie Andriejewiczu! Wyciągnę pana stąd,zaopiekuję się panem. Nikt nie opuszcza tego miejsca, chyba że nogami do przodu, TatianoPietrowno.To jeszcze nie najgorsze wyjście.Istnieją gorsze, znaczniegorsze.Zrozumiałam, że jeśli tak trudno było uzyskać zgodę na odwiedzeniepacjenta, wypisanie go ze szpitala będzie rzeczywiście niemożliwością. Borysie Andriejewiczu, obiecuję przynajmniej, że nie pogrzebią panaw mogile zbiorowej.Zostanie pan pochowany z honorami wojskowymi,które także należały się mojemu ojcu.Borys Andriejewicz uśmiechnął się blado. A tymczasem ciągnęłam będę przynosiła jedzenie i pomagałapana pielęgnować.Pacjenci, jeśli mają odpowiednią opiekę, wychodząrównież z tyfusu. Pod warunkiem że są młodzi, Tatiano Pietrowno.Proszę się nienarażać i nie przychodzić tu więcej.Bardzo mało jem i mam najlepszą zmożliwych opiekę.Proszę spojrzeć, oto nadchodzi mój anioł stróż.Wskazał na sanitariusza w białym fartuchu, który rozpromienił się na mójwidok. Siemion! wykrzyknęłam.Siemion pochylił się i obsypał mi ręce pocałunkami. Dzięki Ci, Panie Boże! A to się Jego Ekscelencja ucieszył! Siemion, kochany Siemion, niech cię Bóg błogosławi za twe dobreserce! Spojrzałam wzruszona na tego prostego, krzepkiego aniołaopiekującego się zapomnianymi bohaterami, którzy leżeli na cuchnącymoddziale, i pomyślałam: Aniołowie nie pochodzą z nieba, ale prosto zpiekła.Spędziłam w szpitalu cały dzień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]