[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym w moim wie​ku nie na​le​ży wy​cho​dzić za mąż, tym bar​dziej za ta​kie​go nie​ule​czal​ne​go hu​la​kę jakSan​cho.– Mo​gli​by pań​stwo ra​zem za​miesz​kać.– Nie chcę go utrzy​my​wać.San​cho umrze w bie​dzie, a ja za​mie​rzam umrzeć bo​ga​ta i chcę być po​-cho​wa​na w gro​bow​cu z mar​mu​ro​wym ar​cha​nio​łem.Kil​ka dni przed osta​tecz​nym wy​zwo​le​niem Tété San​cho i Vio​let​te uda​li się z nią do szko​ły ur​szu​la​-nek, żeby prze​ka​zać wia​do​mość Ro​set​te.Spo​tka​li się w sali od​wie​dzin, ob​szer​nej i nie​mal pu​stej, gdzie sta​ły czte​ry krze​sła z su​ro​we​go drew​na, a z su​fi​tu zwi​sał wiel​ki kru​cy​fiks.Na sto​li​ku cze​ka​ły fi​li​żan​ki let​niej cze​ko​la​dy ze sko​rup​ką skrzep​nię​tej śmie​ta​ny uno​szą​cej się na po​wierzch​ni i pusz​ka na dat​ki, któ​re po​ma​ga​ły w utrzy​ma​niu przy​cho​dzą​cych do klasz​to​ru że​bra​ków.W spo​tka​niu uczest​ni​czy​ła za​-kon​ni​ca, któ​ra ką​tem oka kon​tro​lo​wa​ła sy​tu​ację, uczen​ni​ce nie mo​gły bo​wiem prze​by​wać bez przy​zwo​-it​ki w to​wa​rzy​stwie męż​czy​zny, na​wet gdy​by był nim bi​skup, nie mó​wiąc już o tak uwo​dzi​ciel​skim Hisz​pa​nie.W roz​mo​wach z cór​ką Tété rzad​ko po​ru​sza​ła te​mat nie​wol​nic​twa.Ro​set​te orien​to​wa​ła się, że ona i jej mat​ka na​le​żą do Val​mo​ra​ina, i po​rów​ny​wa​ła to do sy​tu​acji Mau​ri​ce’a, któ​ry cał​ko​wi​cie za​le​żał od swo​je​go ojca i nie mógł sam o ni​czym de​cy​do​wać.Nie wi​dzia​ła w tym nic dziw​ne​go.Wszyst​kie ko​bie​-ty i dziew​czyn​ki, któ​re zna​ła, wol​ne czy nie, na​le​ża​ły do ja​kie​goś męż​czy​zny: ojca, męża lub Je​zu​sa.Nie​mniej jed​nak był to sta​ły te​mat li​stów Mau​ri​ce’a, któ​ry jako czło​wiek wol​ny dużo bar​dziej niż ona przej​mo​wał się ab​so​lut​ną amo​ral​no​ścią nie​wol​nic​twa, jak się wy​ra​żał.W dzie​ciń​stwie, kie​dy róż​ni​ce mię​dzy nimi były dużo mniej wi​docz​ne, Mau​ri​ce czę​sto wpa​dał w tra​gicz​ny na​strój z dwóch po​wo​dów, na któ​rych punk​cie miał ob​se​sję: spra​wie​dli​wo​ści i nie​wol​nic​twa.„Kie​dy uro​śnie​my, ty zo​sta​niesz moim pa​nem, ja two​ją nie​wol​ni​cą, i bę​dzie​my szczę​śli​wi”, po​wie​dzia​ła mu kie​dyś Ro​set​te.Mau​ri​ce po​-trzą​snął nią, dła​wiąc się szlo​chem: „Ja ni​g​dy nie będę miał nie​wol​ni​ków! Ni​g​dy! Ni​g​dy!”.Ro​set​te na​le​ża​ła do dziew​czy​nek o naj​ja​śniej​szej skó​rze wśród ko​lo​ro​wych uczen​nic i nikt nie wąt​-pił, że jest cór​ką wol​nych ro​dzi​ców; tyl​ko mat​ka prze​ło​żo​na zna​ła jej praw​dzi​wy sta​tus, ale przy​ję​ła ją przez wzgląd na da​ro​wi​znę, któ​rą prze​ka​zał szko​le Val​mo​ra​in, i obiet​ni​cę, że w nie​da​le​kiej przy​szło​ści dziew​czyn​ka zo​sta​nie wy​zwo​lo​na.Wi​zy​ta prze​bie​gła w mniej na​pię​tej at​mos​fe​rze niż po​przed​nie, kie​dy mat​ka i cór​ka prze​by​wa​ły sam na sam i obie skrę​po​wa​ne nie mia​ły so​bie nic do po​wie​dze​nia.Ro​set​te i Vio​let​te od razu się po​lu​bi​ły.Wi​dząc je ra​zem, Tété po​my​śla​ła, że na swój spo​sób są do sie​bie po​dob​ne, nie tyle z wy​glą​du, ile z ra​cji ko​lo​ru skó​ry i za​cho​wa​nia.Go​dzi​nę prze​zna​czo​ną na wi​zy​tę spę​dzi​ły, roz​-ma​wia​jąc z oży​wie​niem, pod​czas gdy ona i San​cho przy​glą​da​li im się w mil​cze​niu.– Jaka by​stra i ślicz​na dziew​czyn​ka z tej two​jej Ro​set​te, Tété! Chcia​ła​bym mieć taką cór​kę! – za​wo​-ła​ła Vio​let​te, kie​dy wy​szli.– Co z nią bę​dzie, kie​dy skoń​czy szko​łę, ma​da​me? Przy​wy​kła żyć jak bo​gacz​ka, ni​g​dy nie pra​co​wa​ła i uwa​ża się za bia​łą – wes​tchnę​ła Tété.– Mamy jesz​cze czas.Coś wy​my​śli​my – od​par​ła Vio​let​te.ZaritéW wy​zna​czo​nym dniu sta​nę​łam w drzwiach sądu, gdzie mia​łam za​cze​kać na sę​dzie​go.Ob​wiesz​cze​nie wciąż wi​sia​ło na ścia​nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire